Reklama

„ … Listopad z trudem wiąże koniec z końcem … „

„ … Listopad z trudem wiąże koniec z końcem … „ „ … Kolorowa kurteczka nie okryje biedy, usiadł sobie w przydrożnej gospodzie, coca colę popija na kredyt …

„ … Listopad z trudem wiąże koniec  z końcem … „
„ … Kolorowa kurteczka nie okryje biedy, usiadł sobie w przydrożnej gospodzie, coca colę popija na kredyt …

„ … Listopad z trudem wiąże koniec  z końcem … „

„ … Kolorowa kurteczka nie okryje biedy, usiadł sobie w przydrożnej gospodzie, coca colę popija na kredyt …

… idzie zima w kapoku na mrozie, nasze palta ostrą igłą wiatr przeszywa, będziemy patrzeć wieczorami w ogień, wiatr nastroszy czerwoną grzywę… „

 

A gdy ostatnią przepije monetę ….

 

A gdy ostatnią przepije monetę, gdy ostatni spadnie liść, nic złego przecież się nie wydarzy, bo jesień piękna jest tego roku…

Dzisiejszego popołudnia wędrowaliśmy razem z mężem po parku, była wczesna godzina popołudniowa, 13 – 14 …

Reklama

Mijaliśmy mnóstwo ludzi, młodszych, starszych, w naszym wieku … czyli jakich …?

Szliśmy tak sobie razem, najpierw pod rączkę, a potem on zapytał – „chcesz mi dać rączkę ? „

Pewno, że chciałam …..

Więc tak razem, w ciepłym nienaturalnie słońcu listopada, szliśmy sobie, prowadząc się za rączkę, szurając nogami w kupkach wysuszonych liści … mijając mnóstwo ludzi,

Nawet minęliśmy babcię na wózku inwalidzkim, dobrze wyposażonym, babcia była z klasą, leciwa, ale okazała i z pełną powagą, a lewej dłoni trzymała telefon komórkowy, przez który prowadziła właśnie szczerą, ożywioną rozmowę …

Minęliśmy babcię, spojrzałam na mojego męża, patrzył przed siebie, uśmiechnął się, dobrze wiedział o co mi chodzi, odparł tylko:

„ to taka ekskluzywna babcia, jak się postarasz, też taką zostaniesz … „

Poszliśmy dalej szurając nogami w liściach …

Usiedliśmy na wysłużonej ławce, wzdłuż brudnej nitki stawu biegnącej w parku, spojrzeliśmy w głąb wody …

Brudna taka, mętna taka, młodzi już nie jesteśmy, syn nam mocno wyrósł …

Dumni z niego jesteśmy bardzo, w sumie to przecież jest niedaleko, ale  … kobieta, cóż …

Idąc tak razem z mężem za rączkę, powiedział mi bardzo mądrą myśl …

„ Nie jest ci łatwo – wiem -  zdetronizowała Cię Twoja przyszła synowa, nim  nią naprawdę została … „

Omal się nie popłakałam …

Miał rację, tak właśnie jest od jakiegoś czasu,

Ale cóż, przychodzi czas, kiedy należy się z tym właśnie pogodzić,

Ważne jest, aby w tym czasie nie być pozostawiona samą sobie, ważne aby czuć przy sobie bliskość tych najważniejszych osób – męża i syna, który – niestety już nam z domu prawie odchodzi …

Trzeba umieć się z tym pogodzić …

Trzeba umieć to zaakceptować  …

 

P.S.

Często naprawdę z mężem rozumiemy się bez słów …

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy