Reklama

Przez miłość chciała targnąć się na życie

Przez lata bawiła tłumy, kochało ją kilka pokoleń rodaków. Jednak ta uwielbiana artystka przez większość życia była kobietą samotną...

Jeszcze Polska nie zginęła, póki się śmiejemy – to była dewiza Hanki Bielickiej (90†). Ale tylko estradowa, bo w życiu często nie było jej do śmiechu. Zwłaszcza że młodość, zwykle najbardziej radosny czas, przypadła jej na lata wojny.

Rodzinę dotknęło wiele nieszczęść – tata, mama, babcia, siostra Marysia i przyrodni brat zostali na 7 lat zesłani do Kazachstanu. Ojciec zsyłki nie przeżył. Jednego brata rozstrzelali w Kozielsku, drugi zginął w Lublinie, trzeci w Katyniu. – Czasem myślę, że moje sceniczne życie było sposobem na odreagowanie tych wszystkich okropności – mówiła.

Reklama

Hankę przed losem rodziny ocaliło... aktorstwo. Na dwa dni przed wybuchem wojny zaangażowała się do teatru w Wilnie, razem z trójką swoich przyjaciół ze studiów – Danutą Szaflarską, Ireną Brzezińską i Jerzym Duszyńskim. – Znaleźliśmy zakwaterowanie u jednej pani, która bała się być sama w trzypokojowym mieszkaniu. Danka mówi: "To ja z Ireną, a ty z Jurkiem". Ja?! Z mężczyzną w pokoju, do tego w jednym łóżku?! Co wyście, zgłupiały?! Bez ślubu ani rusz! - wspominała. Więc w 1940 r. wzięli ślub...

Zdradził na trzeci dzień po ślubie

Małżeństwo przetrwało 20 lat, ale trudno powiedzieć, że było ono udane. Nie wiadomo nawet, czy się kochali. Sama Hanka Bielicka nie była tego pewna. - Najpierw nie wiedziałam, że się w nim kocham. On miał dziewczynę. Zwierzał mi się. Kiedyś powiedział: "Hania, jakbym się miał ożenić, to tylko z tobą". Myślałam nad jego słowami i dotarło do mnie, że jestem w nim zakochana - mówiła w jednym wywiadzie. Jednak w drugim twierdziła, że wyszła za niego z biedy, a łączyła ich tylko przyjaźń.

Po wojnie Jerzy Duszyński stał się pierwszym amantem filmu polskiego ("Zakazane piosenki", "Skarb"). Był gwiazdorem także w małżeństwie. Gdy Hania dźwigała po schodach wiadra z węglem, on grał w brydża.

- Myślę, że zdradził mnie już na trzeci dzień po ślubie. Jak wypił, to chodził na baby, wiedziałam o tym - zwierzała się aktorka. Ona sama przyznawała się do pewnej oziębłości seksualnej. - U mnie głowa bardziej pracowała niż te doły. Albo miałam uśpiony seks, albo nie trafiłam na swojego mężczyznę. Czuję, że coś mi umknęło, ale nie żałuję tego, bo nie wiem, czego mam żałować - żartowała z siebie.

Jednak to nie do końca prawda - znalazł się taki mężczyzna. Dla niego rozwiodła się z Duszyńskim. To był gorący, kilkuletni romans. Problem polegał na tym, że Jerzy Baranowski, autor tekstów słynnego radiowego "Podwieczorku przy mikrofonie", był żonaty.

Hanka kochała i... czekała. W końcu jej drugi Jerzy wziął rozwód, ale... nie dla niej. Dla młodej dziewczyny, która wkrótce urodziła mu dziecko. - Odchorowałam to mocno, myślałam nawet o samobójstwie - mówiła Bielicka. Nie tylko myślała - targnęła się na swoje życie, na szczęście tę próbę w porę udaremniono...

Po tym wstrząsie nie związała się już z żadnym nowym mężczyzną. Chciała nawet zaproponować małżeństwo... Duszyńskiemu. Jej mama była nim oczarowana, miała córce za złe rozwód, mieszkali w tej samej kamienicy, więc... - Zjeżdżam w dół windą i spotykam go. Już otwieram usta, a on mówi: "Za tydzień żenię się". Pomyślałam, że dobrze, że tym razem nie byłam wyrywna i nie chlapnęłam tej głupoty - mówiła. Nadal się przyjaźnili, a gdy w 1978 r. Duszyński umierał na raka, to Bielicka była przy nim...

Żyję, żyję, ale nie z panem, bo pan za stary

Przez wiele lat była kobietą samotną. Poświęcała się tylko pracy i pomaganiu potrzebującym. Nie odmawiała pieniędzy nawet naciągaczom. Unikała bankietów i miejsc publicznych. - Wolała siedzieć w domu, kochała ciszę i samotność. Czytała książki, rozwiązywała krzyżówki, oglądała telewizję - opowiadała jej gosposia. Występowała nawet wtedy, gdy prawie nic nie widziała i potrafiła ukryć to przed widzami.

Pod koniec życia chorowała. Denerwowało ją to, bo nie mogła więcej pracować. Ale nigdy nie opuszczało jej poczucie humoru. Miała prawie 90 lat, leżała w szpitalu. - Pochyla się nade mną jakiś pan i mówi: "O Boże, pani Hanko, to pani jeszcze żyje?". A ja mówię: "Żyję, żyję, tylko nie z panem, bo pan dla mnie za stary" - śmiała się. W ostatnim wywiadzie prasowym wyznała, że ma już dosyć życia. - Ja naprawdę żałuję, że to jeszcze trwa Minęło ponad 65 lat pracy, byłoby już bardzo ładnie zakończyć - mówiła.

Po raz ostatni pojawiła się publicznie w "Szymon Majewski Show". Gdy tydzień później program był emitowany, ona leżała już w szpitalu, a lekarze bezskutecznie walczyli o jej życie. Serce nie wytrzymało. Hanka Bielicka zmarła 9 marca 2006 r. Nigdy nie chciała mieć dzieci, nie zostawiła potomstwa, ale kiedy odeszła, osierociła miliony Polaków.

Agnieszka Brzoza

Na żywo 40/2011

AKPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy