Reklama

Ważne jest tu i teraz

Pierwsze wrażenie: chłopak z sąsiedztwa. Drugie: niepoprawny optymista. Trzecie: marzyciel. Oto Bartosz Obuchowicz.

A marzy mu się: niezależność finansowa i domek w górach z własną trasą snowboardową i torem wyścigowym. A jak się bardzo czegoś pragnie, to w końcu otrzymuje się to w darze od losu. Myśli więc pozytywnie. I stara się żyć według zasady: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.

Dawniej rozrabiaka nie stroniący od ulicznych bójek, dziś trzyma nerwy na wodzy. Życiowy bilans: 28 lat, żona, dwie córki, kilkadziesiąt ról filmowych i teatralnych, dwie nagrody na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Nieźle.

W wieku 12 lat poczuł się odpowiedzialny za rodzinę

Miał 8 lat, gdy na zawał umarł mu ojciec, znany warszawski architekt. Mama, pani Joanna, została sama z trojgiem dzieci. Najstarsza Agata kończyła medycynę, Małgosia - liceum. Z nauczycielskiej pensji trudno było utrzymać rodzinę. Jako jedyny mężczyzna w domu poczuł się odpowiedzialny za rodzinę.

Reklama

Wcześnie zaczął zarabiać. Trafił na plan reklamówki. Mając 13 lat zagrał w "Cwale" Krzysztofa Zanussiego. Maja Komorowska była nim zachwycona od pierwszego spotkania. Za tę rolę otrzymał nagrodę na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Od tej pory może o sobie mówić, że jest profesjonalnym aktorem, choć nie poszedł do szkoły filmowej, a na psychologię.

Czy nie żałuje dzieciństwa spędzonego na planach? Nigdy! Czasami było mu przykro, że nie pojechał z kolegami szkolnymi na wycieczkę, na zawody sportowe, bo akurat grał. Ale satysfakcja, gdy dokładał się do budżetu rodzinnego, była ogromna.

Katarzynę Sobczyńską przedstawił mu kolega. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Z wzajemnością. Zamieszkali razem w domu rodzinnym Bartka. Mama na parterze, oni na piętrze. Chociaż nosili obrączki, nie legalizowali związku. Nawet wówczas, kiedy urodziła się Marianna (4). Aż nadszedł moment, gdy stwierdzili, że chcą być rodziną także w sensie formalnym.

W Karpaczu, w świątyni Wang, złożyli sobie przysięgę. W ubiegłym roku ponownie zostali rodzicami. Na świat przyszła Marcelinka.

Jeśli jestem z dzieckiem, tylko ono jest ważne!

Lubi adrenalinę. Gra w siatkówkę.Jeździ na deskorolce i na snowboardzie (dwa razy złamał kręgosłup). Bierze udział w rajdach samochodowych (zaliczył niejedno dachowanie). Ale lubi też czytać dzieciom bajki.

- Nie wiem, gdzie będę za kilka lat. Nie wybiegam myślami w przyszłość. Nadejdzie sama. Dla mnie ważne jest tu i teraz. Temu, co robię oddaję się w całości. Jeśli jestem z dzieckiem - tylko ono się liczy. Mogę godzinami czytać córkom bajki. Jeśli przygotowuję rolę, jest to dla mnie najważniejsze na świecie.

Jak sobie poradził z ostatnim wyzwaniem aktorskim w "Dziewczynach z kalendarza" mogą państwo sprawdzić już w listopadzie w warszawskim Teatrze Komedia.

MJ

Życie na gorąco 45/2010

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy