Reklama

Nie umiem ranić słowami

Jurorka programu "Got to Dance. Tylko taniec" nie potrafi być surowa dla uczestników.

Co pani czuje, kiedy słyszy muzykę i widzi tańczące pary?

Joanna Liszowska: Rwę się cała (śmiech). Nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem mistrzynią tańca, ale uwielbiam gorące rytmy, szczególnie latynoskie. Idealnie oddają moją energię i kobiecość.

Zasiada pani w jury programu "Tylko taniec: choć przecież nie jest tancerką?

- To prawda, nie jestem profesjonalną tancerką, ale taniec zawsze był moją miłością i doskonale się w nim czułam. Zdawałam do szkoły teatralnej niekoniecznie z myślą o tym, żeby być aktorką.

Reklama

- Wiedziałam tylko, że chcę połączyć taniec i śpiew. Pierwsze moje spektakle na scenie to właśnie musicale, w których oprócz gry aktorskiej nieodłącznym elementem był śpiew i taniec.

Czy łatwo jest oceniać innych?

- To bardzo trudne i delikatne. Trzeba być świadomym odpowiedzialności. Nie powinno się nikogo krzywdzić ani ranić. Ja skupiam się raczej na emocjach i wrażeniach, jakie na mnie robią występy. Od mówienia o tym, czy kroki były dobre, czy złe jest profesjonalne jury. Ja nie mam prawa.

Poddałaby się pani takiej próbie, jak uczestnicy programu?

- Bałabym się. Dlatego tak ich podziwiam. Pierwszym konkursem, w którym kiedyś chciałam wziąć udział, był Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Wystąpiłam dlatego, że na trzecim roku studiów dostałam nagrodę dla najbardziej obiecującego studenta, która wiązała się z zaproszeniem do drugiego etapu konkursu. Nie miałam więc wyjścia i pojechałam!

Rozmawiał: M. Mikuls

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy