Reklama

Miód z obcych stron

Czy miód miodowi równy? O zaletach smaku i aromatu tego płynnego złota trudno dyskutować.

Polska jest wciąż krainą miodem płynąca. Miody z naszego kraju są częstym prezentem zawożonym rodakom mieszkającym w dalekich krajach. Ale i my sami jeździmy po świecie i wiemy, że miodem szczyci się wiele wysp greckich, pasieki stoją w Nowej Zelandii czy krajach Ameryki Południowej, a na półkach sklepowych kusi tani miód z Chin.

Ale miód produkują pszczoły, znosząc do ula nektar kwiatowy lub spadź. Zbierają je w swojej najbliższej okolicy. Przeciętnie pokonują odległość od 3 do 10 km od ula. To nasza najbliższa okolica i kiedy jemy ten miód - uodparniamy się na pyłki z rodzimych roślin. Jak ważny jest rodzaj pyłku i roślina, z jakiej pszczoły go zbierają świadczy fakt, że w niektórych rejonach (na przykład na Kaukazie) występują trujące odmiany miodu, co wynika tylko z właściwości nektaru.

Reklama

Zebrany na przykład z różanecznika pontyjskiego wywoła lekkie zatrucie, na szczęście niezbyt groźne dla organizmu. Kiedy jednak jemy miód z pyłków roślin rosnących w Chinach czy Brazylii - organizm wykonuje niepotrzebną pracę, uodparniając się na tamte pyłki. A to powoduje, że pozostajemy bardziej wrażliwi na pyłki krajowe, te, wśród których spędzamy większość życia. Dlatego w leczeniu lub tylko pokonywaniu alergii najlepszy jest miód nektarowy wielokwiatowy, bo ma najbardziej różnorodny zestaw pyłków. I najlepiej, jak pochodzi z okolicy zamieszkania alergika, o promieniu ok.10 km.

Inne zjawisko to konsystencja miodu. Miód krystalizuje się dość szybko i jest to proces naturalny. Nie zmienia jego smaku ani właściwości. Nie istnieją naturalne, prawdziwe miody, które się nie krystalizują. Tymczasem w handlu są miody akacjowe z posmakiem pomarańczowym i o płynnej konsystencji, tak, jakby dopiero zostały podebrane z ula.

Jeśli są zapakowane w słoiczki, te zaś opatrzone etykietą i podaną długą datą ważności, a miód dotarł na półkę osiedlowego marketu z dalekich Chin - coś jest nie tak. W przemyśle stosuje się dekrystalizację, w celu konfekcjonowania miodu do małych opakowań. Miód zostaje delikatnie podgrzany do 40 stopni C i może być w takim stanie utrzymywany najwyżej dwie doby.

Nim słoiczek do nas dotrze powinien się zacząć znów krystalizować. A przy nieodpowiednim, szybkim procesie dekrystalizacji miód traci cenne enzymy, swoje wartości lecznicze i bakteriobójcze. Miód taki poza walorami smakowymi ma niewiele wspólnego z nektarem bogów, jak nazywano go w starożytności.

Miód najkorzystniej jest kupować od sprawdzonego producenta z okolicy. A jeśli w sklepie, to czytajmy uważnie etykiety. Teksty: "mieszanka miodów pochodzących z państw członkowskich UE", "mieszanka miodów niepochodzących z państw członkowskich UE" i "mieszanka miodów pochodzących z państw członkowskich UE i spoza UE" oznaczać może tylko jedno - w słoiczku jest mieszanka miodów różnej jakości i pochodzenia. I w żadnym wypadku nie jest to miód polski.

Kiedy będziemy na Krecie - spróbujmy miodu z wąwozu Samaria, a w Nowej Zelandii - miodu manuka, ciemnego i o ostrym smaku. Ale potraktujmy to, jako ciekawostkę, zaś na co dzień jedzmy miód z pobliskich miejscu zamieszkania pasiek. Można stosować różne sposoby, rozcieńczać wodą, dodawać do mleka, ale pszczelarze radzą, by po prostu łyżeczkę miodu potrzymać dłuższą chwilę w ustach, aby aktywne i zdrowotne czynniki zostały wchłonięte bezpośrednio z jamy ustnej do krwi.

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: Miód | dieta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy