Reklama

Agnieszka Grochowska: Mogę wszystko!

Jak się jej to wszystko udaje pogodzić? Jest mamą dwóch małych chłopców. Wróciła do teatru, gra w serialu, bierze udział w światowych produkcjach. Jesteśmy pod wrażeniem!

Do małej restauracji na warszawskiej Ochocie wpada jak burza. Zarządza zmianę stolika na wygodniejszy, schowany za barem. Cały czas się śmieje i zagaduje właściciela. Przeprasza za ostatnie zamieszanie, kiedy jej dwóch małych synków i pies zrobili tu niezły bałagan. Z właścicielem knajpki jest wyraźnie zaprzyjaźniona. Atmosfera jak we Włoszech, gdzie goście witani są od progu i zagadywani o rodzinę, pogodę i zwykłe, codzienne życie. Agnieszka Grochowska jest w ciągłym biegu. Gra w spektaklu "Niezwyciężony" w teatrze 6.piętro, kręci serial dla Canal Plus, zakończyła zdjęcia dla paru zagranicznych produkcji.

Reklama

Ledwo wygospodarowała trzy tygodnie przerwy w pracy. Następnego dnia wyjeżdża z rodziną na wakacje. Musi się spakować, załatwić wszystkie sprawy. "Dużo się dzieje - powie na wstępie wywiadu - nie wiem, jak ja to wszystko ogarniam. Zdążymy w półtorej godziny?" - dopytuje. Mówi szybko, jakby szkoda jej było czasu na zbadanie gruntu. Zaskakuje mnie totalną naturalnością i brakiem pozy. Dziewczyna z sąsiedztwa? I tak, i nie. Przede wszystkim wspaniała aktorka, która grała u Wajdy i Holland. Spotkanie z nią to wyzwanie, ale też wielka przyjemność.

Wypada ci chyba scenariusz z torebki.

Agnieszka Grochowska: (śmiech) O nie, to zadania z angielskiego na wakacje dla starszego syna. Jutro wyjeżdżamy. Mój największy dylemat jest taki, jak się spakować na trzy tygodnie z dwójką dzieci. Chyba wezmę dla siebie tylko dwa T-shirty, spodnie i sukienkę, by zmieścić jak najwięcej. Ostatnio marzę o redukcji ilości ubrań, zabawek, płyt, a nawet mebli. Czego dowiedziałaś się o sobie po narodzinach dzieci? Tego, że pewnych rzeczy nie umiem pojąć. I muszę się z tym pogodzić.

- Czasem patrzę na moich synów i nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie potrafię złożyć tego w jeden obraz. Macierzyństwo, dzieci, wychowanie jest dla mnie obarczone jakąś niewypowiedzianą tajemnicą. Od swojego starszego synka nauczyłam się, że mówienie "nie" jest wartością. To słowo nie uraża nikogo osobiście. Nie chodzi o to, by zawsze być miłym, tylko by wokół siebie budować bezpieczne przestrzenie. Ja to zrozumiałam dopiero w wieku 30 lat, a mój syn wiedział to od zawsze. To mnie totalnie fascynuje.

Kto w waszej rodzinie jest złym policjantem?

- Nie wyznaczyliśmy takich ról. Darek daje nam wszystkim bezpieczną bazę. Bywa, że staram się nagle podkręcić dyscyplinę w domu, ale trwa to od 5 do 15 minut. Zwykle rzeczy dzieją się naturalnie, bez napinania się.

Cały wywiad znajdziesz w najnowszym numerze magazynu PANI - już w sprzedaży!


Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy