Nowa twarz Superniani
Tylko kilka osób za kulisami telewizyjnego studia w podwarszawskich Szeligach było świadkiem tej walki.
Walki Doroty Zawadzkiej (47) z tremą. Bo chociaż od kilku tygodni intensywnie ćwiczy, pokazanie się po raz pierwszy publicznie w całkiem nowej roli wcale nie było łatwe.
- Całe życie pracowałam intelektem, a tu jest taki trochę inny świat. Też chciałabym poczuć się jak gwiazda i poznać ludzi z innej bajki - tłumaczy swoją decyzję o wzięciu udziału w XII edycji "Tańca z Gwiazdami". - Być może taniec jest też kobiecą odpowiedzią na kryzys wieku średniego: mężczyźni kupują sobie porsche, a ja biorę udział w "Tańcu z Gwiazdami" - mówi Dorota.
Miała spokojne, poukładane życie. Z wykształcenia pedagog i psycholog rozwojowy z blisko 20-letnim doświadczeniem, w mediach pojawiała się wyłącznie jako ekspert. Casting do "Superniani" zbiegł się z rozpadem jej małżeństwa. Po 20 latach postanowili się rozstać. Jej mąż, też psycholog, był podobnego zdania, co ona: rozstać się w zgodzie dla dobra dzieci.
Dwójka dorastających wówczas synów miała też możliwość wyboru, z którym z rodziców chce zamieszkać. Starszy, Paweł wkrótce miał skończyć 18 lat i skorzystał z propozycji dziadka, który dał mu w prezencie własne mieszkanie. Młodszy, Andrzej wówczas 13-latek, wybrał dom taty, bo od niego miał bliżej do szkoły.
Decyzje obu synów jednak zabolały Dorotę. Nie dlatego, że miała do nich żal. Przeciwnie. Rozumiała ich doskonale. Po prostu nagle została zupełnie sama. Do tej pory przyznaje, że trudno jej pogodzić się z tym, iż synowie coraz mniej ją potrzebują. Samotność zabijała przesiadując przy komputerze. Zaglądała na strony internetowe o poezji. Tam znalazła… swojego obecnego męża: Roberta Myślińskiego.
Zwróciła uwagę na wiersze jednego z internautów i napisała do niego. On odpisał. - Były długie rozmowy na gadugadu - wspomina. - I pierwsze spotkanie, na którym zabrał mnie do kina. Szybko odkryłam, że to człowiek wyjątkowy. W sierpniu 2007 roku wzięli ślub. Na ceremonii pojawiły się ich dzieci z poprzednich związków (pan Robert ma córkę i syna).
Pani Dorota i jej mąż uchodzą za bardzo szczęśliwe i zgodne małżeństwo. Jakiś czas temu pan Robert został menedżerem żony. Odbiera telefony, negocjuje kontrakty. Udział superniani w "Tańcu z Gwiazdami" na pewno był dobrze przemyślaną decyzją pary.
A jednak zaskakującą. Jeszcze rok temu pani Dorota wspominała, że ma dosyć popularności. Tęskni za czasami, gdy mogła wyjść do sklepu bez makijażu, w powyciąganym dresie i kapciach. Teraz też jej się to zdarza, ale wtedy słyszy szepty innych przechodniów i przypomina sobie, że powinna dbać o wizerunek superniani.
Mówiło się nawet, że już zrezygnowała z udziału w popularnym programie. Jednak wiosną tego roku coś się zmieniło. Ubrana dotąd w długą garsonkę, puszysta niania przeszła na dietę i schudła 20 kilogramów. Mówiła, że to nie dla zdrowia, a z próżności, bo chciała móc ubierać się w sklepach dla szczupłych kobiet.
- Czuję się jak nowo narodzona - opowiadała. - Teraz mam coraz mniejszy apetyt na słodkości, a coraz większy na życie.
I może właśnie ten apetyt na życie popchnął ją w ramiona Cezarego Olszewskiego. To z nim walczy w "Tańcu z Gwiazdami" o Kryształową Kulę. Nie liczy na wygraną. Bardziej na nowe doświadczenie i - po prostu - dobrą zabawę. A my na to, że Dorota Zawadzka w programie pokaże nam swoją inną twarz.
MH
Życie na gorąco 36/2010