Reklama

Miłość jest jak tango: też trzeba dwojga

Właśnie kończy 30 lat. I robi pierwszy bilans. Kariera? Rozwija się świetnie. Jednak do szczęścia to za mało...

Kochać i być kochaną - czyż może w naszym życiu zdarzyć się coś piękniejszego? Wśród tych, którzy twierdzą, że miłość jest sensem życia znajduje się także Edyta Herbuś (30).

Znana tancerka w bardziej i mniej oficjalnych rozmowach zdradzała nieśmiało swe sekretne marzenia: spędzić życie u boku kogoś, kto ją szczerze pokocha, wesprze i zrozumie. Kto pomoże przejść przez trudy życia. Bo myli się ten, kto uważa, że dla wychowanej w Kielcach w skromnych warunkach tancerki, najważniejsze jest wejście w wielki świat i wielka kariera. Pani Edyta przede wszystkim stawia na miłość. Nic nie było i nie jest dla niej równie ważne.

Reklama

Tym bardziej bolesne musiały być dla niej dotychczasowe szaleńcze, pełne namiętności związki. Wszystkie kończyły się rozstaniem. Po każdym z nich tancerka miała poczucie, że kończy się jej świat. Tonęła w morzu rozpaczy.

Tak było po rozstaniu z tancerzem Dawidem Ozdobą (34), kolegą z parkietu Tomaszem Barańskim (31), Maciejem Kawulskim (32)... - Każdy z nich ją zawiódł. Nie chciała zdradzać szczegółów. Czasem jednak między wierszami wymknęło jej się, że to nie były związki partnerskie. A ona nie umiała się pogodzić z tym, że jest stroną mniej ważną. Jej marzenia i potrzeby nie liczyły się - mówi jedna z tancerek.

Kiedy więc na drodze pani Edyty pojawił się znany reżyser Mariusz Treliński (49), była w siódmym niebie. Dojrzały mężczyzna po przejściach, w dodatku światowej renomy twórca spektakli operowych wydawał się rozumieć jej świat i potrzeby. Tęsknoty dziewczyny z prowincji o nauczycielu, który wprowadza ją w wielki świat. I rozumie jej artystyczną duszę.

Pani Edyta patrzyła na świat jego oczami. Uczyła się poznawać i rozumieć świat muzyki klasycznej i sztuki przez duże "S". Sekundowała mu w planach wyjazdu z Polski po to, by tygodniami upajać się pięknem renesansowej Florencji. Rok temu na wiosnę myśleli zresztą o kupnie na spółkę domu w Toskanii.

Ale na razie kończy się tylko na planach. Bo ostatnio pani Edyta i jej mistrz żyją osobno. On spędza czas samotnie w domu w lesie, na Suwalszczyznie, na kompletnym pustkowiu. Jest pochłonięty pracą. Całymi dniami słucha muzyki i kończy pracę nad adaptacją opery "Turandot". To wyczerpujące i absorbujące - na pielęgnowanie uczuć ewidentnie brakuje już czasu...

Czy tylko czasu? Bo pani Edyta zdaje sobie sprawę z tego, że temperatura uczuć reżysera bardzo spadła. Jest zrozpaczona. - Nie wie co ma robić, jak to zmienić. Czym go zatrzymać? Może zaskoczyć i wzbudzić podziw? Dlatego od pewnego czasu przebywa w USA, gdzie uczy się aktorstwa. Pragnie, by Mariusz odkrył ją na nowo. Zależy jej na tym związku - zdradza jej znajoma.

26 lutego pani Edyta kończy 30 lat. Największe marzenie na dalsze lata z pewnością znów dotyczy wielkiego odwzajemnionego uczucia. Jak większość kobiet, chciałaby poczuć się bezwarunkowo kochana i akceptowana. Bo miłość nadaje życiu niewyobrażalny wprost smak. Dlatego tak o nią walczy.

IJ

Świat i Ludzie 8/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy