Reklama

Pierwszy poważny zakręt

Przez ojca nie dostała się do szkoły teatralnej?

Na planie serialu "Życie nad rozlewiskiem" zazwyczaj panowała sielska atmosfera. W otoczeniu mazurskich plenerów zarówno ekipa filmowa, jak i aktorzy czuli się znakomicie.

Ale kiedy wspólne sceny miały zagrać Olga Frycz (25) i Agnieszka Mandat (58), robiło się wyraźnie nerwowo… Ekipa filmowa w napięciu obserwowała aktorki. Wszyscy wiedzieli, że te spotkania nie są łatwe dla żadnej z nich. Dlaczego?

Przed laty, gdy Olga Frycz zdawała egzaminy do krakowskiej szkoły teatralnej, to właśnie Agnieszka Mandat, dziekan tej szkoły, zasiadająca w komisji egzaminacyjnej, zdecydowała, żeby nie przyjmować jej na studia. – Przeżyłam wtedy wielkie rozczarowanie – przyznała niedawno pani Olga. – Nikt mi nie powiedział, dlaczego mnie nie przyjęto – żaliła się w jednym z wywiadów. Problem w tym, że Olga Frycz nie zdawała sobie sprawy, że pani dziekan zrobiła to na prośbę… jej rodzica, znakomitego aktora Jana Frycza.

Reklama

– To ojciec Olgi poprosił Agnieszkę Mandat, żeby „oblała” jego córkę. Bardzo nie chciał, by została aktorką, ale nie przewidział, że ona i tak postawi na swoim – mówi w rozmowie z Rewią znajomy Jana Frycza. – Wiem, że to ojciec „załatwił” mi, że nie dostałam się do szkoły o której marzyłam od dziecka – wyznała pani Olga. Ma o to do niego ogromny żal. Długo też nie mogła wybaczyć ojcu porzucenia rodziny dla innej kobiety. Odszedł, gdy ona była mała. Przez lata nie utrzymywała z nim kontaktu.

Jan Frycz marzył, że jego córka zostanie prawnikiem albo laborantką. Ona jednak od dziecka wiedziała, że chce być aktorką. Pierwszą rolę zagrała mając pięć lat. Wystąpiła wtedy w spektaklu teatru telewizji – u boku taty właśnie. Później, już jako nastolatka, zagrała w kilku filmach. Gdy zdała maturę, nie miała żadnych wątpliwości, co chce studiować. Złożyła papiery do krakowskiej PWST. Chociaż od jej egzaminów na studia minęło sporo czasu, pani Olga wciąż doskonale pamięta, że Agnieszka Mandat uczestniczyła w „spisku”, który pozbawił ją możliwości zostania dyplomowaną aktorką.

– Dzisiaj myślę, że miałam szczęście, że mnie nie przyjęli, bo dzięki temu miałam czas, by grać. Ale wtedy, gdy mnie odrzucili, byłam załamana – dodaje pani Olga. Lato Olga Frycz spędziła na Mazurach, gdzie powstawały zdjęcia do kolejnej serii serialu "Życie nad rozlewiskiem".

– Kiedy grała sceny z Agnieszką Mandat, była bardzo zdenerwowana. Sprawiała wrażenie zastraszonej uczennicy, a po skończonej pracy szybko uciekała z planu. Z panią profesor chyba nigdy nie zamieniła prywatnie nawet jednego słowa w przerwie między zdjęciami do serialu – mówi jeden z członków ekipy…

W czasie, gdy Olga Frycz pracowała na planie na Mazurach, rozpadał się jej związek z reżyserem Jackiem Borcuchem (41). I choć sama była przyczyną rozstania tego aktora z jego żoną, Iloną Ostrowską, musiała pogodzić się z tym, że nie udało się jej zatrzymać przy sobie ukochanego. Jak na złość Jacek Borcuch coraz częściej widywany jest w towarzystwie… byłej żony. Podczas zdjęć na Mazurach pani Olga dowiedziała się jeszcze, że ojciec podobno ponownie zaczął „spiskować” przeciwko niej, blokując jej udział w nowo powstającym polsko-irlandzkim filmie Sanktuarium. Nie chciał grać razem z nią, więc podobno postawił producentom warunek, że przyjmie rolę tylko wtedy, kiedy oni zrezygnują z angażowania jego córki.

Pani Olga bardzo to przeżyła i nadal nie może zrozumieć, dlaczego ojciec z uporem odmawia jej prawa do robienia tego, co ona tak kocha, i co ją uszczęśliwia…

AS

Rewia 41/2011

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Olga Frycz | Jacek Borcuch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy