Reklama

Umrzeć z miłości

Tym romansem żył cały Kraków. Wszyscy mówili, że ta miłość nie może skończyć się dobrze.

Zuzanna Leśniak i Andrzej Zaucha zakochując się w sobie, mieli pełną świadomość, że to uczucie wysokiego ryzyka. Ale weszli w tę miłość nie bacząc na nic.

Jak ćmy lecące do światła. 10 października 1991 roku, gdy wracali razem po spektaklu z Teatru STU, drogę zastąpił im Yves Goulais, mąż Zuzanny...

Najlepszy piosenkarz wśród zecerów

Andrzej Zaucha był jednym z najsympatyczniejszych i najradośniejszych ludzi. Do 31 sierpnia 1989 roku, kiedy jego żona Elżbieta zmarła na udar mózgu. Do tego momentu byli nierozłączni. Poznali się na dyskotece „Szopa” w Krakowie, ona miała 16 lat, on – 17.

Reklama

Elżbieta była najważniejszą osobą w jego życiu. Ją pierwszą pytał o radę, wszystko z nią konsultował. Ufał jej. Nagle został sam. I nie radził sobie z dramatem. Przy życiu trzymała go córka Agnieszka. Gdy zaczął mówić, że Ela wzywa go do siebie, wprawiał w zakłopotanie i przerażenie swoich przyjaciół.

Dziś byśmy powiedzieli, że Andrzej Zaucha przechodził depresję. Wtedy mówiło się, że się załamał. Wszyscy są zgodni, Andrzej Zaucha, zawód wyuczony – zecer, był jednym z najzdolniejszych polskich piosenkarzy. Choć muzyczny samouk, grał też na saksofonie i perkusji – jak jego ojciec perkusista. Nikt w Polsce tak jak on nie śpiewał piosenek Raya Charlesa czy Barry’ego White’a.

Nikt też, choć wielu chciało, nie zaśpiewał lepiej jego piosenek: „Byłaś serca biciem”, „Czarny Ali Baba”, „Bądź moim natchnieniem”, „C’est la vie”, „Bezsenność we dwoje”, „Dzień dobry Mr. Blues”...

Był trzykrotnym mistrzem Polski w kajakarstwie

Jego wielką pasją były samochody. To nic nadzwyczajnego. Wielu mężczyzn fascynuje się motoryzacją. Ale namiętnością wokalisty były duże samochody. Nieistotne, że z reguły były stare, paliły jak smok, psuły się bez przerwy, ważne, że wielkie. Miał więc sportowego opla, volkswagena busa, 6-cylindrowe renault 25, mercedesa 240 d. Dla równowagi często powtarzał: „małe jest piękne”. Myślał o sobie. Był niski. Za to niezwykle, jak na swój wzrost, szeroki w ramionach. To był efekt wieloletniego treningu.

Niewiele osób wie, ale Zaucha był trzykrotnym mistrzem Polski w kajakarstwie, był nawet typowany na olimpiadę, ale zwyciężyła miłość do muzyki. Świetnie też pływał i jeździł na nartach. Wiele lat później miłość do kobiety sprawiła, że w ofierze złożył życie. Ale gdy się zaczynała, myśleli o życiu właśnie.

Młodszą o 16 lat Zuzannę Leśniak poznał, oczywiście, w pracy. Grali w tym samym spektaklu. Zaczęli się spotykać. Początkowo w tajemnicy, potem już nie. Było cudownie, stracili dla siebie głowę, było jednak małe „ale” – Zuzanna Leśniak miała męża. Zakochani nie zwracają uwagi na „drobiazgi”. Słuchają i wierzą w siebie. Czasem tracą instynkt samozachowawczy.

Uderzył, potem oświadczył: „Będę musiał cię zabić”

Ponoć Goulais złapał żonę z kochankiem na gorącym uczynku. Wracał z podróży. Zawiadomił żonę, kiedy będzie. Gdy nie otwierała mu drzwi, w końcu je wyważył... Ona nie była w stanie się poruszyć, Zaucha wkładał buty... Uderzył piosenkarza. Wiele razy... Miał oświadczyć: „Będę musiał cię zabić”.

10 października 1991 roku Andrzej Zaucha w Teatrze STU zagrał w „Panu Twardowskim” (główną rolę) i po spektaklu wyszedł z Zuzanną. Na parkingu od strony ulicy Włóczków czekał na nich Yves Goulais. Było kilka minut po 21. Nagle zaczął strzelać. Zuzanna zasłoniła piosenkarza własnym ciałem, Zaucha zginął na miejscu. Miał 42 lata. Zuzanna zmarła w szpitalu. Miała 26 lat.

Goulais dobrowolnie oddał się w ręce policji. Miał 31 lat. Córka artysty Agnieszka miała wtedy 17 lat. Po śmierci Andrzeja Zauchy jego córką zajęła się babcia Matylda, która z Francji wróciła do Krakowa. Zamieszkała z wnuczką. Agnieszka skończyła malarstwo na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Czy miałby satysfakcję, że wciąż nie ma następcy?

24 września w Sali Kongresowej w Warszawie na koncercie upamiętniającym 20. rocznicę śmierci Andrzeja Zauchy wystąpią m.in.: Ewa Bem, Krystyna Prońko, Ryszard Rynkowski, Andrzej Sikorowski, Mieczysław Szcześniak... Andrzej Zaucha, gdyby żył, miałby 62 lata. Czy cieszyłby się, że nie pojawił się nikt, kto obdarzony byłby takim wyczuciem rytmu i jazzowym feelingiem jak on?

IJ

Życie na gorąco 38/2011

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy