Reklama

Katarzyna Bosacka: Te straszne pestycydy

Kupując marchewkę i pomidory, często zastanawiamy się, czy były pryskane. Słusznie?

Czy to prawda, że truskawki przed zjedzeniem trzeba moczyć przez godzinę w wodzie z sodą oczyszczoną? - spytał mnie jeden ze słuchaczy podczas wykładu na temat zakupów spożywczych. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Po prostu oniemiałam. "A zastanawiał się pan, jak one potem będą smakowały?", wypaliłam, bo choć rozumiem troskę o to, co jemy, to są przecież granice szaleństwa.

Owszem, pestycydy to nasz chleb powszedni, którego w dodatku już sama nazwa ma pejoratywne zabarwienie. To słowo pochodzi od połączenia łacińskich: "pestis" - pomór i "caedo" - zabijać. Oznacza całą gamę różnorodnych środków naturalnych i syntetycznych: grzybobójczych, chwastobójczych, owadobójczych, bakteriobójczych, ale też wysuszających i odlistniających, zwalczających gryzonie, krety i szkodniki... Wymieniać można długo.

Reklama

Pestycydy to bardzo silne substancje, które niszczą niemal wszystko, co napotkają na swojej drodze, także pożyteczne owady, rośliny czy dobroczynne bakterie. Wiadomo już, że masowy pomór pszczół na całym świecie związany jest z używaniem niektórych rodzajów pestycydów. Badania przeprowadzone w 2012 r. pokazały, że jeśli pszczoła żeruje na roślinach pryskanych nimi nawet w dozwolonych dawkach, ma zaburzoną orientację, zawroty głowy i kłopoty z powrotem do ula.

W maju media obiegła wieść, że rolnik spod Lęborka opryskał rzepak środkami ochrony roślin po południu, czyli w porze zbierania nektaru, i zabił wszystkie pszczoły w promieniu 5 km. Tymczasem pszczelarze są zgodni - nie ma pszczół, nie ma nas.

Pestycydy są trujące także dla ludzi, zwłaszcza pracowników zajmujących się na farmach opryskami. Mogą też skażać glebę, zbiorniki wodne, odkładać się w ludzkich i zwierzęcych organizmach. Ich kumulacja może powodować problemy z wydzielaniem hormonów, płodnością, zaburzenia odporności, niedorozwój płodów. Wiele wskazuje na związek między pestycydami, którymi traktowane są i rośliny, i zwierzęta trafiające na nasze stoły, a rozwojem wielu rodzajów ludzkich nowotworów.

Co roku amerykańska organizacja pozarządowa Environmental Working Group przygotowuje ranking warzyw i owoców, które mają w sobie najwięcej pestycydów. Badanie to opiera się na analizie przeszło 35 tys. próbek przebadanych przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych oraz Agencję ds. Żywności i Leków. W tym roku w próbkach warzyw i owoców znaleziono ponad 140 różnych pestycydów. Najbardziej zanieczyszczone okazały się... truskawki. Natychmiast ruszyła nagonka w internecie - że trują i mordują, także w Polsce. Stąd właśnie pytanie słuchacza mojego wykładu o ich moczenie w wodzie z sodą.

Powiedzmy sobie jednak szczerze: Europa to nie Ameryka, tu stosuje się mniej takich środków i pod większą kontrolą. Czuwają nad tym różne instytucje unijne, w Polsce choćby Sanepid czy Główny Inspektorat Sanitarny, które regularnie badają warzywa i owoce. Co oczywiście nie oznacza, że to, co zjadamy, jest całkowicie od nich wolne. Ale ich zawartość w warzywach i owocach nie przekracza unijnych norm. (...)

Zatem bać się tych pestycydów czy nie? Na pewno nie ma co panikować, moczyć owoców w sodzie czy warzyw w occie, kupować specjalnych płynów do mycia marchewki i jabłek czy drogich gadżetów - mierników pokazujących ilość pestycydów w żywności. Rzecz jasna warzywa i owoce trzeba porządnie myć pod bieżącą ciepłą wodą. Na pewno trzeba zachować czujność. Czytać komunikaty GIS-u, śledzić doniesienia prasy branżowej, a jeśli już naprawdę się ich boimy albo mamy w domu kobietę w ciąży, karmiącą, małe dzieci, osoby z problemami nowotworowymi lub historią nowotworów w rodzinie, zawsze zostaje żywność ekologiczna, w której nie ma ani pestycydów, ani metali ciężkich, bo jest regularnie badana i certyfikowana, a na nieuczciwych producentów nakładane są wysokie kary, włącznie z zabraniem certyfikatu i cofnięciem dopłat unijnych. Na szczęście takiej żywności mamy coraz więcej - nie tylko w specjalistycznych sklepach, ale także w dyskontach.

Katarzyna Bosacka - dziennikarka, autorka programów kulinarnych i zdrowotnych. Namiętnie gotuje dla rodziny i przyjaciół, namiętnie je. Ma męża i czworo dzieci: Jana, Zofię, Marię i Franciszka.


Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy