Reklama

Związek dwóch różnych światów

Człowiek, którego tak bardzo... nie kochała, dał jej siłę do życia. Dopiero po latach uświadomiła sobie, jak silne uczucie ich łączy.

Magda Umer (63), wokalistka i niedościgniona wykonawczyni poezji śpiewanej, która od lat daje "Koncert jesienny na dwa świerszcze", jak mało kto jest uosobieniem poezji. A połączyć poezję z prozą to trochę tak, jakby łączyć ogień z wodą. Ale życie bywa przewrotne i w pewnej chwili drogę pani Magdy przeciął Andrzej Przeradzki, inżynier, który prowadzi... firmę zajmującą się lakiernictwem. Poznali się w 1982 roku. Ona była już wtedy mamą pięcioletniego Mateusza. Z jego ojcem, który był jej miłością z liceum, nie chciała się wiązać. - Oboje doszliśmy do wniosku, że jeśli dziecko ma być świadkiem szarpaniny dwojga ludzi, lepiej, żeby miało miłość w domu ojca i, osobno, w domu mamy - mówiła pani Magda.

Reklama

Wtedy pojawił się on. Pocieszał ją, bo właśnie straciła pracę w telewizji. Nie był skory do kłótni, a przede wszystkim nie popadał łatwo w depresję. Andrzej ujął mnie optymizmem i dobrą energią - twierdzi piosenkarka, a jej mąż dodaje: - Gdy ją poznałem, w domu miała zaciągnięte zasłony i prawie żadnego światła. Wszystko poprzestawiałem i pozmieniałem. Nie od razu jednak udało im się dojść do porozumienia. - Tłumaczyłam mu: ja cię nie kocham, czemu ty mi się tu pałętasz? - wyznaje pani Magda.

- A ja jej odpowiadałem: ale ja cię kocham i to wystarczy - uzupełnia jej mąż. Nie zrezygnował. Wprowadził się do niej i zajął tym wszystkim, czym ona nie była w stanie się zająć. Dzięki niemu nabierała sił. Znów zaczęła występować.

W 1985 roku urodził im się syn, Franek. - Mężczyzna, którego tak nie kochałam, dawał mi ogromną siłę. Aż pewnego dnia uzmysłowiłam sobie, że łączy nas bardzo silne uczucie - mówi Magda Umer. Nie waha się powiedzieć o sobie, że ma ciało kobiece, duszę mieszaną, a umysł męski. - Mąż potrafi mnie wyprowadzać z równowagi, ale i doprowadzać do łez - opowiada z uśmiechem. - Ale też wie, jak mnie rozśmieszać. I daje mi dystans do tego, czym ja się tak przejmuję, pokazując, że można nie tylko się tym nie przejmować, ale w ogóle nie wiedzieć o istnieniu tego wszystkiego, czym zajmuję się całe życie.

Mieszkają pod Warszawą. W domu, który jest ciepły ciepły, skromny, przytulny, ale i przestronny. Jest w nim jedno dziwne pomieszczenie: zapasowa kuchnia, ciasna, bez okien, za to z dużą pralką. Pan Andrzej urządził ten kącik specjalnie dla żony. - Zrobiłem to z czystych pobudek. Po to, żeby Magda nie zapomniała czasów, gdy mieszkała w bloku - śmieje się. Pan Andrzej potrafi być więc lekko złośliwy i bywa zazdrosny! Kiedyś o Jeremiego Przyborę z Kabaretu Starszych Panów, teraz o współpracującego z żoną poetę Andrzeja Poniedzielskiego. - Ale jest mądrze zazdrosny, poza tym bardzo go ceni i lubi - zastrzega pani Magda.

Dziś, po 30 latach wspólnego życia, wciąż chcą być sobie potrzebni. - Pomagamy sobie i jesteśmy wobec siebie lojalni - ocenia pani Magda, by zaraz dodać: - Ale w życiu nie będę interesowała się tym, co pasjonuje męża. To przeszkadza, szczególnie odkąd nie mieszkają z nami chłopcy. Nasz związek składa się z dwóch różnych biegunów, ale łączą nas dzieci - wyznaje pani Magda. Franek skończył socjologię. Mateusz jest tłumaczem. Dzięki niemu 14 sierpnia piosenkarka została babcią Janki. - To szczęście nie do opisania! - cieszy się piosenkarka. Obok synów, największym jej skarbem są przyjaźnie. - Ale mimo pozorów bycia towarzyską i otwartą, jestem samotnicą - ocenia samą siebie. - Trudno znoszę kontakty z ludźmi. I na starość coraz bardziej chcę być sama. Nie mogę wytrzymać z człowiekiem, nawet jeśli go lubię, dłużej niż godzinę. Aż się boję, co to będzie z nami...

- To się da wyleczyć - wtrąca jej mąż. - Trzeba tylko codziennie rano chodzić na basen albo na rower. I od razu życie wygląda inaczej!

PG

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy