Reklama

Terapią jest film i książka

Joanna Racewicz i Paweł Janeczek byli małżeństwem 5 lat i 7 miesięcy. Niewiele ponad 2000 dni...

Nie może oglądać rodzinnych filmów, które sama nakręciła. Filmów, na których jej tragicznie zmarły w smoleńskiej katastrofie mąż Paweł Janeczek(†37) bawi się z ich synkiem Igorkiem. Nie jest też w stanie patrzeć na samoloty. Poznali się z Pawłem na pokładzie rządowego samolotu i w nim ich miłość została brutalnie przerwana.

Symbolika, której nie wymyśliłby nawet Szekspir...

37-letnia wdowa bliskość swojego zmarłego tragicznie męża poczuła 6 dni po jego śmierci. Był 16 kwietnia 2010 r. Czuwała przy jego trumnie w hali "Torwar", przemienionej na kaplicę. - Przyszli najbliżsi przyjaciele Pawła - wspomina w rozmowie z autorem książki "96 końców świata". - Siedzieliśmy na podłodze, tuż obok niego, piliśmy herbatę z plastikowych kubków i gadaliśmy, jakim był fantastycznym człowiekiem. Jestem pewna, że nas wtedy widział.

Reklama

Jednego mu tylko zazdroszczę: on już wie, jak tam jest, w niebie... Codziennie z nim rozmawia. Patrzy na jego zdjęcia, wiszące w całym domu. Przyznaje, że czasem zakłada koszule Pawła. Zwłaszcza jedną, specjalnie nie praną, która ciągle nim pachnie... – Czy widok dziecka, które rano biegnie do kuchni – mówi – szuka taty, bo wtedy zawsze robił kawę mamie, jest do udźwignięcia? I krzyczy po drodze: „Tata, tata!”, tłukąc bosymi piętami po podłodze?

Bezgraniczny smutek przepełnia też serce matki Pawła, Grażyny Janeczek, mieszkającej w Zwoleniu koło Radomia. – Co tydzień jestem u Pawła na Powązkach powiedziała pani Grażyna „Na żywo”. – Żeby jakoś funkcjonować biorę leki. Bardzo mi go brakuje. Najgorsze, że nie zdążyłam się z nim pożegnać.

Na rozstanie nie była przygotowana też Joanna.

Snuła z mężem tyle planów...

– Na stare lata mieliśmy wyjechać do Nowej Zelandii – zwierza się. – Bo tam jest pięknie, spokojnie i daleko od zgiełku. Wstrzymywała nas tylko myśl o rodzicach, których nie chcieliśmy zostawić samych. A może tak osiąść gdzieś bliżej, w Hiszpanii? Nałogowo oglądaliśmy zdjęcia domków z widokiem na morze. Teraz Joanna, owszem patrzy w przyszłość, ale jako wdowa i samotna matka.

Musi myśleć zwłaszcza o synku. Chce, by zawsze pamiętał o tacie...– Obiecałam Pawłowi, tam w Moskwie, że zrobię wszystko, żeby Igor był z niego dumny – mówi. – To akurat nie będzie trudne. I żeby tata był dumny z syna. Te dwie obietnice organizują teraz mój świat.

Od stycznia znów prowadzi „Panoramę”. To była trudna decyzja. Wiedziała, że by dalej żyć, musi wyjść do ludzi.

Dojść prawdy o katastrofie

Zagadka Smoleńska ciągle nie daje jej spokoju. Z Ewą Ewart przygotowała film dokumentalny o katastrofie. – Bardzo chcę pomóc w dojściu do prawdy o Smoleńsku – mówi Joanna. Formą terapii stało się też dla niej pisanie książki. Narodziła się ona z rozmów z kobietami, których mężowie też byli na pokładzie Tu- 154. Zaczęło się od krótkich zdań przy grobach. Potem kontakty były coraz częstsze i głębsze.

Samotne wdowy utworzyły nieformalną grupę wsparcia. „12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie” to książka, która dowodzi, że prawdziwa miłość nigdy nie ustaje. Tymi słowami Joanna Racewicz żegnała męża rok temu...

Jerzy Andrzejczak

Na żywo 14/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Racewicz | katastrofa w Smoleńsku | wdowa | Paweł Janeczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama