Reklama

Kim, do diabła, jest Sonia Rykiel

Pisze książki, śpiewa, ale przede wszystkim wymyśla najwygodniejsze sukienki świata. Początkowo kreacje z dzianiny tworzyła dla siebie. Kiedy okazało się, że takie same chcą mieć kobiety w Londynie i Tokio, Sonia Rykiel założyła w Paryżu dom mody. Po trzydziestu dwóch latach rządow w 2000 roku przekazała władzę córce Nathalie. I poszła na emeryturę? A skąd! Projektantka, choć dobiega osiemdziesiątki, ani myśli odpocząć.

Nieważne, czy to kolekcja pret-a-porter na nowy sezon, czy prezentacja linii ubrań i bielizny zaprojektowanej dla popularnej marki H&M (w polskich sklepach od 20 lutego). Pokazy Soni Rykiel przyciągają tłumy. Ostatnio w pierwszych rzędach zasiadły m.in. aktorki Emmanuelle Béart, Kate Bosworth, modelki Eva Herzigova i Nadja Auermann. Starsze pokolenie reprezentował Jean Paul Gaultier, młodsze dwudziestopięcioletnia australijska popgwiazda Mickey Green. Seksowny i dowcipny styl wypracowany przez projektantkę w latach 70. jest wciąż aktualny, dziś podoba się dojrzałym kobietom i rówieśnicom jej wnuczek!

Reklama

A dziewczyny zainteresowane modą znają nie tylko nazwisko i najnowsze kolekcje Rykiel, doskonale wiedzą też, jak wygląda ta dama. Szczupła twarz o ostrych rysach, gęste rude włosy i krótko obcięta grzywka - oto Sonia, którą znamy ze zdjęć i obrazów m.in. Andy'ego Warhola. Jej wizerunek stał się tak popularny, że niemal co sezon oglądamy pokaz, na którym modelki ucharakteryzowane są "na Rykiel"; mają rozwiane włosy, noszą miękko opadające berety. Na lato 2009 Jean-Charles de Castelbajac zaprojektował nawet tunikę ozdobioną ogromnym portretem Rykiel. Sztuczna ruda czupryna przyczepiona była do tkaniny jak surrealistyczna dekoracja. Ta popularność nikogo nie dziwi, bo Sonia to ważna postać paryskiej bohemy - projektantka, ale też pisarka i aktorka. A od czasu do czasu piosenkarka. W 1994 roku w duecie z Malcolmem MacLarenem zaśpiewała piosenkę Who The Hell Is Sonia Rykiel? (Kim, do diabła, jest Sonia Rykiel?).

W jedną noc

"Królowa dzianin" - tak w latach 70. ochrzcili Sonię Rykiel dziennikarze z wpływowej amerykańskiej gazety "Women's Wear Daily". Niecałe dziesięć lat po tym, jak projektantka stworzyła swoje pierwsze obcisłe swetry i sukienki. Sama Rykiel twierdzi, że projektantką mody została przez przypadek, a sukces przyszedł w ciągu jednej nocy. Urodziła się w Paryżu w 1930 roku w rodzinie żydowskich imigrantów z Polski. Jako siedemnastolatka dekorowała witryny w sklepach z tkaninami.

W wieku dwudziestu trzech lat poślubiła Sama Rykiela, właściciela eleganckiego butiku Laura w elitarnej XIV Dzielnicy Paryża, ale wciąż to nie moda interesowała ją najbardziej. - Moim największym marzeniem było mieć dziesięcioro dzieci i zająć się ich wychowaniem - opowiada projektantka. - Pod koniec dnia pracy przychodziłam po męża do sklepu. W roku 1962 przypadkiem trafiłam na dostawę swetrów. Wypatrzyłam model, który mi się spodobał, i poprosiłam producentów, żeby zrobili podobny, tyle że dużo mniejszy. Zaczęły się poprawki, aż w końcu dostałam to, o co mi chodziło. Akurat do butiku przyszła dziennikarka z "Elle". Tak jej się spodobałam w tym swetrze, że trafiłam na okładkę pisma. Stałam się "królową dzianin", nie wiedząc nawet, jak robi się sweter! Dalsze eksperymenty z modą Sonia przeprowadzała, gdy była w ciąży (zamiast dziesięciorga dzieci ma dwoje - Nathalie, 54 lata, która kieruje domem mody Rykiel, i Jeana-Philippe'a, 49 lat, znanego kompozytora).

Początkująca projektantka w kwestii wyglądu nie uznawała kompromisów - dostępne na rynku ubrania dla kobiet spodziewających się dziecka uważała za brzydkie. Wymyśliła więc wygodne dzianinowe sukienki i wstawiała je do butiku męża. Od razu zapragnęły ich awangardowe paryżanki. Fakt, że twórczy debiut Rykiel przypadł na tak szczególny moment jej życia, przesądził o podejściu Soni do mody, twierdzą krytycy. To dlatego ubrania projektantki zawsze były zmysłowe, pełne ozdobnych detali, ale też praktyczne. Rykiel jako jedna z pierwszych zrozumiała, że kanony mody dyktowane przez mężczyzn odchodzą w przeszłość. A potrzeby klientek określa ich styl życia, a nie dążenie do wyimaginowanego ideału. - Dla kobiety ważne jest, by mogła się swobodnie poruszać, pójść z dziećmi na spacer, a potem szybko wskoczyć do autobusu. Seksowne ubranie musi być wygodne - mówi Rykiel.

Dziedzictwo rewolucji

W 1968 roku Sonia otworzyła własny butik na Saint-Germain, ulicy, po której w latach 50. i 60. spacerowali najważniejsi intelektualiści i artyści Paryża. W położonej nieopodal sklepu kawiarni Café de Flore dyskutowali o filozofi i Sartre i Simone de Beauvoir. Na witrynie sklepu oprócz ubrań projektantka umieszczała książki zaprzyjaźnionych pisarzy i wydawców. Zaintrygowani aktywiści zaglądali do środka. Oni obmyślali przewrót społeczny, ona wywracała do góry nogami reguły mody. Jako pierwsza uznała, że chowane dotychczas szwy ubrań mogą być ozdobą. Wprowadziła nadruki z liter i słów, które zmieniały zwykłą bluzkę w manifest polityczny albo ekstrawaganckie dzieło sztuki. Z tych zdobyczy w latach 80. korzystali awangardowi projektanci w Antwerpii i Tokio. Z okresu rewolucji intelektualnej Rykiel wyniosła też upodobanie do czerni i granatu, których z typową dla siebie przekorą nie uważa za barwy smutne. - Myślę, że czarny tak naprawdę jest wesołym i jaskrawym kolorem - twierdzi projektantka. - Ale wszystko zależy od tego, co z nim zrobisz. Z powodu studenckich zamieszek butik Soni Rykiel zaraz po otwarciu musiał zostać zamknięty (kiedy, dokładnie nie wiadomo, bo projektantka raz mówi o jednej dobie, raz o dwóch tygodniach i nie przejmuje się własną nieścisłością). Ale krótki czas, przez który działał, wystarczył, by utrwalił się w pamięci Paryżan jako miejsce niezwykłe.

Niezła ze mnie złodziejka

O stylu Rykiel mówi się, że jest ponadczasowy, nienastawiony na szokowanie czy efekciarstwo. Motywy wypracowane w ciągu czterdziestu lat wciąż powracają. Długie pasiaste swetry, które można nosić zamiast tuniki, obcisłe dzianinowe bluzki, połyskujące czarne sukienki pojawiają się konsekwentnie w kolejnych kolekcjach. Za każdym razem trochę inne, ale natychmiast rozpoznawalne dla koneserów. Dzieje się tak, chociaż od 2000 roku marką zarządza Nahtalie Rykiel, córka Soni. Od 2007 jest także prezesem firmy. - Początkowo ojciec był przeciwny, żebym zajęła się domem mody, bo uważał, że dzieci, które pracują dla rodziców, nie mają szansy pokazać, ile są naprawdę warte - opowiada następczyni Soni. Dlatego przejmowała stery stopniowo. Gdy miała dwadzieścia lat, wystąpiła jako modelka na pokazie matki. Ale pewności siebie nabrała dopiero po współpracy z Robertem Altmanem przy fi lmie Pret-a-Porter. Reżyser zatrudnił ją jako dyrektor kreatywną. Kiedy skończyły się zdjęcia, Nathalie oznajmiła, że odtąd chce odpowiadać za stronę artystyczną pokazów Soni. Sama nie umie szyć, jednak ma wyczucie stylu i kobiecych potrzeb. - Ale do dziś codziennie omawiam z mamą przez telefon najważniejsze bieżące sprawy - mówi pani prezes. - Uzupełniamy się, na zmianę gramy to rolę artystki, to znów twardej bizneswoman. Nasza współpraca jest bezproblemowa - jak twierdzi w każdym wywiadzie Nathalie.

Czy między matką i córką rzeczywiście nie ma rywalizacji? Wygląda na to, że nie. W każdym razie przeczy temu pokaz, który w październiku 2008 r. Nathalie zaaranżowała z okazji czterdziestolecia marki. Zaprosiła wielkich kreatorów mody do zinterpretowania stylu Soni Rykiel. Widzowie zobaczyli m.in. kreacje Jeana Paula Gaultiera, sióstr Rodarte, Matthew Williamsona i Stelli McCartney. Wszyscy projektanci udowodnili, że przełomowe pomysły Rykiel nadal pobudzają wyobraźnię. A prasa uznała show za najbardziej spontaniczne wydarzenie ostatnich lat. Osiemdziesięcioletnia Sonia, mimo że formalnie nie kieruje marką, nie stoi bezczynnie w cieniu. Nie ma w sobie nic z matrony. Jak udaje się jej nadążać za duchem czasów? - Czuję się jak złodziejka, kradnę słowo z książki, barwę z obrazu, fotografi i. Wszystko, co jest częścią teraźniejszości. Z tych fragmentów wypracowuję wizję kobiety przyszłości - opowiada. - To ważne, żeby czuć więź z tym, co dzieje się tu i teraz. Śledzę nowości w literaturze, sztuce, kinie. Jeśli w mieście, które akurat zwiedzam, nie pójdę do muzeum, mówię sobie potem "ty niedobra dziewczyno!". Sonia Rykiel wciąż publikuje powieści i eseje. Jedna z jej najczęściej cytowanych myśli pochodzi ze zbioru Collection Terminée, Collection Interminable (Kolekcja skończona, niekończąca się kolekcja): "Luksus to stan duszy. (...) Nie jest bogactwem, tylko pięknem; nie jest błyskotką, tylko blaskiem". I nawet krytykom twórczości Rykiel trudno się z nią nie zgodzić.

Lidia Pańków

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy