Reklama

Anna Starmach: Musiałam udowodnić, że to ja mam rację

Przeszła długa drogę, zanim została jurorką popularnego show "MasterChef".

Miała zostać historykiem sztuki i prowadzić z rodzicami galerię w Krakowie. Wolała jednak pójść do szkoły kucharskiej. Teraz Anna Starmach (25) jest jurorką "MasterChef", prowadzi swój program kulinarny i wydała właśnie książkę z niedrogimi przepisami.

Gotowała dla rodziny hrabiny

Zbliża się koniec semestru. Na Uniwersytecie Jagiellońskim panuje egzaminacyjny rozgardiasz. Studentka pierwszego roku historii sztuki, Ania Starmach, jest myślami we Francji. Będzie tam zarabiać, opiekując się dziećmi w arystokratycznej rodzinie. Na miejscu okazuje się, że potrzebna jest do czegoś innego. Hrabina prosi ją, by zajęła się kuchnią.

Reklama

- Spodobał mi się ten pomysł - mówi dziś pani Ania, choć nie bardzo wówczas wiedziała, co ją tak naprawdę czeka. Okazało się, że hrabina ma czterech synów, każdy rodzinę. Zdarzało się, że na kolację przychodziło trzydzieści, czterdzieści osób!

- W ogromnej kuchni, w której się znalazłam, było mnóstwo książek kucharskich. Studiowałam przepisy i starałam się to wszystko ogarnąć. Ale przecież nigdy wcześniej nie robiłam sufletów. A te, które właśnie przygotowałam dla moich pracodawców, pięknie mi opadły. Na szczęście hrabina pocieszyła mnie, że tak ma być - śmieje się jurorka "MasterChef".

Rodziców przekonała do swojej pasji

We Francji zrozumiała, co tak naprawdę jest jej życiową pasją i daje największą satysfakcję. Już wiedziała, że chce gotować. Ale musiała jeszcze przekonać rodzinę. A ta inaczej widziała jej przyszłość.

Rodzice Ani, Teresa i Andrzej Starmachowie, są znanymi marszandami, prowadzącymi w Krakowie galerię sztuki. Naturalny więc był dla nich fakt, że ich córka po skończeniu historii sztuki będzie zajmowała się tym samym.

- Musiałam udowodnić, że to ja mam rację. Tym bardziej, że wymarzyłam sobie, żeby uczyć się w najsłynniejszej paryskiej szkole kucharskiej Le Cordon Bleu. A to są spore koszty. Zaczęłam więc praktyki w polskich restauracjach, by rodzice zrozumieli, że naprawdę mi na tym zależy - mówi pani Ania. Na szczęście rodzice byli bardzo otwarci na jej pomysły.

Chce otworzyć własne bistro

Ponieważ gotować uczyła się w Le Cordon Bleu, nie boi się używać w dużych ilościach masła i śmietany.

- To produkty kaloryczne, ale dzięki nim uzyskamy najwyższą jakość potraw - twierdzi. I wie, co mówi, bo dzięki takim potrawom wygrała konkurs "Gotuj o wszystko". Jurorów zachwyciła jej dorada i ravioli z ricottą i szparagami. Dzięki temu dostała możliwość gotowania w "Dzień dobry TVN", a także zaproszenie na casting, gdzie wybierano jurorów programu "MasterChef", który wygrała.

Niebawem dostała propozycję poprowadzenie własnego programu kulinarnego w TVN Style. Wpadła na pomysł, że będzie gotować potrawy niedrogie, których przygotowanie zajmuje mało czasu. Stąd nazwa programu i książki "Pyszne 25".

- Cieszy to, co robię w telewizji, ale nie wiążę z tym przyszłości - wyznaje. - Marzę o otwarciu bistra, gdzie będzie można przyjść na śniadanie, obiad. Będzie tam krótka lista dań, przede wszystkim kuchni polskiej, ale z dużymi wpływami francuskiej i włoskiej. Ktoś, kto tam się pojawi, od razu zorientuje się, że właścicielka studiowała historię sztuki - dodaje Anna Starmach.

MS


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Anna Starmach | MasterChef | gotowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy