Reklama

Dyskretna wojna gwiazd

Ania chce wygryźć Kingę!", "Mucha przyćmiła Rusin", zahuczało w prasie i internecie już po dwóch pierwszych castingach do You Can Dance. Pisało się, że Kinga, która do tej pory była główną gwiazdą show, boi się, że teraz to ekspresyjna i lubiana Ania zdominuje program. Czy rzeczywiście może się tak stać? I czy naprawdę między Kingą Rusin a Anią Muchą już iskrzy? SHOW zajrzało za kulisy programu...

Kinga wstaje pierwsza

Casting w Gdańsku rozpoczął się już o ósmej rano. Na dworze minus piętnaście stopni, przed wejściem do Filharmonii Bałtyckiej tłum młodych tancerzy. Wśród nich - Kinga Rusin. Nagrywa krótkie rozmowy, kandydatom do programu dodaje otuchy. Dopiero około południa ma godzinną przerwę. O pierwszej musi już być w garderobie i szykować się na wieczorne nagranie. Osoby pracujące przy produkcji programu chwalą Kingę. "Ma profesjonalne podejście do pracy. Jest zawsze świetnie przygotowana, no i rozumie, że praca na planie tak wielkiego show jak YCD wymaga pełnej koncentracji", mówi jeden z naszych rozmówców. Nowa jurorka nie cieszy się tak dobrą opinią. W programie, który tworzy złożona z kilkudziesięciu osób ekipa, każda minuta jest na wagę złota. Ania Mucha jeszcze tego nie rozumie. W kulisach żartuje się, że najwyraźniej chce być najbardziej wyczekiwanym członkiem jury. Późno, bo dopiero o czternastej, dociera z hotelu do garderoby Filharmonii Bałtyckiej. I na długo znika za drzwiami. Gdy pozostali członkowie jury w skupieniu szykują się już do wyjścia na scenę, z garderoby Muchy co chwila słychać jej donośny glos. "Trzeba jeszcze raz uprasować tę koszulę!", "Potrzebuję kawy". Wszystkie prośby aktorki natychmiast spełnia specjalnie do tego wyznaczona osoba z produkcji programu. Czy każda gwiazda YCD wymaga tak specjalnego traktowania? Członkowie ekipy zapewniają, że nie. Za kulisami szepcze się, że Mucha "gwiazdorzy". Nie rozmawia z ludźmi, jedynie wydaje polecenia. W zgranym, pracującym razem od lat zespole to dość rażące zachowanie.

Ania przybiera pozy

Na najważniejszy, wieczorny casting Mucha spóźnia się aż dwie godziny. Czeka na nią również Kinga Rusin, która musi nagrać reklamówkę programu. Ona zachowuje spokój, ale ekipa zaczyna narzekać. "Znowu skończymy po dwunastej w nocy", mówią operatorzy kamer. Zawodnicy denerwują się na korytarzu. "To samo było w Poznaniu. Mucha też się spóźniła, wszyscy na nią czekali", szepczą. Gdy w końcu jury w pełnym składzie pojawia się w sali, fotoreporterzy zaczynają robić im zdjęcia. Ania z uśmiechem przybiera kolejne pozy. Po chwili przerywają, ktoś biegnie po Kingę Rusin, by pozowała z jurorami. "Kinga nie przyjdzie", oznajmia producentka. Podobno nie chce, by tancerze jeszcze dłużej musieli czekać i denerwować się przed występami. Wolałaby wreszcie zacząć.

"Jesteś potwornie nudna"

"To młodzi tancerze są w tym programie najważniejsi", podkreśla często Kinga Rusin. Powtarza, że to oni mają być jego największymi gwiazdami. Ania Mucha nie zamierza jednak usuwać się w cień. W swoich ocenach jest dosadna i złośliwa. "Jesteś potwornie nudna. Prawie usnęłam, patrząc na ciebie", mówi do młodej tancerki. "Beznadziejny koleś z ciebie. Jesteś zarozumiały", ocenia przystojnego tancerza. Nawet pozostali członkowie jury zauważyli, że aktorka poprzez bardzo ostre oceny i kontrowersyjne zachowanie - potrafi wbiec na scenę i tańczyć razem z uczestnikami castingu - próbuje program o tancerzach zmienić w program o sobie. "Mam nadzieję, że Ania będzie pamiętać, że to nie jest "Ania Mucha show" ", przestrzega w rozmowie z SHOW Michał Piróg. Między członkami jury doszło już do pierwszych utarczek. "Praca z Anią w jury nie jest łatwa, wymaga dużej koncentracji. To walka żywiołów. Wypracowanie werdyktu graniczy z cudem", mówi SHOW Agustin Egurrola. Z sympatią wspomina Marczuk-Pazurę: "Z Weroniką wspólnie dochodziliśmy do wniosków, więcej rozmawialiśmy...". Na pytanie, czy widzi konflikt między Anią i Kingą, odpowiada wymijająco: "Kinga jest świetną prowadzącą i koncentruje się na swojej pracy".

Reklama

"Ania szuka swojego miejsca"

Kingę Rusin pytanie o konflikt z Muchą wyraźnie drażni. Zapewnia, że na planie YCD nie ma miejsca dla ludzi słabych, tacy nie mogliby w ogóle pracować w telewizji.

"Tu każdy jest mocny i każdemu zależy na tym, by swoją osobowość zaznaczyć. Pojawienie się Ani nie obudziło w nas demona", zapewnia. Jesteśmy tacy, jacy byliśmy, chociaż początkowo sytuacja nie była dla nas łatwa ze względu na Weronikę, którą bardzo lubimy", mówi SHOW. Zagadnięta o Muchę, odpowiada w bardzo przemyślany i wyważony sposób. Jasno określa jednak, kto jest tu doświadczonym profesjonalistą, a kto debiutantem. "Ania dopiero szuka tu swojego miejsca. To nie my, tylko Ania musi odkryć siebie w tym programie", mówi Kinga. I najwyraźniej obiera strategię pobłażliwości wobec młodszej koleżanki: "Ani też łatwo nie jest. Ma silną osobowość, jest bardzo ambitna i na pewno chciałaby mocno zaznaczyć swoją obecność w programie. Chciałaby również uniknąć porównań do Weroniki, od razu pokazać, że jest inna. Pomagamy jej. Każdemu z nas zależy na tym, żeby to był dobry, energetyczny program. Chcemy znaleźć fajnych uczestników, prawdziwe taneczne osobowości i pokazać im, że mogą przenosić góry. Podchodzimy do tego profesjonalnie". Michał Piróg też mówi o nowej jurorce z wyrozumiałością. Prosi, by pamiętać, że jej kolejne wybryki mogą wynikać z faktu, że jest debiutantką. "Ania jest w ciężkiej sytuacji, bo to z Weroniką Marczuk-Pazurą stworzyliśmy ten program. My jesteśmy przy piątej edycji, a Ania przy pierwszej. Jest na tym etapie, na którym my byliśmy, zaczynając program. Musimy mieć dla niej dużo wyrozumiałości", powtarza. Muszą mieć. Ale czy mają?

Niech rywalizują!

Rozmawiając z Kingą Rusin i Michałem Pirogiem, można odnieść wrażenie, że z Anią Muchą żadnego konfliktu nie ma. To nowa jurorka ma problem, bo debiutuje, nie jest jej łatwo, musi się uczyć, znaleźć pomysł na siebie, by uniknąć porównań z Weroniką Marczuk-Pazurą. Rzecz w tym, że Mucha wcale nie zachowuje się jak osoba początkująca, ale jak ktoś, kto jest wielką gwiazdą i wie wszystko lepiej.

Najlepiej. A to może drażnić. Z atmosfery rywalizacji między nową jurorką a prowadzącą cieszą się producenci programu. , Jeśli zaiskrzy między Anią i Kingą, będę bardzo zadowolona", mówi SHOW Ewa Leja. I dodaje: "Chciałabym, żeby rywalizowały na poziomie profesjonalnym, i one to zrobią. Jeśli mam dwie osoby, które chcą błyszczeć najbardziej, to znaczy, że będą się mobilizowały i stawały coraz lepsze. Będą chciały wyglądać jak najlepiej, mówić jak najlepiej, zachowywać się jak najlepiej. I to jest super dla programu. Niech one konkurują ze sobą forever!", dodaje. Rywalizacja między dwiema paniami musi się też podobać dyrektorowi programowemu T V N Edwardowi Miszczakowi. To on ma decydujący głos jeśli chodzi o wybór gwiazd do programów. O tym, że bardzo ceni Kingę, wiadomo od dawna. Wiadomo też, że lubi zatrudniać w programach osoby, które za sobą nie przepadają.

Szczerze przyznał w jednym z wywiadów: "Lubię tworzyć sterowane konlikty w zespole, lubię świadomie zapakować do jednego teamu dwóch ludzi, którzy w życiu się nie dogadają. Każdy powinien mieć w zespole człowieka, z którym rywalizuje (...). To skutecznie działa na motywację i wyobraźnię". Jak panie podziałają sobie na wyobraźnię, zobaczymy już w marcu.

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy