Reklama

Będzie drugi cud?

Od kilku miesięcy w jej życiu trwa jeden wielki karnawał. No bo jak inaczej nazwać radość i szczęście, które zapanowały z chwilą narodzin upragnionego synka?

Małgorzata Kożuchowska, która tydzień temu świętowała 44. urodziny, ma sobie czego gratulować. Po wielu latach spełniła swoje marzenie o macierzyństwie. Co więcej, wbrew różnym obawom, znakomicie odnalazła się w nowej roli.

- Rozsmakowała się w macierzyństwie - uważa koleżanka aktorki. - Mały Jaś to jest jej największy skarb. Ciąża i maleństwo nie zaszkodziły też wcale jej aktorskiej karierze. I widzowie, i producenci z dużą wyrozumiałością podeszli do zmian w jej życiu. Nic dziwnego, że Gosi marzy się teraz drugie maleństwo. Może córeczka? Już sobie wyobrażam, jak ślicznie by ją ubierała. Ma przecież znakomity gust i wyczucie stylu - dodaje.

Reklama

Po narodzinach Jasia aktorka już w grudniu wróciła na plan serialu Rodzinka. pl. Jego producenci specjalnie przesunęli pierwotne letnie terminy zdjęć na koniec roku. Na planie w hali telewizyjnej przy ulicy Woronicza w Warszawie zorganizowali nawet oddzielną garderobę dla niej, by mogła swobodnie karmić synka w czasie przerw w ujęciach. Małego Jasia przywoził do karmienia mąż aktorki, Bartek Wróblewski.

Sytuacja finansowa rodziny także nie uległa w ostatnich miesiącach pogorszeniu. Pani Małgorzata podpisała niedawno nowy kontrakt reklamowy z jednym z towarzystw ubezpieczeniowych, który opiewa na kwotę kilkuset tysięcy złotych. Może zatem ze spokojem patrzeć w przyszłość i myśleć o powiększeniu rodziny. A przecież to było dla niej zawsze najważniejsze. Tym bardziej przeżywała problemy z zajściem w ciążę. Mimo to nigdy nie myślała o sztucznym zapłodnieniu.

- Nie mam poczucia, że jeżeli nie urodzę dziecka, to zmarnuję życie. Nie leczę się i nie mam ochoty na in vitro. Niczego nie będę wymuszać na naturze. Jeśli pojawi się dziecko, będziemy szczęśliwi. Natomiast na pewno nie cierpię z powodu tego, że nie mamy dzieci - mówiła w 2011 roku w wywiadzie.

Dziś Małgorzata Kożuchowska nie ukrywa, że swoje szczęście zawdzięcza Janowi Pawłowi II, na którego pogrzebie poznała męża, wówczas dziennikarza TVP.

- 10 lat minęło, a wydaje się, że to było wczoraj... Patrząc wstecz, jak zmieniło się moje życie od 2 kwietnia 2005 roku, myślę, że mam za co dziękować! - napisała miesiąc temu w internecie aktorka. Ale może to jeszcze nie koniec jej życzeń?

19/2015 Rewia

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy