Reklama

Egzamin z tolerancji

„Mamo, jestem homoseksualistą", „Mamo, jestem lesbijką”. Nie miały nic przeciwko mniejszościom seksualnym, dopóki nie usłyszały tych słów od własnych dzieci. Chciały współczuć, a zaczęły się wstydzić. Były pewne, że spróbują pomóc, a zajmowały się tylko tym, jak ukryć kłopotliwą sprawę. I ciągle miały nadzieję: może to się leczy, może to minie? Ujawnienie preferencji seksualnych własnego dziecka było dla Małgorzaty, Anny i Katarzyny sprawdzianem miłości. Ile kobiet w Polsce przeżywa podobny dramat?

Małgorzata: Wciąż pamiętam dzień, w którym mi powiedziałeś. To było po twoich 21. urodzinach, pięć lat temu. Staliśmy razem na dworcu. Sprytnie to obmyśliłeś – jechałeś na wakacje, za chwilę odjeżdżał pociąg. „Mamo, wiesz... Maciek, któremu wynajęłaś u nas pokój, to mój partner” – powiedziałeś. Zdążyłam tylko krzyknąć: „Synu, co ty mówisz?! Złamiesz mi życie”. I pociąg ruszył. A ja jeszcze długo stałam na peronie i płakałam. Nie przestawałam płakać przez następne dwa tygodnie.

Może to jeszcze zmienisz synu?

Zanim wróciłeś, musiałam wyjechać do Anglii. Zarabiałam tam na twoje studia. Napisałam do ciebie list: „Synku, twój tata zginął w wypadku, zanim się urodziłeś. Byłam samotną matką. Może cię przytłaczałam? Teraz boisz się kobiet. Ale może to nie jest wrodzone? Może to tylko moda, ucieczka od czegoś? Skazujesz się na straszne życie. Myślisz, że Polska to jakiś gejoland?! To konserwatywny kraj. Błagam cię, przemyśl to. A ja? Pomyślałeś o mnie? Wiesz, że kupiłam domek na wsi. Marzyłam: emerytura, wnuki biegające w ogrodzie. Pozbawiłeś mnie tego. Jasiu, proszę cię, odpisz”. Nie odpisałeś.

Reklama

Analizowałam przeszłość. Gdzie był błąd? Miałeś dwa lata, gdy moja koleżanka psychiatra powiedziała: „Gośka, żebyś tylko geja nie wychowała”. Że niby samotnym matkom to się zdarza. A ja nie chciałam, żeby przez nasz dom przewijali się kolejni „wujkowie”. Ale dbałam, żebyś miał kontakt z mężczyznami. Co roku jeździliśmy na wakacje do przyjaciół, którzy mieli trzech synów. I poprosiłam mojego brata, żeby poszedł z tobą do męskiej toalety i pokazał, jak się robi siusiu do pisuaru. Wszyscy mi zazdrościli, że mam takiego grzecznego syna. Zawsze bawiłeś się w kącie, nie wyrzucałeś rzeczy z kredensu.

Byłeś trochę inny, ale ja też. Ubierałam się awangardowo. Uczyłam cię, że trzeba cenić swoją indywidualność. Powtarzałam: „Idź, synku, własną ścieżką”. I poszedłeś. A to mnie dobiło. Chciałabym, żebyś mnie znów przytulał. Miałeś 13 lat, gdy zerwałeś ze mną kontakt fizyczny. Nagle. Wcześniej byłeś taką przylepą. Teraz, gdy siadałam obok ciebie na tapczanie, przed telewizorem, przesiadałeś się na fotel. A tapczan był szeroki na dwa metry.

Myślałam: „Chłopcy tak mają”. Kiedy kolejny raz wyjeżdżałam do Anglii, zapytałeś, czy twój kolega Maciek może u nas zamieszkać. Powiedziałam, że tak, jeśli dołoży się do czynszu. Koleżanka z Anglii, przez którą przekazałam paczkę dla ciebie, zadzwoniła do mnie potem: „Musisz się pozbyć z domu tego geja, który mieszka z twoim synem!”.

Pomyślałam wtedy, że jest przewrażliwiona. Czasem zastanawiam się, czy to wszystko nie przez to, że zgodziłam się na sublokatora? Ale powiedziałeś, że Maciek nie był twoim pierwszym partnerem. Wiesz, ja go naprawdę lubiłam. Studiował filozofię. Czytał Hessego, Jelinek. A ty? Spóźnialski, niezorganizowany. Mówiłam, że on cię zostawi. I tak się stało. Nie czułam ulgi, bo widziałam, że naprawdę go kochasz.

Gdy lekarz powiedział, że Maciek może mieć raka, pierwszy raz w życiu widziałam cię płaczącego. Żałuję, że nie ułożyłeś sobie z nim życia. Teraz podsuwasz mi te broszurki, że gejami się rodzimy. Nie wierzę, że zawsze to wszystko tylko przez geny. Bici zwykle biją, dzieci alkoholików wpadają w uzależnienia, te z rozbitych domów częściej się rozwodzą. „Może powiesz rodzinie”, zaproponowałeś. Nie, wykluczone. To twoje sprawy i sam je załatwiaj. Gdy ciotka dopytywała: „ma już dziewczynę?”, powiedziałam: wiele. Nie kłamałam. Koleżanki zawsze się tobą interesowały – jesteś przystojny. Nie, nie wstydzę się ciebie. Jeśli poprosisz, pójdę z tobą na Paradę Równości... Ale po co to ostentacyjne „ujawnianie się”? Nikt nie chodzi po ulicy z karteczką: „Jestem niewierząca”, „Jestem bezpłodna!” itp. Po co ogłaszać światu „jestem inny!”? Wiem, że wyszedłeś ze ślubu koleżanki. Nie mogłeś patrzeć na coś, co nigdy nie będzie ci dane.

Chcę, żebyś miał swoje prawa, ale „małżeństwo”?! To słowo jest zarezerwowane dla związku kobiety z mężczyzną. Może nazwać to „partnerstwo”? Chciałabym, żebyś miał rodzinę. Przyjdę na twój ślub, nawet jeśli miałby być z mężczyzną. Boję się, że zakochasz się w kimś nieodpowiednim. Ale już długo jesteś sam. Masz wielu znajomych, chodzisz z nimi na imprezy. Dużo pracujesz – może od czegoś uciekasz? Zastanawiam się, czy jesteś szczęśliwy? Nie pytam, bo uznasz, że matka się wtrąca. Nie nosisz już ubrań, które ci kupowałam.

Maciek zmienił twój styl. Raz mi się wyrwało: „Te twoje gejowskie obcisłe garniturki!”. Teraz już się pilnuję. Ale gdy wkładasz te białe spodnie, nie ma wątpliwości – gej. Tak, urodziłam geja. To nie moja wina. Córki nie pytałabym: „Dobrze ci w łóżku z mężem?”. Ciebie też o nic nie wypytuję. Ale fizyczna strona miłości gejowskiej mnie brzydzi. W Anglii wynajęłam raz pokój, w którym wcześniej mieszkał gej. Szlifowałam język, czytając książki, które zostawił. Pamiętam szok – to były gejowskie harlekiny. Nie mówiłam ci, bo powiedziałbyś, że przesadzam, ale boję się tej neonazistowskiej organizacji, która na stronie internetowej zamieszcza nazwiska, zdjęcia, adresy gejów. Nigdy tam nie zajrzę. Nie chcę wiedzieć. Próbuję o tym nie myśleć. Przez pięć lat oswajałam się z myślą, że mam syna homoseksualistę. Już nie marzę, byś przestał być gejem, tylko żebyś nie zachorował.

Chciałam odetchnąć, a Ty przyszedłeś i powiedziałeś: „Jadę na rok do Turcji, jako wolontariusz. Będę działał na rzecz praw człowieka, w tym osób nieheteroseksualnych. – Zwariowałeś?! Skrócą cię tam o głowę!” – puściły mi nerwy. Odpowiedziałeś: „Mamo, chcę jechać i dać coś z siebie innym. W Europie już nie ma tyle do zrobienia”. Boję się o ciebie, data wyjazdu się zbliża... Co mogę zrobić? Szukam na nowo sensu życia. Już wiem, że starość nie będzie taka, jak myślałam. Muszę teraz zająć się sobą, znaleźć jakiś cel, niezwiązany z tobą. Żeby jakoś z tym żyć. A tamten list? Może go spal, bo jeszcze wpadnie w czyjeś ręce. Chyba wszystko zostało już powiedziane. Dziś napisałabym ci to samo. Może tylko wykreśliłabym zdanie, że przez ciebie moje życie straciło sens. To w końcu... twoje życie.

Pamiętaj, jestem z tobą

Anna: Córeczko, dziś pierwsza „rocznica” twojego ślubu z Marcinem. Ślubu, który się nie odbył. Pamiętasz? Biała suknia z welonem, dostarczyli ją z salonu w pięknym pudle. Długi tren nie mieścił się w garderobie. Powiesiłaś suknię na żyrandolu. Cofnęłaś się kilka kroków i powiedziałaś: „Patrzcie, panna młoda się powiesiła”. A potem dodałaś: „Czuję, jakbym wybierała się na stypę, a nie na własny ślub... Mamo, to wszystko nie ma sensu, jestem lesbijką”. Zaczęłam się śmiać. Zawsze lubiłaś prowokować, całkiem jak ja – latem jako jedyna opalałam się toples na plaży. Bawiły mnie twoje dziwne żarty, świetnie się rozumiałyśmy...

„Mamo, to nie jest dowcip! Próbuję ci coś powiedzieć! Nie słyszysz?!”, krzyknęłaś. Wtedy poczułam, że nie żartujesz. Usiadłyśmy przy stole. Powiedziałaś, że od dawna wolisz dziewczyny. Ale Marcin tak o ciebie zabiegał, że zgodziłaś się na ślub, dla świętego spokoju. Żeby mieć dom, żeby nikt nie zadawał kłopotliwych pytań, żeby nie być „inną”. „To małżeństwo nie ma sensu, nie mogę mu tego zrobić. Ani sobie”, powtarzałaś teraz. Przytuliłam cię.

Ojciec stał bezradnie w drzwiach pokoju. Słyszał wszystko. Milczeliśmy, patrząc na siebie. Przepraszam cię, że tak nas zatkało. W końcu powiedział: „Naradźmy się, co robimy”. Zdecydowałaś, że powiesz rodzinie prawdę: „Zaproszenia na ślub już wysłane, trudno. Ale nie chcę, wymyślać bajki, że niby Marcin zostawił mnie tydzień przed weselem. – Nie ma problemu, zrobisz, jak zechcesz” – powiedział ojciec niepewnym głosem. To był dla nas trudny sprawdzian. Zawsze uczyliśmy cię odwagi. Na historii w podstawówce przy całej klasie zapytałaś, dlaczego nie mówicie o Katyniu.

Byliśmy taką tolerancyjną rodziną. Ja, polonistka, analizowałam na lekcjach homoseksualne wiersze Rimbauda i Verlaine’a, ojciec pracował w telewizji i niczemu się już nie dziwił. W jego środowisku gej, lesbijka to tylko ekstrawagancja. Byliśmy nawet dumni, że Wrocław jest taki wyzwolony, gdy berlińscy homoseksualiści przyjeżdżali tam do pierwszego w Polsce gejowskiego klubu. Kiedyś tak swobodnie dyskutowaliśmy o tym z Tobą przy stole, teraz staraliśmy się trzymać fason. Ale byliśmy w szoku. W nocy nie mogłam zasnąć. Powiedziałam do ojca: „Może chociaż babci nie mówmy? Ma słabe serce”. A on na to: „O nią się nie martw. Pamiętasz, jak Kaczyński próbował zakazać Parady Równości? Babcia powiedziała wtedy: „Po co on się tak piekli. Powinien pozwolić tym panom, żeby przemaszerowali przez miasto. Przecież to żadni chuligani”. Roześmialiśmy się. Poczułam, że będzie dobrze. Że jakoś się ułoży. Jak? Tu moja wyobraźnia odmawiała posłuszeństwa.

Rodzina i znajomi przyjęli wiadomość ze spokojem. Tylko z ciotką Grażyną się pokłóciłam. Powiedziała: – „Boże, co za skandal w rodzinie! – Nie twoja sprawa – wybuchłam. – Przynajmniej moja córka nie skończy jak twoja, którą rzucają wszyscy faceci!”. Nie obchodziło mnie, że ją uraziłam. Każdego, kto miał coś przeciwko homoseksualistom, traktowałam teraz jak osobistego wroga. Teksty w stylu „Wiesz, że cappuccino to pedalska kawa?” ucinałam z gniewem: „Nie życzę sobie seksistowskich uwag!”. Ojciec się nawet śmiał, że mam obsesję politycznej poprawności. Jak każdy neofita. Potem przyszła kolejna próba. Minęło kilka miesięcy, a ty się zakochałaś. „Chciałabym, żebyście poznali Patrycję – powiedziałaś któregoś dnia. – Okej” – uśmiechnęłam się na siłę. Bałam się tego spotkania. Choć mówiłaś, że twoja dziewczyna robi doktorat na SGH, że jest miła, nie byłam pewna, czy ją zaakceptuję.Twój niedoszły mąż był wspaniałym mężczyzną – wykształcony, odpowiedzialny, opiekuńczy.

Cieszyłam się, że wejdzie do naszej rodziny. Dzwonek do drzwi. Wyjmowałam ciasto z piekarnika drżącymi rękami. „Boże, żebym tylko dała radę”, powiedziałam do siebie. Twoja przyjaciółka była ładna, kobieca, zadbana. Rozmawialiśmy przy stole o nowej wystawie Łodzi Kaliskiej, parytecie, Noblu dla Obamy... Na osobiste pytania nie miałam odwagi. Choć śmiałam się, gdy opowiedziała nam „mniejszościowy” kawał: „– Co lesbijka przynosi ze sobą na drugą randkę? – Meble. – A co przynosi na drugą randkę gej? – Gej? Jaka druga randka?!”. Ojciec chciał dobrze wypaść i zażartował: „Patrycja, jesteś chyba jeszcze fajniejsza niż Marcin”. Przez chwilę wydawało mi się, że wszyscy gramy scenę w filmie Almodóvara. Tylko że nikt nie krzyknął „kamera, stop!”. Patrzyłam na ciebie i myślałam: „Córeczko, robimy, co możemy. Nie chcemy ciebie stracić”. Gdy twoja dziewczyna wyszła, pomyślałam, że ją polubię. Że dam radę, skoro jest dla ciebie ważna.

Od tamtej wizyty minął prawie rok. Dziś już się nie wściekam, gdy ktoś powie w mojej obecności „Ciota, pedał, lesba”. I nie uświadamiam wszystkich wkoło, że Leonardo da Vinci był gejem. Niedawno koleżanka w pracy zagadnęła: „Wiesz, wczoraj w Tok FM była dyskusja o lesbijkach. Wypowiadała się jakaś Ewa, miała to samo nazwisko, co ty i...”. Przerwałam jej: „Tak, to była moja córka. Fajnie wypadła, no nie?”. I pomyślałam, że współczuję tym wszystkim wystraszonym rodzicom homoseksualnych dzieci, którzy ze strachu przed opinią sąsiadów żyją w ukryciu. Moja pewność siebie sprawiła, że nawet ci, którzy chcieli mi złożyć „kondolencje”, nie mieli odwagi, by to zrobić.

Wczoraj byłam u fryzjera. Wiesz, tego, który ma salon na Rynku i jeździ fioletową toyotą. Rozmawialiśmy o planach na długi weekend. „Jadę ze swoim chłopakiem do Pragi”, powiedział. Usłyszałam, jak mówię zwyczajnym głosem: „Tak? A wiesz, że moja córka jest lesbijką?”. Ucieszyło mnie, że to powiedziałam. Wciąż rozmawiamy o Tobie z ojcem. Trochę się martwiłam, że nie będziemy mieli wnuków. „A dlaczego mamy nie mieć?”, zapytał. Córeczko, chcę, żebyś wiedziała: jeśli będziesz chciała urodzić dziecko, niczego się nie bój, pomożemy ci. I tak w ogóle pamiętaj, że cokolwiek kiedykolwiek się zdarzy, kochamy cię.

Przed chwilą posprzeczałam się z ojcem, bo znów zapomniał zarejestrować mnie do dentysty. Trochę mnie poniosło. Nakrzyczałam na niego. I wiesz, co mi powiedział? „Jak zaraz nie przestaniesz, to zacznę żałować, że i ty nie jesteś lesbijką!”. Najpierw zamilkłam, a potem oboje zaczęliśmy się śmiać.

Żałuję, że cię urodziłam

Katarzyna: „Zostawiłeś otwarty komputer. Ogłoszenie na portalu towarzyskim: „Cześć, mam 19 lat. Chcę znaleźć kogoś, z kim będę uprawiał seks. To będzie mój pierwszy raz. Mam 185 cm, 80 kg, jestem w miarę wysportowany i zdrowy”. I twoja odpowiedź: „Cześć. Chętnie zrobię TO z Tobą. To nie będzie mój pierwszy raz :)”. Nie mogłam uwierzyć. „Rafał! Rafał!”, krzyczałam, ojciec wpadł do pokoju przerażony. Popatrzył na ekran: „Zabiję sukinsyna, zabiję!”, krzyczał. Dzwoniłam do ciebie chyba ze dwadzieścia razy, ale miałeś wyłączoną komórkę. Zapomniałam, że w środy masz angielski.

Wróciłeś, ojciec krzyczał: „Ty pedale, cioto!”. Uderzył cię w twarz. A ja ci nie współczułam. „Żałuję, że cię urodziłam!”, powiedziałam wściekła. Ojciec otworzył twoją szafkę, na wierzchu leżały zdjęcia nagich mężczyzn. Uprawiali seks oralny. Zrobiło mi się słabo. Liczyłam, że jednak zaprzeczysz. A ty powiedziałeś tylko: „Tak, jestem cholernym pedałem! Musicie z tym żyć!”. Poczułam obrzydzenie. Zdezynfekowałam wannę, deskę sedesową, nawet klamki.

Nie wiem, jak to mogło się stać. „Przecież spotykałeś się z tą Izą prawie rok?!” – zapytałam z nadzieją kilka dni później. – Próbowałem” – powiedziałeś, nie patrząc mi w oczy. – Zdradzałem ją. Z chłopakiem”. Pamiętam, jak oglądaliśmy razem Tajemnicę Brokeback Mountain. Ojciec rzucił pogardliwie: „No nie, przyniosłeś film o pedałach?”. Zrobiłeś się czerwony. Przez sekundę też się zastanawiałam, dlaczego akurat taki wybrałeś, ale wzięłam okładkę – osiem nominacji do Oscara. No jasne, przecież lubisz ambitne kino.

Cały czas się zastanawiam, skąd się to w tobie wzięło? Może kiedy zabrałam cię z sobą na Fashion Week? Wymyśliłeś sobie wtedy od razu, że zostaniesz projektantem mody. E tam, pomyślałam, pójdziesz na mecz koszykówki i ci się odwidzi. Będziesz chciał zostać sportowcem. Ale się uparłeś. Zdałeś na uczelnię artystyczną i ciągle powtarzałeś, że ta moda to na poważnie. A wszyscy wiedzą, że projektanci są zazwyczaj gejami. Wciągnęli cię w to środowisko. Jestem pewna, że gdybyś zdał na politechnikę, jak chcieliśmy, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej. Powiedzieliśmy ci, że musisz się leczyć. Zgodziłeś się na wizytę u psychologa. Pojechaliśmy do Lublina. Bałam się, że jak pójdziemy w Kielcach, ktoś się dowie. Ale to była tylko strata czasu. Psycholog powiedział, że to ja mam problem, nie ty. Tak, mam problem, ma go cała nasza rodzina. Ojciec pracuje w policji, ja w urzędzie miasta. Wiesz, co będzie, gdy ludzie się dowiedzą? Stracimy szacunek, kto wie, czy nie pracę. Zaszczują nas. Na razie nikt nic nie wie, ale jak idę ulicą, boję się, że usłyszę: „Patrzcie, to ta matka geja!”.

Ojciec ma nowy pomysł. Chce cię zaprowadzić do agencji towarzyskiej. Mówi, że jak zobaczysz, co znaczy namiętna kobieta, problem sam zniknie. Ja siedzę na forach internetowych. Przeczytałam niedawno, że czasem winne są problemy w ciąży. A ja chorowałam na nerki i brałam furagin. Potem lekarz mówił, że to źle. Ktoś pisał, że często geje mają nadopiekuńczą matkę i dominującego ojca. „Boże, u nas tak jest – pomyślałam. – A ja wciąż obwiniam ciebie”. Jeden z psychologów powiedział mi, że wielu naukowców podejrzewa, że w niektórych przypadkach homoseksualizm nie jest wrodzony – to tylko wynik urazów z dzieciństwa, więc można próbować to leczyć.

Żałuję, że twój komputer zawiesił się właśnie wtedy, gdy weszłam do pokoju. Wolałabym nie wiedzieć.. Od tamtego dnia nic mnie nie cieszy. Dręczę się myślami, że to kara za jakieś nasze grzechy. Przypominają mi się wstydliwe sprawy... Nie chciałam urodzić twojej starszej siostry. Myślałam żeby usunąć ciążę. A dwa lata temu kupiłam zegarek na straganie. Hermes. Za trzysta złotych. To nie była podrobka, więc musiał być kradziony. Położyłam go wczoraj w kościele na tacy. Od dnia, w którym się dowiedziałam minęły cztery miesiące. Wyjechałeś na studia do Lublina. Odwiedzasz nas tylko w niedzielę. "Podaj sól". "Proszę". "Dziękuję" - tak wyglądają dziś nasze rozmowy. Twoja siostra pociesza: "Mamo, jakoś się ułoży". Na razie to dla wszystkich świeża sprawa. Cieszmy się, że Daniel żyje. Że nie jeździ na wózku.

Pamiętasz, jak miał wypadek i dachował? Lekarze powiedzieli, że cudem przeżył”. Pomyślałam w tamtej chwili: „Szkoda, że przeżył”. Może i dla ciebie, i dla nas byłoby lepiej, gdyby cię wtedy nie odratowali... Wiem, że to straszne myśli. Ale gdy widzę w telewizji tych facetów w różowych swetrach, dziwnych fryzurach, którzy się tak straszliwie mizdrzą... Twoja siostra mówi, że myślę stereotypami. Że mylę gejów z transwestytami. A ja się tylko zastanawiam, jak ty będziesz żył? Kielce to zaścianek! Tu nie masz przyszłości, nie możesz wrócić do domu. U nas toleruje się geja, jeśli jest prezenterem albo aktorem. Ty jesteś nikim. Może wyjedziesz do Warszawy albo Berlina? Ale co cię tam czeka?

Z ojcem w ogóle nie da rozmawiać o tej sprawie. Siostra trzyma twoją stronę. Mówi, że niepotrzebnie dramatyzuję. Zawsze chciała mieć dwójkę dzieci. Teraz żartuje: „Urodzę troje, jedno za Daniela”. Nie potrafię się z tego śmiać. A uważałam się za tolerancyjną. Dopóki to nie dotyczyło ciebie, mówiłam „Homoseksualiści? Przecież to ludzie jak inni”. Kiedyś przeczytałam, że matka Waldorffa, gdy poznała jego partnera, powiedziała: „Witam drugiego syna”. Podziwiam ją. I źle mi z tym, że ja nie jestem taka otwarta. Na studiach czytałam wiersze Sylvii Plath. Dziwiłam się, jak kobieta, która ma dzieci, może myśleć o samobójstwie! A dziś sama mam takie chwile, że chciałabym ze sobą skończyć. Ojciec też zamknął się w sobie. Gdy schodzę do piwnicy, boję się, że zobaczę go wiszącego na sznurze. Nawet nie wiesz, jak mi z tym wszystkim ciężko.

Agnieszka Sztyler

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy