Reklama

Aida Kosojan-Przybysz: Nieważne co się dzieje, ważne kto jest przy tobie

Ormianka urodzona w Gruzji, od wielu lat mieszka w Warszawie. Aida Kosojan – Przybysz, wizjonerka, artystka, a z wykształcenia – ekonomistka. Nierozłączną częścią jej życia jest muzyka. Właśnie nagrała nową płytę dla dzieci. Tytuł: „Zgadnij, co to jest za zwierzę?”. Przesłanie: Dbajmy o nasz świat!

Katarzyna Droga Styl.pl:  Jesteś autorką tekstów i wykonawcą piosenek na swojej najnowszej płycie, a także współkompozytorką muzyki. Wizjonerką, ekonomistką. Prawdziwa mieszanka umiejętności i talentów! Czy one ze sobą współgrają, czy w zależności od chwili  jedna z nich  dominuje? 

- Czuję tak, jakbym była złożona z puzzli. Nie umiem żadnego z elementu pominąć, łączą się w moją własną mapę. Nie jestem nigdy kimś "bardziej", zawsze jestem  wszystkim po trochu. A muzyka i wizjonerstwo, to jak dwie strony mojej duszy,  są bardzo mocno splecione. Przecież moje wizje to też dźwięki! Ja widzę, słyszę, przekazuję. Pochodzę  z rodziny muzycznej, dźwięk otwiera moją wyobraźnię, uspokaja, napełnia serce miłością lub tęsknotą. Gdybyś zapytała jak wygląda mój dom, powiedziałabym: to zapach kawy, przypraw orientalnych i właśnie różnych dźwięków. 

Reklama

Czyli pełno w nim muzyki? 

- Muzyka jest ze mną nierozerwalnie złączona, nucę kiedy się budzę się i nucę, a kiedy zasypiam.  Była ze mną zawsze, a pierwszą płytę  "Mini Mini Kołysanki", które pokryły się już złotem i platyną, napisałam będąc w ciąży. Śpiewałam  je w studio i czułam jak pod moim sercem dziecko kołysze się przy tych dźwiękach. Moje córki zawsze były pierwszymi recenzentkami, to one mówiły: mamo wspaniale, albo: "nie, tej piosenki się boję, a tę kocham."  Ja śpiewam też dla dorosłych, piosenki z nutką orientu, ale uważam, że  dzieci  to bardzo wdzięczni i szczerzy odbiorcy. 

Najnowszą płytę, "Zgadnij co to jest za zwierzę?" też kierujesz do dzieci. O czym im śpiewasz?

- O tym, że  w naszym świecie  wycina się drzewa, a  zwierzęta  cierpią. Chcę traktować dzieci jak rozumnych ludzi, pokazać im, że żyjemy w przyrodzie, w naturze, którą trzeba szanować.  Oczywiście opowiadam to  obrazami i językiem zrozumiałym dla dzieci, ale z drugiej strony mówię wprost, że drzewa trzeba kochać, że natura to nasza przyszłość, spokój przyszłych pokoleń. Postanowiłam do tej misji obudzić zwierzęta, pokazać świat ich oczami.  Dlatego na przykład mam bohatera dzięcioła, który "nastukał do prasy, że w śmieciach toną lasy".

- Napisałam piosenkę "Eo Borneo" o zębatej pile, w której życzymy sobie "żeby piła się stępiła", żeby nie robiła krzywdy drzewom.  Mam też  piosenkę o gąsienicy Honoracie, która mieszka w zielonej  sałacie. "Chciała być motylem i tylko tyle." W pisanie  Honoraty tak się wkręciłam, że w pewnym momencie miała ponad 20 zwrotek, musieliśmy ją skracać. Prowadziła mnie przez swoje życie, widziałam jak budzi się z kokonu, a potem ma skrzydła motyla. Chodzi o to, że każde dziecko powinno mieć marzenia i wiarę, że się spełnią. Właśnie w sztuce i piosenkach możemy dawać taką nadzieję, otwierać dzieci na piękno i współczucie, budzić wrażliwość. 

Również oswajać lęki  i uczyć tolerancji? 

- Oczywiście! Zobacz: dzieci od lat boją się Baby Jagi, a u mnie ona ćwiczy jogę i jest - Babą Jogą! Nie chce "latać  na miotle ani warzyć grzybów w kotle", chce "ze swą drewnianą nogą zostać pierwszą Babą Jogą." Ćwiczy sobie Powitanie słońca. Mówię dzieciom, że ona nie jest straszna,  może być inna niż w naszych wyobrażeniach. I że mucha nie jest taka zła. Moja "Mucha w mucholocie", która zyskała 78 milionów odsłon na YouTube,  leciała do Krakowa, a teraz leci do Paryża. Jest artystką - "pędzlem macha, słucha Bacha."

- Tak naprawdę  do szczęścia potrzebna jej jest tylko sztuka i muzyka. A co mucha może zobaczyć w Paryżu? Szukałam, szukałam i pomyślałam, że skoro mucha kocha sztukę, to z pewnością: "inspiracji nowych szuka.  Paryż muchę ekscytuje, mucha tworzy i  maluje!".  I dodałam taki żarcik, że w każdym miejscu Ziemi wygląda tak samo, wszędzie jest swoja, i ze wszystkimi się dogada. Mucha nas łączy!  Jak uśmiech, który jest międzynarodowym komunikatem.  Marzę, żeby mi ta Mucha poleciała w świat, była w Paryżu i Chinach. Niech mucholot dociera w każdy zakątek i podróżuje razem z dziećmi. 

Jak wpadasz na te pomysły? 

- Czasem to trwa. Na przykład Krecik - pierwsze zwrotki o nim napisałam siedem lat temu, odłożyłam do szuflady, zapomniałam, a krecik teraz wrócił. Niektóre piosenki piszę kilka godzin, inne czekają i powracają w odpowiednim momencie. Czasem dopisuję ciąg dalszy w podróży, w samochodzie, w samolocie. Albo budzę się o drugiej w nocy i  tekst do mnie przychodzi, muszę go  szybko  zapisać, żeby nie  uleciał.  Kiedy pisałam "Gąsienicę  Honoratę", wyskakiwała mi w wyobraźni z każdego kąta. Uwielbiam gotować, stoję  w kuchni, mieszam w garnku, otwieram szafkę i widzę  Honoratę jak wyłazi z filiżanki.  Zaczęłam wchodzić w świat bajki i dlatego zaczęły się dziać takie rzeczy.  Czasem inspiruje mnie to, co słyszę w mediach. 

- Kiedy oglądałam filmy o wycince lasów deszczowych pod plantacje  palm olejowych, to płakałam przez kilka dni. I potem w piosence zamieściłam takie słowa: "o pomoc wołała mama małego orangutana."  Bo zwierzęta też są dziećmi, mają mamy i potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Innym razem przyszła do mnie myśl, że instrumenty są czymś niezwykłym i napisałam, że  w fortepianie "mieszkał mol zakochany w nutce sol". Dla tej miłości zmienił swój cały świat. Z ilu rzeczy on zrezygnował! Ze zwykłego mola zmienił się w skrzypka, wyrwałam go ze strefy komfortu, bo "oddal swój stary szal i wcale nie było mu żal." To przekaz, że czasem warto wyjść z tej strefy.  Albo bosonoga stonoga.  Cały czas mierzy buty i żadne jej nie pasują, więc postanawia zostać sobą i biegać po świecie na bosaka. 

Czy Aida Kosojan-Przybysz jako wizjonerka. Czytaj na kolejnej stronie>>>

Sztuka ma moc terapeutyczną! Jako wizjonerka też działasz jak terapeuta? 

- Trochę tak. Często problem polega na tym,  że człowiek nie może się wygadać, inni nie chcą go wysłuchać. Ja słucham i do każdego podchodzę w indywidualny sposób, często dotykamy takich rzeczy jak brak poczucia własnej wartości, szukanie swojej drogi  w pracy lub relacjach. Czego człowiek najbardziej potrzebuje? Okazuje się, że nadziei i  akceptacji, zapewnienia, że wszystko z nim jest ok. W Gruzji mówią: "nieważne  co się dzieje ważne, tylko kto jest przy tobie." Czyli dobrze mieć w życiu, blisko siebie, przyjaciela.  Ale zbyt często zapominamy, żeby w pierwszej  kolejności być  przyjacielem dla siebie.  Ja  próbuję obudzić w człowieku przyjaźń i otwartość do samego siebie. Ostatnio doszłam do wniosku, że to najtrudniejsze, ale najważniejsze.  Bo kiedy poznasz siebie, zaczynasz czuć czego naprawdę chcesz, zaczynasz widzieć, na czym naprawdę stoisz w chwili obecnej. 

- Bardzo często okazuje się, że najważniejsze,  to wyrwać się z przeszłości. Każdy człowiek ma własną drogę do przejścia, każdy inaczej reaguje. Jednego trzeba przytulić, kiedy bardzo płacze, a innemu trzeba podać rękę.  Każda dusza ma swój problem do rozwiązania, wiele mówią o tym oczy, które są zwierciadłem duszy. Patrzę ludziom w oczy, nikt jednak nie dostaje gotowej recepty, bo przyszłość jest ruchoma i możemy ją kształtować. Można czemuś zapobiec, zmienić i to jest piękne. Ja też się temu poddaję, co więcej jako wizjonerka biorę w siebie wiele ludzkich emocji i muzyka jest dla mnie formą regeneracji,  uspokojenia.   Przy swojej płycie wróciłam do prawdy, którą nosiłam w sobie wiele lat, wróciłam do dzieciństwa. Ważne jest to, że jest pisana oczami małej Aidy. Dorosła tylko prowadzi tę małą drogą muzyki.  

Jak wspominasz dzieciństwo? 

- Cudownie. Urodziłam się bardzo maleńka, byłam wcześniakiem, taka Calineczka, która była wychuchana, ukochana prze rodzinę.  Wyrosłam w miłości, przy mistycznych modlitwach babć. Ojciec był muzykiem, śpiewał, a babcie widziały - bo miałam dwie  babcie wizjonerki, Annę i Margo. Obie były moimi przewodniczkami, jak prawa i lewa ręka, uwielbiałam je. Babcia Anna mieszkała w Machindżauri, to wioska pod Batumi.  Często słuchałam co mówi ludziom, uważała, że powinnam być przy tym, dzieliła się ze mą swoimi wizjami. Z jej domu było słychać stukot pociągu, z okna widać było morze i  zachód  słońca,  a pod krzakami herbacianymi rosły przebiśniegi i pachnące fiołki.  

Twoja płyta będzie podróżą w  taki bajkowy świat dziecka? 

- Płyta już jest! Można ją przytulić i pokochać. Mam wielką nadzieję, że będzie w nas budzić dziecko, bo ja uważam,  że w każdym dorosłym człowieku jest dziecko, tylko trzeba o nim pamiętać i do niego wracać. Więc jest to płyta dla dzieci od lat dwóch do stu dwóch. Teksty i wykonanie są moje, ale pragnę dodać, że płyta ma wspaniałego współtwórcę, Kubę Galińskiego. To człowiek muzyka, nagradzany Fryderykami, genialny kompozytor. Połączyliśmy swoje siły, ożywialiśmy dźwięki i wcielaliśmy się w postacie. To była praca, ale zarazem wspaniała zabawa, taka artystyczna symbioza. I teraz niech nasze piosenki budzą dziecko w dorosłych, a dzieci uwrażliwiają na piękno natury. Mali i duzi, wszyscy musimy widzieć do czego świat zmierza, i zadbać o niego, bo przecież  jesteśmy jego cząsteczką.

Zobacz także:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy