Reklama

Im jestem starsza, tym silniejsza

Jeśli jej nazwisko pojawia się w obsadzie, wiadomo, że film będzie dobry. A kiedyś chciała zrezygnować z grania...

Gdy idzie ulicą, nie wyróżnia się. Ale gdy pojawia się na ekranie, kradnie uwagę wszystkich widzów. Tak jak w "Róży", nad którą rozpływali się w zachwytach krytycy filmowi.

Nie bryluje wśród fleszy, ale na planie filmowym skupia wokół siebie wszystkich. - Agata jest bardzo otwarta. Można z nią o wszystkim porozmawiać. Zawsze znajdzie czas i co ważniejsze, dobrą radę - mówi o niej jeden ze współpracowników. Drobna, ale z wielkim sercem Rodzina Agaty żartuje, że prowadzi całodobowy telefon zaufania.

Długie godziny spędza na rozmowach z Katarzyną Nosowską (40), z którą przyjaźni się od czasów przedszkola. Piosenkarka wielokrotnie przyznawała, że zmaga się z nawracającą depresją. Oparciem jest wtedy jej przyjaciółka z rodzinnego Szczecina. W czasach dzieciństwa Agaty ciężko byłoby komukolwiek uwierzyć, że pewnego dnia będzie tak silną osobowością.

Reklama

- Byłam dość nieśmiałym dzieckiem. Stąd wziął się pomysł, żeby zdawać do szkoły teatralnej - wyjaśnia aktorka. I choć zdała za pierwszym razem i na studiach miała dobre oceny, to czas po odebraniu dyplomu nie był dla Agaty łatwy. - Grałam, co prawda, w teatrze, ale miałam takie uczucie, że nie wystartowałam tak dobrze, jak inni. Zaczynałam żałować, że wybrałam ten zawód - dodaje artystka. Dlatego robiła wszystko, żeby odnieść sukces w życiu prywatnym.

- Miałam 26 lat gdy urodziłam Mariankę. Byłam matką totalną. Gotowałam zupki, byłam przy pierwszym postawionym przez córkę kroku. Usłyszałam jej pierwsze słowo - wspomina. I z tego jest najbardziej dumna. Gratulacje z wygranej w "Tańcu z Gwiazdami" przyjmuje wzruszeniem ramion. Mimo że jako jedyna z gwiazd przeznaczyła wygraną na cele charytatywne.

- Program był dla mnie ważny z innych powodów. Od widzów dostałam ogromne poczucie akceptacji. Dzięki nim stałam się odważniejsza- wyznaje. Swoją siłę czerpie jednak nie tylko od fanów. Ma dobry kontakt z mamą, która wciąż mieszka w Szczecinie. Wspólnie śmieją się z pędu za młodością.

- Ja potrzebuję swoich zmarszczek. Z wiekiem staję się silniejsza. Każda zmarszczka mi o tym przypomina - tłumaczy ze spokojem. Dodaje, że dopiero po trzydziestce poczuła się dobrze sama ze sobą. Jako kobieta i jako aktorka. - Myślę, że dobrze się stało, że sława przyszła późno. Może gdybym zaczęła odnosić sukcesy od razu byłabym pustą lalą? - zastanawia się. Ale ci, którym dane było się z nią spotkać, twierdzą, że to niemożliwe. - Ta drobna kobietka ma największe serce, jakie kiedykolwiek widziałem - zdradza jej znajomy.
E. Snarska

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama