Reklama

Zdali egzamin

Czy Kasia Cichopek i Marcin Hakiel wiedzą o sobie wszystko? No, prawie… Właśnie udowodnili, że są bardzo dobraną parą. Młodzi małżonkowie znakomicie zdali egzamin z miłości w teleturnieju.

Co Marcin pomyślał, gdy Kasia wprowadziła się do jego mieszkania? Kiedy zrozumieli, że są w sobie zakochani? Kiedy po raz pierwszy się pocałowali?

Kogo bardziej boli serce, gdy ma wydać pieniądze? - na tak osobiste, często wręcz intymne pytania para nigdy jeszcze nie zgodziła się odpowiadać publicznie. Ale ostatnio Kasia i Marcin wzięli udział w nagraniu nowego programu "On i Ona" telewizji Polsat. Tam takie pytania padły. Co więcej, każde z małżonków odpowiadało na nie osobno, nie znając odpowiedzi partnera. Wcześniej musieli wypełnić kilkustronicową, bardzo szczegółową ankietę na temat wspólnego życia.

Reklama

"Chodzi o to, by zobaczyć pary, jakimi są naprawdę", mówi SHOW Agata Młynarska, która razem z Krzysztofem Ibiszem prowadzi program. Wygrywa małżeństwo, które najlepiej zna się wzajemnie. Kasia i Marcin, którzy pobrali się niecałe dwa lata temu, rywalizowali m.in. z państwem Senyszyn (33 lata po ślubie). I wygrali!

"Źle odpowiedzieli tylko na dwa pytania. Kasia źle wskazała przedmiot, który jej mąż zabrałby na bezludną wyspę, a Marcin nie znał daty urodzin teściowej. "Widać, że to świetnie dobrana, wciąż zakochana w sobie para", mówi SHOW Agata Młynarska.

Młodzi małżonkowie znakomicie zdali egzamin z miłości w teleturnieju. Ale Kasię i Marcina czeka teraz znacznie poważniejszy test. Marcin jako menedżer musi poprowadzić karierę żony zgodnie z jej oczekiwaniami. Na razie wynegocjował kontrakt głównej prowadzącej program "Tylko nas dwoje", teraz załatwia kolejne. Rozmawia też z wydawcami zainteresowanymi wydaniem książki o odchudzaniu, którą chce napisać Kasia. Szuka pomysłów na nowe programy.

Jak z tymi wyzwaniami radzi sobie rodzinna firma? O tym m.in. Kasia opowiada w rozmowie z SHOW.

SHOW: Wasz synek Adaś niedługo skończy rok. Bardzo zmieniło się wasze życie, odkąd jesteście rodzicami?

Kasia Cichopek: - Bardzo. Kiedyś w domu rozmawialiśmy tylko o pracy. Teraz, gdy przekraczamy próg mieszkania, skupiamy się na dziecku. Mamy supersyna! Zajmujemy się nim razem i to jest wspaniałe. A dom jest naszą enklawą. Wiem, że żadne złe moce mnie tam nie dorwą. Odkryłam też, że codzienne, pozornie przyziemne sprawy są najważniejsze. Czy Adasiowi wyrżnął się ząbek? Czy zjadł śniadanie? Czy nie płacze?

- Poza tym stałam się zdecydowanie silniejsza i bardziej pewna siebie. Mam większy dystans do tego, co robię. Wcześniej "napinałam się" na karierę. Bardzo przejmowałam się tym, co pisały o mnie media…

Teraz, gdy już wiesz, jak trudno czasem połączyć prace z zajmowaniem się dzieckiem, nadal uważasz, że Adaś powinien mieć rodzeństwo?

Kasia Cichopek: - Absolutnie tak. Sama mam brata i wiem, jakie to ważne. Nie jest jednak łatwo zdecydować się na kolejne dziecko. Na szczęście mam na to trochę czasu.

Twój mąż jest znów twoim menedżerem. Nie obawiasz się, że dla waszego związku to może nie być dobre?

Kasia Cichopek: - W ogóle się tego nie boję. Kiedyś już pracowaliśmy razem i dobrze to wspominamy.

To dlaczego zatrudnialiście menedżerki?

Kasia Cichopek: - Uznaliśmy, że przyda nam się ktoś, kto ma większe doświadczenie i dystans. Przez te dwa lata dużo nauczyliśmy się od moich menedżerek i doszliśmy do wniosku, że znowu możemy sami wszystko udźwignąć.

Podobno pracujesz dużo, bo spłacacie gigantyczny kredyt?

Kasia Cichopek: - Skąd wszyscy wiedzą, że nasz kredyt jest duży?! Przede wszystkim pracuję, bo lubię. I dlatego, że mam dziecko, któremu chcę zapewnić dobre warunki życia. Ale w naszych zawodowych wyborach pieniądze nie są najważniejsze. Dostaję interesujące propozycje, więc z nich korzystam.

Za tobą kolejna zmiana: rozstałaś się zawodowo z Krzysztofem Ibiszem.

Kasia Cichopek: - Bardzo walczyłam o to, żeby być niezależną osobowością. Nie chciałam być zapamiętana jako ozdoba przy Krzysiu, tylko jako prawdziwa prowadząca.

I udało się . Spodziewałaś się, że tak dobrze sobie poradzisz w show na żywo?

Kasia Cichopek: - Wiedziałam, że dobrze i szybko mówię. Cokolwiek by się działo, jestem w stanie to "zagadać". Najbardziej bałam się gwiazd, z którymi rozmawiałam. Na swobodę mogę sobie pozwolić z moimi rówieśnikami. Ale np. w rozmowie z panią Grażyną Szapołowską już nie.

Wcześniej uczyłaś się od Krzysztofa Ibisza. Teraz to ty będziesz uczyła Mariusza Kałamagę?

Kasia Cichopek: - Nie chciałabym być w roli nauczyciela Mariusza. To bardzo niezależny człowiek. Poza tym podczas programu jesteśmy cały czas oddzielnie. On jest "szalonym barmanem", ja prowadzę główną scenę, czyli robię to, co do tej pory Krzysiek.

Bawią cię żarty Mariusza? Nazwał cię niedawno "ciepłą kluchą".

Kasia Cichopek: - Wszyscy uczepili się tego, co powiedział o mnie. Z całej wypowiedzi wzięto jeden fragment. Mnie ta "ciepła klucha" w ogóle nie boli. Skomentowałam to zresztą na moim blogu: www.katarzyna-cichopek.pl. Trzeba umieć śmiać się z siebie. Ja się tego uczę.

Nie boisz się Dody w jury?

Kasia Cichopek: - Wszyscy mnie o to pytają. Czemu akurat ja miałabym się jej obawiać? To raczej uczestnicy powinni. Ja mam w programie określoną rolę do odegrania. Będę ją prosiła o wypowiedź lub nie. Wypowie się - i jedziemy dalej z programem. Nie ma miejsca na scysje.

Podobno zrezygnowałaś z roli w "Tancerzach", bo TVP nie było stać na gażę dla ciebie. To prawda?

Kasia Cichopek: - O gaży nie było nawet rozmowy. Kłopotem były odległości, bo zdjęcia są kręcone we Wrocławiu. Mam małe dziecko, którym chcę się zająć. Poza tym producenci zatrudnili na moje miejsce osobę, która się przyjęła i będzie kontynuowała mój wątek. Ja poczekam na nowe wyzwania.

Chodzisz na castingi?

Kasia Cichopek: - Na razie nie. I tak sporo się dzieje w moim życiu. Ale media starają się na mnie wywierać presję. Gdy skończyło się "Jak Oni śpiewają", zostałam okrzyknięta bezrobotną. Zapomniano, że gram jedną z głównych ról w "M jak miłość" i zajmuje mi to w tygodniu dużo czasu. Na razie nie mogę sobie pozwolić na nic innego.

Gdyby nie praca w telewizji, co teraz robiłaby Kasia Cichopek?

Kasia Cichopek: - Byłabym pewnie psychologiem, robiłabym szkolenia dla jakiejś firmy. Ciągle o tym myślę… To jest coś, co bardzo lubię - występować przed publicznością, czy to telewizja, czy ludzie zebrani w auli.

Uważasz się za szczęściarę?

Kasia Cichopek: - Zawsze uważałam się za szczęściarę. Począwszy od tego, jaką los wybrał mi rodzinę, skończywszy na pracy. Ale szczęściu trzeba trochę pomagać. Dużo ludzi dostaje szansę i nie umie jej wykorzystać. Ja potrafię. Dostaję szansę, ale wiem, że musze pracować. Bo szczęście wymaga poświęceń.

Rozmawiała Monika Kalbarczyk

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy