Reklama

Ludzie są dobrzy. Albo i nie

Usprawiedliwiam ludzi, którzy notorycznie przekraczają moje granice. Czy robię to, bo nie chcę wchodzić w konflikt? Czy może łatwiej mi jest przyjąć, że są nieszczęśliwi, a nie wredni?

Ktoś się rozwodzi, komuś choruje dziecko. Temu umiera rodzic, a tamten stracił dorobek życia. W dzieciństwie go krzywdzili, więc nic dziwnego, że tak się zachowuje, skoro pochodzi z domu złego.  

Naprawdę, wszystko da się usprawiedliwić, a przynajmniej wytłumaczyć. Każdy czyn i każdą najohydniejszą zbrodnię, o czym można się przekonać  jeżdżąc po Stanach z dwoma agentami FBI, bohaterami serialu "Mindhunter". Można też poczytać reportaże, mówiące o złym dzieciństwie, albo książki psychologiczne, które pokazują, jak wielki wpływ na rozwój człowieka mają pierwsze lata życia albo traumy dorastania.

Reklama

Nieszczęście nosisz w sobie i infekujesz nim świat. Skoro ja mam źle, niech inni nie mają lepiej. Ludzkie cierpienie widać na ulicach. Wylewa się w postaci frustracji. Obrywają zazwyczaj Bogu ducha winni, najczęściej tacy, którzy nie mogą się obronić i złego słowa powiedzieć. Nakrzyczysz na ekspedientkę w sklepie? Nie wygarnie ci, w końcu klient nasz pan.

Pani z sekretariatu

Każdy, kto kończył studia wie, że pani z sekretariatu miała jedno z najcięższych zadań - odstraszyć petenta. Skutecznie kładła pod nogi kłody. Pokonawszy je, można było zdobyć to, czego akurat się potrzebowało. W mej karierze studenckiej starałam się zbyt często nie zaglądać do sekretariatu, czasami jednak wyjścia nie było. 

Pamiętam, jak potrzebowałam czegoś, gdy kończyłam podyplomówkę z neurologopedii. Pani powitała mnie z uśmiechem i załatwiłam wszystko od ręki. Polubiłam ją, ot tak zwyczajnie, jak się lubi miłe, obce panie. Zamieniłyśmy kilka zdań, a przy okazji kolejnej wizyty - kolejnych kilka. Nadszedł moment składania prac dyplomowych, zagadałam się z nią ciut dłużej. Od słowa do słowa, w związku z tematem, o którym dane mi było pisać, pani wyznała, że jej córka jest terminalnie chora. Wydawało mi się, że w jej oczach zobaczyłam bezbrzeżny smutek, pamiętam też, że mówiła, o jedynym słowie, które jej nastolatka wypowiada, a było to słowo: "mama". Pożegnałyśmy się serdecznie. Jak zawsze.   

Widać miła pani nie potrzebowała odreagować swojej trudnej sytuacji domowej na petentach przychodzących z dziesiątkiem spraw, praktycznie dzień w dzień.


Chamstwo jest chamstwem

Wiem, to stereotyp - ktoś miał w życiu źle, więc jest zły dla innych. Używałam tego ogólnika niejednokrotnie. Szłam tą drogą wiele lat, ale obawiam się, że zaprowadziła mnie donikąd. Być może łatwiej mi było wybielać bliźnich, niż przyznać się, że należę do gatunków osobników wrednych. W połowie życia zorientowałam się, że łatwiej mi usprawiedliwiać innych niż spojrzeć prawdzie w oczy i skonstatować, że ludzie nie są tak dobrzy jak myślałam. Bywają chamscy, złośliwi i wyrafinowanie okrutni. Wyżywają się na innych tylko po to, żeby poczuć się lepiej, inaczej nie potrafią, więc w ten sposób budują swoje poczucie wartości. Im ktoś jest niżej, tym wyżej jestem ja!

Nie można usprawiedliwiać takiego postępowania z jednego prostego powodu. Nie ma człowieka na świecie, który nie doznał cierpienia - cierpienie jest bowiem jedną z cech naszej egzystencji w ogóle. Udręka jest wpisana w nasz los, to na pewno. Nie ma tam natomiast notatki o wyżywaniu się na innych. 

Może czas przyjąć nową prawdę, że chamstwo jest chamstwem, zwyczajnie, jak kot jest kotem, a pies psem. Dobrze, że zostają mi zwierzęta. One nigdy nie zawodzą. 


Zobacz więcej:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy