Reklama

Nieoczekiwana zamiana ról

Joanna Żółkowska i Paulina Holtz. Córka i matka. Bardzo zaprzyjaźnione. Obie ciepłe i żywiołowe.

Podobny gust. Ta sama mimika twarzy. Razem grają w serialu "Klan". Obie związane są z warszawskim Teatrem Powszechnym. W każdej sytuacji mogą na siebie liczyć.

- Mama bardzo mnie wspiera. Zawodowo i prywatnie. Nauczyła mnie poczucia własnej wartości. Siła z tego płynąca jest jedną z najważniejszych rzeczy, jakie można przekazać dziecku - mówi Paulina Holtz (33). - Z tą wiarą we własne siły można góry przenosić. Zawsze też mi mówiła, że w życiu trzeba wykorzystywać wszystkie szanse. No i nie bać się. To dzięki niej nie roztrząsam w nieskończoność porażek, tylko idę dalej.

Reklama

W "Lekcji szaleństwa" Eugene Ionesco, wystawianej w Teatrze Kamienica (premiera odbyła się w Zabrzu) mama i córka po raz kolejny spotykają się na scenie. Aktorki obsadzone są przewrotnie. Paulina w roli profesora. Joanna Żółkowska (60) - uczennicy.

- Tekst sztuki wspaniale oddaje naszą codzienność. Mama, która nie potrafi napisać nawet SMS-a, poprosiła mnie o korepetycje - śmieje się Paulina.

- Postanowiła też zgłębić tajniki internetu. Okazała się bardzo pojętną uczennicą. Jestem z niej dumna.

Paulina, która niedawno skończyła 33 lata, mówi, że dawno nie czuła się tak szczęśliwa i spokojna. - Żyję w zgodzie z sobą i z czasem. To niezwykle komfortowe uczucie. Spełnienie zawodowe idzie w parze z prywatnym.

Chcę córki "gonić", nigdy "popychać"

Michała Nowakowskiego, operatora filmowego, poznała na jednej z branżowych imprez. - Przetańczyliśmy całą noc - wspomina Paulina. - I szybko doszliśmy do wniosku, że nie możemy bez siebie żyć. To wyjątkowy egzemplarz, nie wiem, jak się uchował. Jest inteligentny, odpowiedzialny, lojalny. Jak ja - jedynak i na dodatek nie jest aktorem - śmieje się. - Udaje nam się wspólnie budować pełen miłości dom dla naszych córek.

Uzupełniają się. Paulina świetnie radzi sobie z remontem. Michał doskonale potrafi zaopiekować się córkami: 3-letnią Tosią i o półtora roku młodszą Marcysią. Gdy urodziła się Tosia Paulina postanowiła odejść z "Klanu", by cały czas poświęcić córce. Po rozmowach z producentem zmieniła zdanie. - Chyba dobrze zrobiłam.

- Wychowywanie dzieci nie zastąpi mi całego mojego życia zawodowego, emocjonalnego, duchowego. Kocham córki, dużo czasu spędzamy razem, ale muszę też spełniać się zawodowo. Czasem także pójść do fryzjera, spotkać się z przyjaciółmi. Myślę, że córki nie zarzucą mi egoizmu. Jestem też przekonana, że dzieci najlepiej się rozwijają w szczęśliwych, pełnych harmonii domach. A taki staramy się im stworzyć.

Swoim córkom przekazuje te same prawdy, które jej przekazała mama? - Przede wszystkim uczę je samodzielności. Szanuję ich odrębność. Pokazuję im różne odcienie życia. Nakłaniam do działania.

- Chcę żeby miały swoje pasje, własne zdanie. Mówię im, że w życiu dużo rzeczy zależy od nich samych. Muszą wiedzieć, że mogą stworzyć swój świat. Ważne jest też dla mnie, abym zawsze musiała moje dziewczyny "gonić" a nigdy "popychać".

Czy tak samo wychowywane mają podobne charaktery? - Tosia jest niekonfliktowa, marzycielska z poczuciem humoru. Marcysia - silna i niezależna, choć z drugiej strony ogromnie wrażliwa. Ma mocne łokcie, na szczęście, ma też dużo wdzięku - śmieje się Paulina.

Jak mówi mama, nudzą się tylko ludzie nudni

Czy sama o czymś marzy? - Jeśli marzenia są realne i mam na nie wpływ - staram się je spełniać. Dziś, wiadomo, najważniejsze są dla mnie córki i ich szczęście. To, jak się rozwiną, jakimi będą ludźmi. Chciałabym dać im tyle miłości, żeby starczyło im na całe życie, aby miały czym obdarowywać innych. To jedna z bardzo wielu ważnych rzeczy, które dostałam od moich rodziców jako wyprawkę na dorosłe życie.

- Chciałabym z Michałem w przyjaźni przeżyć wiele, wiele lat. Ale równie ważne jest to, żeby mieć satysfakcję z pracy, którą wykonuję. Uwielbiam robić zdjęcia. Planuję skończyć kurs fotografii, żeby nie polegać tylko na intuicji. Dużo gram na scenie warszawskiego Teatru Powszechnego i w "Lekcji szaleństwa". Piszę też książkę, która ma przypomnieć młodym rodzicom, co znaczy bliskość i pomóc odnaleźć się w nowej życiowej roli.

- W planach - program telewizyjny i radiowy. Naprawdę mam, co robić. Mama zawsze mi mówiła: "nudzą się tylko ludzie nudni". W moim życiu nie ma miejsca na nudę!

M. Jungst

Życie na gorąco 15/2010

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy