Reklama

Kayah: Zmieniam kryzysy w siłę

- Nauczyłam się szybko przerabiać takie kryzysy we własną siłę, albo też doping do radykalnej pracy nad swoją kondycją. Proszę mi jednak wierzyć, że większej loży szyderców w stosunku do mnie, niż ja sama, nie ma. Często moje utwory to także takie remedium i nauka dla mnie samej – mówi w rozmowie ze Styl.pl Kayah, która 26 czerwca wystąpi na Polsat SuperHit Festiwal 2021 w Sopocie.

Katarzyna Pruszkowska: Za kilka dni wystąpisz na festiwalu w Sopocie - to duże wydarzenie, tym bardziej, że przez wiele miesięcy nie miałaś kontaktu z publicznością. Jakie towarzyszą ci emocje?

- Szczerze mówiąc, czuję się trochę jak debiutantka. A co czuje debiutant, łatwo się domyśleć. Mogę jedynie liczyć na swoje wieloletnie doświadczenie i dojrzałość, która pozwala mi na dystans. Jedno jest pewne, że będę oprócz stresu mieć super radość, bo będzie to występ z przekazem, w duecie z wyśmienitą wokalistką, ale i świetną duszyczką, do której mam ogromną słabość. Mowa oczywiście o Viki Gabor. Wszystko wskazuje też na to, że wraz z zespołem będziemy mieć dla słuchaczy pewną niespodziankę, zatem zapraszam wszystkich serdecznie przed telewizory. 

Reklama

Czy występ, na krótko po premierze nowego utworu, o którym zaraz porozmawiamy, wiąże się z większym stresem? A może to dodatkowy powód do ekscytacji?

- Ja zawsze uwielbiam prezentować moje nowości. Na swoim koncie mam masę singli, a niestety często popularne telewizyjne koncerty wymagają, by prezentować utwory już bardzo znane. Wszyscy mniej więcej znają moje przekonania, wiedzą, jakie jest moje stanowisko w wielu społecznych kwestiach. 

-  Znajdziecie to także w moich piosenkach. 

Kilka dni temu miała premierę twoja najnowsza piosenka - "Kochaj różnym być". Piosenka o miłości, ale nietypowa, bo nie śpiewasz w niej o kochaniu kogoś, ale siebie samej/samego. I to do siebie bez żadnego "ALE" - "kochałabym siebie, ale jestem za gruba", "kochałbym siebie, ale jestem za niski". Po prostu "kochaj różnym być/ kochaj, więcej nic", bez żadnych warunków. Możesz powiedzieć, że darzysz siebie taką miłością? 

- Bywam wobec siebie bardzo krytyczna i wymagająca, to fakt. Faktem jest także to, że nie powinnam przestawać pracować nad samoakceptacją i miłością własną. Ale nie mam wątpliwości, że jestem bardzo szczera w deklaracjach szacunku dla drugiego człowieka i akceptacji jego odmienności.

Jak wyglądała twoja droga do samoakceptacji? 

- To chyba jest teren przypominający kwitnący ogród. Nie wolno go zaniedbać. Mam swoje dobre i złe chwile, jak każdy. Prawdopodobnie chwil dołowania mam nawet czasem więcej -  z powodu wykonywanego zawodu, który wystawia nas cały czas na krytykę, często niekonstruktywną i złośliwą, powodowaną zazdrością, czy kompleksami. Choć zdążyłam się do tego przyzwyczaić, nie zawsze bywam impregnowana. Wolałabym oczywiście zawsze móc to zignorować lub nie dawać satysfakcji, ale jestem także tylko człowiekiem.

- Często moje utwory to także takie remedium i nauka dla mnie samej. Tak jest np. z "Po co", które namawia do widzenia zawsze szklanki do połowy pełnej, jak i ostatnie "Kochaj różnym być" to właśnie takie silne wsparcia też dla mnie, by wierzyć w rzeczy, o których czasem zapominamy. 

W zaakceptowaniu i pokochaniu siebie może pomagać nam muzyka, w tym utwory takie, jak "Kochaj różnym być" czy "Po co" ze słowami "Gdy się obudzi w tobie lęk/ Że jutro będzie bardzo źle / Bo wszyscy wkoło straszą cię/ Ty machnij ręką nie daj się", filmy, książki, przyjaciele. W czym ty znajdowałaś inspirację lub ukojenie?

 - Jestem sprawnym obserwatorem. A życie jest niekończącym się źródłem inspiracji. W równowadze pomogły mi mądre lektury, ale także zgłębianie różnych dróg duchowych uczących uniwersalnych praw. Mam poza tym chyba naturalny talent do odróżniania dobra od zła, szczerości od fałszu, tego co przyzwoite od nikczemności. To bardzo ułatwia życie i odnalezienie się w nim. 

W "Kochaj różnym być" śpiewasz: "bo tak długo jak kochasz siebie sam/ możesz kochać świat". Czy zmiany w tobie, związane z ukochaniem siebie, zrozumieniem, akceptacją, sprawiły, że inaczej spojrzałaś na świat i innych ludzi?

- Nie zakładajmy od razu, że jestem mistrzynią samoakceptacji. Potrafię polec na tym i ja. Ale nie musiałam niczego szczególnego zmieniać w moim podejściu do świata i ludzi. W dzieciństwie miałam cudowne autorytety w postaci np. mojej Babci, która kochała ludzi ze wzajemnością. Nakarmiła głodnego, przenocowała tego bez dachu nad głową, nigdy nie oceniała książki po okładce. To pozostaje w człowieku na zawsze.

Proces wychowania, wpływ grupy rówieśniczej, normy obowiązujące w społeczeństwie - co, twoim zdaniem, wpływa na to, że często trudno nam pokochać samych siebie? 

- Pierwszy etap to bezwarunkowa miłość rodziców. To ona sprawia, że nie musimy być jacyś, by zasłużyć na czyjąś miłość. Wystarczy, że jesteśmy sobą. Gdy nie ma tej podstawy, rzeczywiście coraz trudniej o samoakceptację w późniejszych latach życia. Do tego media, kreujące nierzeczywiste ideały, którym w prawdziwym świecie trudno dorównać, nie ułatwiają sprawy. Z pewnością kuleje też edukacja. 

- Izolacja ludzi, zamykanie się w domach i w wirtualnym świecie mediów społecznościowych także nie pomaga. Ale jest też dobra wiadomość: "rzeczywisty świat, ma początek w nas, siłą woli można go na lepsze zmieniać" i tego wszystkim życzę, by poczuli w sobie moc, siłę i miłość do siebie samych, a co za tym pójdzie - miłość do świata.

Teledysk do piosenki o kochaniu siebie kipi kolorami - dosłownie i w przenośni, bo do współpracy zaprosiłaś wielu ludzi: znanych i nieznanych, par hetero i homo-seksualnych, wysokich i niskorosłych, poruszających się o własnych siłach i jeżdżących na wózku inwalidzkim. Skąd pomysł na klip i jak udało ci się zebrać tak różnorodną ekipę?

- Trochę pracy to kosztowało, ale większość ludzi z pewnością nieraz spotyka się z odrzuceniem i niezrozumieniem. Dedykujemy ten utwór wszystkim tym, którzy choć przez chwilę podczas oglądania tego klipu poczują się lepiej, z nadzieją, by nigdy nie mieli poczucia osamotnienia lub winy, że różnią się od innych. W różnorodności tkwi uroda tego świata i święcie w to wierzę. Jeśli nie umiemy jej zaakceptować znaczy, że mamy jakiś problem i czujemy się zagrożeni. A to oznaka słabości.

- Wszyscy, którzy pojawili się w klipie, to albo nasi znajomi, albo znajomi naszych znajomych. Z wielkim entuzjazmem i chęcią pojawili się na planie teledysku w studiu Black Heart Space. 

- Nikogo nie malowaliśmy, nie czesaliśmy, nie przebieraliśmy. Wiedzieli, że tak jak przyjdą, tak ich nagramy. Zależało nam bardzo na tym, by w pełni byli sobą. 

- Krzysztof Szlęzak, który realizował klip, fantastycznie to później wszystko zmontował, tak by jeszcze podbić każdy akcent muzyczny. To czuć w odbiorze, niesamowite jest też to, że ten klip bardzo wiele osób pobudza nie tylko do tańca, ale także totalnie wzrusza. Piszą nam o tym. To cudowne doświadczenie. 

W twojej piosence widzę zachętę do tego, by przestać się wstydzić, przestać przepraszać za swoją "inność", przestać się bać. Mam jednak wrażenie, że nadal wielu ludzi się boi - boi się wyróżniać lub boi się ludzi innych od siebie. Jak myślisz - dlaczego? 

- Jeśli ludzi za ich inność, na którą często nie mają wpływu, spotkał bolesny ostracyzm, chcą się wtopić w tłum, bo tak niby bezpieczniej. Ale z pewnością nieszczęśliwie, co, prawdopodobnie, zbiera straszliwe pokłosie. Jeśli zaś chodzi o strach przed innymi, wydaje mi się, że jego początek tkwi we własnych kompleksach, braku pewności lub poczucia własnej wartości. Często też ludzie boją się tego co nieznane, albo demonizowane. Wierzę, że pokłady empatii ma większość z nas. Trzeba tylko to odkryć.

Do współpracy zaprosiłaś Nicka Sincklera, który również łamie schematy - urodził się w NYC, ale karierę zawodową związał z Polską, tu poznał partnera, z którym w 2017 roku wziął ślub. Na pewno poczuliście, że coś was łączy, skoro zdecydowaliście się nagrać "Kochaj różnym być" razem. Ale zapytam przekornie - czy to, że się różnicie, również było wzbogacające?

- Nicka znam wiele lat, łączą nas wspomnienia wspólnych tras koncertowych, gdzie był moim chórzystą. Uwielbiam jego niecodzienną energię, ale i odwagę. Uważam go za bardzo utalentowanego wokalistę i cudowną duszę, pełną pozytywnej energii. Oczywiście kiedy się na nas patrzy, różnice są widoczne gołym okiem: inna płeć, inny kolor skóry, inne gabaryty, inna narodowość, wiek, inny temperament... 

 "I my możemy być melodią/ i jak piękny akord razem brzmień/ razem cieszyć się harmonią" - wyobraźmy sobie na chwilę świat, w którym wszyscy ludzie się kochają, akceptują; nie hejtują i nie dokładają sobie cierpienia myśląc o sobie źle. Jak podoba ci się ta wizja?

 - Być może naiwnie utopijna, ale z drugiej strony od każdego z nas z osobna, zależy by stała się realna. Już Lennon o tym śpiewał, żeby sobie to wyobrażać. Jeśli wierzyć, że nasze myśli, wizualizacje, a co za tym idzie nasze postępowanie, kreują rzeczywistość, czemu nie spróbować? Na ogół mamy jednak wpływ czym i kim się otaczamy, czym się karmimy, jak postępujemy i jak reagujemy na to co nam się przydarza, więc dużo zależy od nas samych.

 Nasz wywiad na pewno przeczytają osoby, dla których słowa o miłości do siebie są trudne. Mierzą się z problemami, nie wierzą w swoja wartość, nie lubią siebie. Co byś im powiedziała? 

 - Rozumiem was. Wszystko jest ok. To powszechne. Pogadajmy.

Zobacz także:

Muzyka w głębi lasu. Historia Opery Leśnej w Sopocie

Krzysztof Ibisz relaksuje się w SPA i zbiera siły przed Polsat SuperHit Festiwal!

Szlak Wzgórz Szymbarskich. Szwajcaria Kaszubska na pieszo

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kayah | Sopot | festiwal | Polsat SuperHit Festiwal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy