Reklama

Anna Henryka Pustowójtówna. Z karabinem na Moskali

Zaraz po zakończeniu szkoły Anna Henryka zaangażowała się w polski ruch patriotyczny /Agencja FORUM

Kiedy wsiadła na konia w męskim przebraniu, postawiła wszystko na jedną kartę. Społeczeństwo nie miało litości dla takich jak ona, a ostre ludzkie języki już wkrótce miały zacząć smagać ją najpodlejszymi plotkami. Mimo wszystko Anna rzuciła podwójne wyzwanie – i zaborcy i temu, czego oczekiwano od polskiej patriotki.

W życiu Anny Henryki od początku nic nie było proste. Urodziła się 26 lipca 1838 roku w Wierzchowiskach koło Lublina. Jej matką była Marianna z Kossakowskich, polska szlachcianka, a ojcem generał major Trofim Pawłowicz Pustowojtow, z pochodzenia Węgier, oficer carskiej armii. Anna miała jeszcze dwójkę starszego rodzeństwa - siostrę Julię i brata Nikołaja Władimira, który, podobnie jak ojciec, zrobił później karierę w carskiej armii. Choć ojciec kazał jej kłaniać się carowi i chodzić do cerkwi, uparta dziewczynka czuła się Polką i katoliczką. Wszystko za sprawą babki.

Reklama

Małżeństwo Marianny i Trofima nie przetrwało. Jeden z biografów Anny, Franciszek Gawroński, wspominał o trudnym charakterze ojca, który mógł się przyczynić do rozpadu rodziny. Pustowójtow wyjechał do Petersburga, a jego żona osiadła w Żytomierzu. Najmłodsza Pustowójtówna ostatecznie została oddana pod opiekę swojej babce, hrabinie Brygidzie Kossakowskiej. Starsza dama, znana ze swojego gorącego patriotyzmu, nie umiała wybaczyć córce ślubu z carskim żołdakiem. Wiedząc, że w tej sprawie już wszystko stracone, zajęła się "właściwym" wychowaniem wnuczki. 

W szkole dla panien

Anna rozpoczęła naukę najpierw w Lublinie, w Szkole Wyższej Płci Żeńskiej Zgromadzenia Panien Wizytek, a później wraz z siostrą trafiła do Puław. Podjęła tam edukację w kształcącym panny z dobrych domów instytucie żeńskim, gdzie otoczona była przez 300 Polek i około 50 Rosjanek, które traktowane tam były jak cudzoziemki. Uczennice przyswajały wiedzę przewidzianą dla dziewcząt z ich klasy społecznej - język polski i literaturę, języki rosyjski, francuski i niemiecki, matematykę, historię, geografię, religię, czy  przedmioty "kobiece", mające wykształcić je na dobre panie domu. Anna Henryka instytut ukończyła jako wykształcona zgodnie z duchem swojej epoki młoda dama, o dobrym pochodzeniu i obdarzona urodą.

W roku 1859 lub 1860 Pustowójtówna wyjechała do Żytomierza, do matki. Rodzice chcieli wydać ją za mąż i, jak pisze jeden z jej biografów, znalazł się nawet carski oficer zainteresowany ożenkiem. Wbrew nadziejom matki, Anna odmówiła zalotnikowi i w 1861 roku wróciła do Lublina, gdzie znalazła się znów pod wpływem swojej babki. Tam też zaangażowała się w polski ruch patriotyczny. Jako młoda kobieta brała udział w demonstracjach antyrosyjskich. Wiele z nich odbywało się w klimacie idealistyczno-mistycznym. Część Polaków wierzyła wówczas, że z krzyżem w ręku i siłą moralną zdołają wyzwolić kraj spod władzy zaborców. Organizowano procesje religijne w święta narodowe, śpiewano publicznie pieśni patriotyczne. Jednak wszystko to nawet na krok nie przybliżało Polski do odzyskania niepodległości.

W czasie jednej z takich manifestacji patriotycznych, z okazji rocznicy unii polsko-litewskiej, Anna, która szła na czele przebrana za wiejską dziewczynę, została aresztowana. Już wcześniej carscy urzędnicy zwracali jej uwagę, że nie wypada, by córka generała rosyjskiego wdawała się w takie "awantury". Tym razem nie było odwrotu. Sporządzono raport, który trafił do rąk carskiego namiestnika urzędującego w Warszawie.

W odpowiedzi posłaniec dostarczył do Lublina polecenie zapakowania niepokornej Pustowójtówny do kibitki i odstawienia jej w towarzystwie żandarmów do prawosławnego klasztoru w Moskwie. Po ojcu oficjalnie wyznawała obrządek wschodni (według przepisów z 1836 roku dzieci z małżeństw mieszanych otrzymywały wyznanie po ojcu), jednak dla niej religią, którą sama wybrała, był katolicyzm. Aby wybawić ją od przynależności do prawosławia, sfałszowany został nawet jej akt chrztu. Postarzono ją o kilka lat, tak by załapała się na wcześniej obowiązujące przepisy i oficjalnie przynależała do religii swojej matki-katoliczki.

Początkowo babka i wnuczka nie brały rozkazu na poważnie. Wierząc, że sprawa rozejdzie się po kościach, nie kiwnęły nawet palcem w celu przygotowania się do przymusowej wyprawy w głąb Rosji. Gdy pod dom zajechała kibitka z żandarmami i Anna dostała dwie godziny na przygotowanie się do wyjazdu, przestały powątpiewać.

Podróż na wschód

Wywożoną na wschód młodą kobietę żegnały tłumy. Władze obawiały się nawet możliwego wybuchu zamieszek. Ostatecznie Anna sama uspokoiła zebranych. W drodze do Moskwy zachorowała na zapalenie płuc, co potwierdzają świadectwa lekarskie mówiące o tym, że dalsza podróż może być niebezpieczna dla jej życia. Dodatkowo Pustowójtówna sprytnie zaczęła wykorzystywać mistyfikację z aktem chrztu. Carscy urzędnicy uznali, że zamknięcie katoliczki w prawosławnym klasztorze mogłoby wywołać zgorszenie i niepokoje. Na szczęście dla więźniarki, w międzyczasie zmienił się także namiestnik w Warszawie, który zdecydował że ma ona zostać odwieziona do domu swojej matki w Żytomierzu. Przy okazji pozbył się problemu, podrzucając kukułcze jajo innemu generałowi-gubernatorowi.

Miasto Żytomierz, choć położone na wschodzie, było na wskroś polskie. Anna, gdy tylko wydobrzała po chorobie, w 1862 roku natychmiast rzuciła się w wir działalności. Niedawne represje ze strony cara tylko jej pomogły. Szybko stała się popularną działaczką, przysparzając carskiego namiestnika, pod którego jurysdykcję teraz podlegała, o niemały ból głowy. Nie wiedząc, co zrobić z tą zaciętą generalską córką, angażującą się w polskie awantury, wysłał on zapytanie do samego cara Aleksandra II. Wyrok był identyczny jak poprzednio - zamknięcie w prawosławnym klasztorze. Pustowójtówna tym razem nie czekała na kibitkę z żandarmami. Przywdziała męski strój i zbiegła z Żytomierza.

W kraju czuć było przygotowania do kolejnego zrywu niepodległościowego, a tajne organizacje tworzyły oddziały militarne. Anna, opuściwszy ziemie znajdujące się pod rządami cara, chciała przyłączyć się do tworzonych za granicą polskich wojsk. Kiedy 22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie nazwane później styczniowym, nie tracąc ani chwili przedarła się spowrotem przez granicę i dołączyła do walki.

Anna czy Michał?

Anna trafiła do oddziału generała Mariana Langiewicza, który przyjął ją na swojego adiutanta. Tajemnicą poliszynela było to, że Pustowójtówna, podająca się za niejakiego Michała Smoka, jest w rzeczywistości kobietą. Jako adiutant zajmowała się tłumaczeniem korespondencji Langiewicza, roznoszeniem rozkazów i tłumaczeniem w trakcie przesłuchań schwytanych rosyjskich żołnierzy. Razem ze swoim oddziałem brała udział w kilku bitwach, między innymi w jednej najkrwawszych bitw powstania styczniowego - w zakończonym zwycięstwem Polaków starciu pod Grochowiskami 18 marca 1863 roku.

Pustowójtówna nosiła męski strój i czapkę krakowską. Do lewego boku miała przytroczoną szablę, a za pasem zatknięty oprócz niej rewolwer i nóż. Jak każdy inny żołnierz powstania strzelała i jeździła konno. Na równi z innymi cierpiała niewygody, spała na ziemi, doświadczała głodu, długich marszy i niewygód. Dzięki wrodzonemu uporowi udało jej się zdobyć szacunek towarzyszy broni, z których żaden nie odważał się posunąć za daleko względem niej jako kobiety. Ze względu na bliską relację, jaka łączyła ją z generałem Langiewiczem, plotkowano o ich romansie, jednak nie ma żadnych konkretnych dowodów na potwierdzenie wspomnianej pogłoski. Po ukazaniu się w 1903 roku dramatu "Dyktator", którego fabuła zawierała wątek romansowy Langiewicza i Pustowójtówny, odezwały się pełne oburzenia głosy osób pamiętających tamte wydarzenia.  

Zaledwie kilka tygodni po wybuchu walk, dzień po wygranej pod Grochowiskami, Pustowójtówna usiłowała wraz z generałem Langiewiczem, który w międzyczasie ogłosił się dyktatorem powstania, przekroczyć austriacką granicę i dostać się przez Wisłę do Galicji. Ich celem miał być Kraków, gdzie generał chciał uregulować sprawy wojskowe i cywilne. Do królewskiego miasta nie udało im się jednak dotrzeć. Austriacy aresztowali ich 19 marca. Ostatecznie trafili do stolicy Czech.

Działalność w Pradze

Anna została przesłuchana przez cesarskich policjantów i po podpisaniu oświadczenia, w którym zobowiązała się do tego, że nie dołączy z powrotem do oddziałów, została wypuszczona i pozwolono jej zostać w czeskiej Pradze. Na miejscu zdobyła dużą popularność. Jeden z tamtejszych fotografów zarabiał nawet sprzedawaniem zdjęć Anny w męskim stroju. W czerwcu Pustowójtówna zdołała okpić nieustannie obserwującą ją czeską policję i umknąć do Polski. Na miejscu jeden z generałów odradził jej ponowne dołączenie do walki. Zrezygnowana wróciła do Pragi w kwietniu 1864 roku, a w połowie czerwca wyjechała na zachód i przez Szwajcarię trafiła do Francji.

Nad Sekwaną znalazła się wśród polskiej emigracji. Podobnie jak w 1831 roku, po upadku powstania listopadowego, wielu jej członków było zgorzkniałych, skupionych na plotkach i szukaniu winnych. Pustowójtówna nie chcąc kisić się w tym sosie, zajęła się organizowaniem sobie życia. Powstanka otrzymywała od rządu francuskiego niewielką zapomogę, otworzyła też pracownię kwiaciarską. Ktoś doniósł władzom, że żyje zamożnie, zatem wsparcie jej się nie należy. Gdy urzędnicy dowiedzieli się, że jej dodatkowy dochód pochodzi z jej własnej pracy, nie mieli zastrzeżeń.   

W późniejszych latach jeszcze dwa razy Pustowójtónwa pokazywała, że ciągnie wilka do lasu, a konkretnie na front. Tym razem jednak nie chwytała za karabin, a pracowała jako siostra miłosierdzia w czasie dwóch wojen - francusko-pruskiej (1870-1871) i Komuny Paryskiej (1871). Za pracę w czasie oblężenia Paryża w wojnie francusko-pruskiej otrzymała nawet krzyż zasługi. W czasie wojny spotkała na swojej drodze dawnego znajomego, którego znała jeszcze z czasów gdy była "Michałem Smokiem". Doktor Stanisław Loewenhardt także służył w oddziałach generała Langiewicza. Ich spotkanie na obczyźnie zaowocowało ślubem, do którego doszło 8 sierpnia 1873 roku. Wychodząc za mąż Anna miała 35 lat.

Pora na spokojne życie

Małżonkowie doczekali się czwórki dzieci. 2 maja 1880 roku w rodzinie Stanisława wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Jego siostra, Natalia, wypadła z okna i zginęła, osieracając dwójkę dzieci - dziewczynkę i chłopca. Anna bez wahania zajęła się nimi. Tym sposobem w domu Loewenhardtów zrobiło się tłoczno i gwarno. Niestety, nieszczęścia zdawały się prześladować rodzinę. Najstarsze dziecko Anny zachorowało na dyfterię, a dawna powstanka ponownie wcieliła się w pielęgniarkę i przez wiele nocy czuwała przy córeczce. Gdy wydawało się, że niebezpieczeństwo wreszcie minęło, na rodzinę spadł kolejny cios. Dziewczynka zaczęła zdrowieć, także wycieńczona opieką matka zdawała się dochodzić do siebie. Jak się okazało, były to tylko pozory.

2 maja 1881 roku, równo rok po śmierci jej szwagierki, odkryto zwłoki Anny Henryki. Kobieta, która z karabinem w ręku odważnie ruszała na Moskali, odeszła spokojnie we śnie. Pochowano ją na cmentarzu Montparnasse. Na jej grobie wyryto napis "Henryka Lewenhard z domu Pustowójtów. Pełna odwagi, energii, poświęcenia. W kraju i na wygnaniu. Na polu bitwy i w rodzinie". 

Zobacz także:

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy