Reklama

Mój nowy wspaniały świat

Telewidzowie lubią go za dobre maniery i wesołe usposobienie. Nie boi się nowych wyzwań w życiu. Ba, sam ich szuka.

Jest jednym z najpopularniejszych w Polsce dziennikarzy telewizyjnych. Ma za sobą dwa rozwody, ale nadal wierzy w instytucję małżeństwa. Jest wrogiem rutyny i gdy poczuł, że "dziadzieje", zupełnie zmienił styl życia. Lubi wyzwania: przyjął zaproszenie, by zagrać w teatrze i związał się z kobietą młodszą o 23 lata. Zodiakalna Ryba: potrzebuje uczucia jak wody.

Podobno trzy lata temu zobaczył pan w lustrze zapuszczonego faceta z brzuszkiem...

Krzysztof Ibisz: - No, nie było dobrze. A co najgorsze - nie miałem w sobie tej wewnętrznej energii i postanowiłem...

Reklama

…wstrzyknąć sobie tu i ówdzie to i tamto?

- Jeszcze jedna plotka na mój temat... Przecież nie od dziś wiadomo, że jeżeli człowiek ćwiczy regularnie, odżywia się racjonalnie, wysypia się codziennie i ma poprawne relacje z ludźmi, to po prostu wygląda lepiej. Tu nie ma nawet co tłumaczyć.

Pan jednak postanowił to wszystko wytłumaczyć. I napisał książkę "Jak dobrze wyglądać po 40".

- Zanim zacząłem trenować, przeczytałem wszystko na ten temat. Potem wybrałem trenera i zacząłem ćwiczyć. W książce opisałem to, co sprawdziłem na samym sobie.

Jak ciężko pan ćwiczy?

- Cztery razy w tygodniu. Najpierw ponad godzinę ciężary, a potem godzina treningu kondycyjnego.

Kondycja z pewnością się przyda. Choćby na deskach Teatru Kamienica, w którym pan występuje. Zmienia pan zawód?

- Aktorstwo to moja druga twarz. Skończyłem szkołę teatralną, a potem zrobiłem podyplomowe studia dziennikarskie.

Miał pan jednak dość długą przerwę w graniu w teatrze.

- Dlatego kiedy przyszła propozycja, to długo się zastanawiałem, czy ją przyjąć. Nie wiedziałem czy jeszcze pamiętam to, czego się uczyłem. Okazało się jednak, że dość szybko przypomniałem sobie jak dawnej grałem w teatrze Studio, u Adama Hanuszkiewicza i Jana Łomnickiego.

Do filmu też pan wróci?

- Właśnie zagrałem w komedii "Wojna żeńsko-męska" z Sonią Bohosiewicz. Premiera już niebawem. Gram tam… gwiazdę telewizyjną.

No to nie musiał się pan specjalnie wysilać?

- Spokojnie - nie gram samego siebie. Moja postać jest w tym filmie zupełnie przerysowana.

A co z telewizyjną karierą?

- Jest, rozwija się, ale o nowościach nie mogę rozmawiać. Tajemnica.

Ale synami może się pan pochwalić?

- Z przyjemnością. Gdy tylko mogę, to spędzamy razem czas. Nawet pomagają mi w pracy. Na przykład Maksio, mój starszy syn, przez całe wakacje przepytywał mnie z tekstu, którego musiałem się nauczyć na pamięć. Teraz rozmawiamy całymi fragmentami sztuki, bo on wszystko zapamiętał.

Może wyrośnie na aktora?

- Chce być pingpongistą, ale chodzi już także na zajęcia kółka teatralnego.

A Vincent?

- On interesuje się sportem. Trenuje piłkę nożną, mimo że ma cztery i pół roku i jest najmłodszy w grupie.

Pięknie poukładane życie: praca, relacje z synami, książka. A u boku nowa miłość.

- Tak, Paulina. Układamy sobie razem życie. Ona jest moim wielkim wsparciem. To ona zainspirowała mnie do napisania książki. Nawet razem ćwiczymy.

Nie zraził się pan do instytucji małżeństwa? Dwa razy już panu nie wyszło?

- Absolutnie nie. To jest fantastyczna instytucja.

Zatem możemy się spodziewać, że będzie ślub?

- Na razie więcej o tym nie będę mówił.

Michał Wichowski

Świat i Ludzie 45/2010

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy