Reklama

Długo czekał na takie chwile

Wojciech Malajkat wciąż ma mnóstwo pracy, ale najważniejsza jest rodzina.

Słoneczny, wiosenny dzień. Na jednym z warszawskich osiedli domów jednorodzinnych czteroosobowa rodzina szykuje się na rowerową wycieczkę. Mama, Katarzyna Engwert- Malajkat, rusza przodem, na rowerze z zamontowanym z tyłu koszykiem. Tuż za nią jedzie chłopiec w niebieskim kasku. Na ostatnim miejscu tata, aktor Wojciech Malajkat (49), z umieszczonym na bagażniku fotelikiem dziecięcym, w którym siedzi zapięta w pasach dziewczynka w różowym kasku.

Na adopcję zdecydowali się po 17 latach

Taka rodzinna przejażdżka z małymi dziećmi to zupełnie coś innego niż wypad rowerowy tylko we dwoje. Co kilkaset metrów trzeba się zatrzymać, bo a to dzieciom jest za gorąco, a to za zimno, to znów chcą pić. No i jeszcze obowiązkowy przystanek - plac zabaw - miejsce beztroskiego szaleństwa dla dzieci, ale też chwila odpoczynku dla rodziców.

Reklama

Wojciech Malajkat i jego żona na takie rodzinne wyprawy czekali 17 lat. Bo właśnie po tylu latach małżeństwa, wiosną 2008 roku, zdecydowali się na adopcję dwójki dzieci - kilkuletniego chłopca i młodszej od niego dziewczynki.

Najbardziej lubi kanapki swojej żony

Oboje pochodzą z Mazur - on z Mrągowa, ona z Mikołajek. Chodzili do tego samego liceum. Po studiach pedagogicznych Kasia wyjechała za granicę, żeby "dorobić". Wróciła dopiero po kilku latach, w 1990 roku, i wtedy się pobrali. Dla znajomych są przykładem kochającego się, stabilnego małżeństwa.

Wojtek do niedawna wszystkie swoje role dedykował żonie. Kasia każdego dnia przygotowywała mu śniadanie. - Na mieście w ogóle nie jadam - mawiał. - Jeśli chodzi o preferencje kulinarne, jestem bardzo dziwnym człowiekiem, bo najbardziej smakują mi kanapki mojej żony i potrawy, które ona gotuje.

Dom Malajkatów zawsze był otwarty dla przyjaciół. Znajomi i ich dzieci na dobre wypełnili ich życie. - Rób, rób. Będzie i dla nas - żartowali ze Zbigniewa Zamachowskiego starzy kumple ze studiów, Piotr Polk i Wojciech Malajkat, mając na myśli dzieci. Wszystko dlatego, że gdy pan Zbigniew miał już czwórkę, pozostali dwaj przyjaciele wciąż pozostawali bezdzietni.

Za to Wojciech Malajkat mnożył chrześniaków. - Mamy z żoną szesnaścioro chrzestnych dzieci! - chwalił się w wywiadach. - Bardzo je lubimy, a one nas.

Sprawnie godzi wszystkie obowiązki

Kilka dobrych lat temu państwo Malajkatowie zaczęli rozważać adopcję. Wiedzieli, że to będzie ogromne wyzwanie i że będą musieli przeorganizować swoje życie, ale nie przerażało ich to. Pani Katarzyna ma stały kontakt z dziećmi, jest nauczycielką języka angielskiego w szkole podstawowej. Pan Wojtek zaś też jest pedagogiem, choć na wyższej uczelni. Ma tytuł profesora sztuki teatralnej i wykłada w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Choć jest bardzo zapracowanym człowiekiem (jest też dyrektorem teatru Syrena, reżyserem, aktorem, a także współwłaścicielem restauracji i kina Wojtek w Mikołajkach), stara się dzielić te obowiązki tak, by zawsze znaleźć czas dla najbliższych.

- Mam rodzinę i wiem, że nie może mnie zabraknąć z powodu zawału serca - mówił w wywiadzie. Z powodu rozlicznych obowiązków aktora rzadko można ich spotkać całą czwórką, za to małżonkowie bardzo sprawnie dzielą się opieką nad dziećmi. A wraz z pierwszymi gorącymi dniami tej wiosny już marzą o wspólnych wakacjach na Mazurach w ich nowo wybudowanym domu nad jeziorem.

MH

Życie na gorąco 19/2012


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: adopcja | Zamachowski Zbigniew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy