Reklama

Dorota Kolak: Koniec małżeństwa na odległość

Przez ostatnich kilka lat życie rodzinne aktorki toczyło się dość nietypowo.

Dorota Kolak (56), która na stałe mieszka w Gdańsku, kilkanaście dni w miesiącu spędzała w Warszawie, na planie seriali "Przepis na życie", gdzie grała Irenę, i "Barwy szczęścia", w którym wcielała się w Annę. Z kolei jej mąż, Igor Michalski (56), od 2006 roku kierował teatrem w Kaliszu.

Jakby tego było mało, ich córka, Katarzyna Michalska (28), która również jest aktorką, mieszkała we Wrocławiu.

- To dobrze, że są telefony - śmiała się wówczas pani Dorota. - Rachunki mamy ogromne! Życie w ciągłej rozłące nauczyło całą rodzinę doceniać nieliczne wspólne chwile. - Gdy już jesteśmy wszyscy razem, szkoda nam czasu na kłótnie. Lubimy razem leniuchować - mówiła jakiś czas temu aktorka.

Reklama

Latem zawsze wyjeżdżali do swojego domku letniskowego nad jeziorem Wdzydze na Kaszubach, gdzie czas mijał im na pływaniu kajakiem, spacerach po lesie, leżakowaniu na tarasie z książką czy rozmowach z przyjaciółmi przy czerwonym winie. Potem jednak znów następowały długie dni rozłąki...

Jednak kilka dni temu wszystko się zmieniło. Igor Michalski przyjął propozycję objęcia dyrekcji Teatru Muzycznego w Gdyni, a Dorota Kolak skończyła pracę w serialu "Przepis na życie". Oznacza to, że wszystko wraca do dawnego stanu, a pani Dorota i pan Igor będą spotykać się dużo częściej o trzeciej po południu na rodzinnym obiedzie, który kiedyś był obowiązkowym punktem ich dnia.

Oboje nie mają wątpliwości, że do życia blisko siebie przyzwyczają się równie szybko i bez kłopotów, jak do życia w rozłące. Mają to przećwiczone! Dorota Kolak wiele razy podkreślała w wywiadach, że z mężem nie połączyła jej miłość od pierwszego wejrzenia. - Raczej od szóstego - śmieje się aktorka.

Poznali się pod koniec lat 70. w Kielcach. Nie przeszkadzało im, że ona studiuje w Krakowie, a on w Łodzi. Długo dojrzewali do tego, że chcą być razem. Ale dojrzeli. I dziś, po ponad 30 latach, są pewni, że dokonali właściwego wyboru!

- Nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się, czy to dobrze, że Igor jest związany z teatrem, czy też nie - opowiadała aktorka. - Podobał mi się człowiek, mężczyzna. I nie było ważne, czy jest aktorem, czy farmaceutą. Imponował mi, bo wcześniej niż ja pojął sens życia. Że polega ono na smakowaniu, a nie pędzeniu na oślep... Dziś, gdy znów są blisko, słowa te nabierają nowego znaczenia.

PG

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy