Reklama

Metka

Zakładasz ją i czujesz się lepiej, bo teraz to ty jesteś ten lepszy. Nosisz na sobie emblemat i już należysz do „ nich”. Zdejmiesz emblemat, należysz do „tamtych”. Przykro mi. Uzależniasz się od „nich” i chcesz więcej metek. I im więcej ich masz, tym częściej jesteś wśród „nich”

Zakładasz ją i czujesz się lepiej, bo teraz to ty jesteś ten lepszy. Nosisz na sobie emblemat i już należysz do „ nich”. Zdejmiesz emblemat, należysz do „tamtych”. Przykro mi. Uzależniasz się od „nich” i chcesz więcej metek. I im więcej ich masz, tym częściej jesteś wśród „nich”

Powszechnie wzbudza podziw; mówi się, że jest szczególnym znakiem, symbolem luksusu, przynależności do tej innej grupy. Na ulicy„ noszący metkę” rozpoznają się wśród tego tłumu zwyklaków , bez żadnego emblematu. Choć jedna metka- obowiązkowo. I bynajmniej nie zastąpi ją auto za ponad 150 tyś złotych, bowiem koniecznością jest samo okrycie się choć jedną metką.

Tymczasem ona na półce w sklepie, w witrynach atelier woła i przyciąga niczym afrodyzjak. Wykręca się na różne sposoby, ubrana w wykwintne wzory i świecąca swym prestiżem. Pokazuje, że z nią jest się lepszym. I nie ważne, że portfel w kieszeni czy też w torebce, błaga o pomste do nieba, bo tylko przez chwilkę wahasz się, by w końcu wyjąć resztki z opłakanej prawie pustej sakiewki. Kupujesz metkę? Nie to ona kupuje Ciebie, kolejnego członka tej tajemniczej sektometki.

Reklama

Zakładasz ją i czujesz się lepiej, bo teraz to ty jesteś ten lepszy. Nosisz na sobie emblemat i już należysz do „ nich”. Zdejmiesz emblemat, należysz do „tamtych”. Przykro mi. Uzależniasz się od „nich” i chcesz więcej metek. I im więcej ich masz, tym częściej jesteś wśród „nich”

I tu zaczyna się moja prosta na pozór historia i wątpliwości związane z niepasującym do mnie stylem bycia, a w rezultacie stylem życia. Bo ilekroć jestem wśród znajomych często słyszę nazwy metek ; tu jest cała litania tych już poznanych i druga litania, o których jeszcze nie słyszałam. Czy to wstyd? – pytam się. – Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć, co to za firma – odpowiadają. Tylko, ja nie wiem i tak naprawdę wcale nie chcę wiedzieć. Metki błyszczą i wypinają się jak tylko mogą, na wszystkich; a ja ich nie widzę. Straciłam wzrok? Mówią, mi że, że mają coś z najnowszej kolekcji tej jednej niebywałej metki, że posiadają karty VIP do tych ekskluzywnych salonów, że bywają na takich przyjęciach okraszonych emblematami spadającymi z nieba. Chyba bez konkretnego azymutu chwalą się swoją światowością, swoistym byciem i przynależnością do „nich”. Bo gdzie tu cel tych wszystkich opowieści, skoro już należą do sektometki? Zaraz, zaraz – a ja? Czy jestem „ich”?.

Dwa lata temu znajoma przywiozła ją z Paryża. Od razu bardzo mi się spodobała, w doskonałym kolorze i kroju. I na moje szczęście tak się złożyło, że ów znajoma stwierdziła, iż podobną torebkę ma już w swojej szafie, w związku z tym bez żalu zdecydowała się ją sprzedać. Następnego dnia, jako jej nowy właściciel z przyjemnością ją założyłam . Pasowała mi do wszystkiego, idealna i wygodna. Zauważyła to koleżanka mojej córki, po którą wtedy właśnie przyjechałam do szkoły. Z dużym entuzjazmem podbiegła do mnie. Podekscytowana zaczęła lekko dotykać moją torebkę i nazywać metkę po imieniu. Przez chwilę myślałam, że to jakiś gombrowiczowski absurd … ja dorosła baba, matka, a obok podekscytowana dziewięcioletnia dziewczynka o prawie trzydzieści centymetrów niższa ode mnie nazywa metki po imieniu, szasta znajomością modeli, dotyka skóry, ocenia czy prawdziwa. Patrzyłam na nią – nie wiedząc czy z podziwem, czy też z odrzuceniem. Zaczęła opowiadać o swojej mamie o i o jej metkach w szafie, rozmarzyła się snując plany o tym jakie ona sama w przyszłości będzie nosiła. Czy to ja stoję w miejscu i nie podążam za światem? Czy może świat idzie tak szybko, że ja nie potrafię go dogonić? – pytam się. Bo boję się, że wypadłam z tego biegu, że już za późno nauczyć się być wśród „nich”, chłonąć ten metkowy ideał. Stoję tak i wstyd mi, że ja nie wiem, nie znam prestiżu tej metki. Myślę sobie, ale to tylko torebka, moja torebka i bardzo mi się spodobała.

Po powrocie do domu postawiłam ją na komodzie, pośród znaczących dla mnie zdjęć, obrazów, figurek. Przez dłuższą chwilę patrzyłam się na nią… – aż w końcu przestała być tą zwykłą. Stała się czymś więcej. Skoro już małe dzieci wiedzą cóż oznaczają te wszystkie znaczki…….. Od tamtej pory moja torebka stała się moim emblematem. Zupełnie przypadkiem, bez pogoni za próżnością.

 

Agnieszka Dudkiewicz

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy