Reklama

Piłka jest jedna, bramki są dwie, a kobiet coraz więcej.

Po meczu Argentyna - Niemcy wszyłam cała podekscytowana z domu i pytałam wszystkich napotkanych mężczyzn: -Fajny mecz, co? Odpowiadali: - A kto grał? Wtedy uświadomiłam sobie, że męski ryki przed telewizorem powoli ustępują miejsca kobiecym piskom.

Po meczu Argentyna - Niemcy wszyłam cała podekscytowana z domu i pytałam wszystkich napotkanych mężczyzn: 
-Fajny mecz, co?
Odpowiadali:
- A kto grał? 
Wtedy uświadomiłam sobie, że męski ryki przed telewizorem powoli ustępują miejsca kobiecym piskom.

Od najmłodszych lat wpajano mi myśl: "Piłka nożna jest dla facetów". Nigdy nie przyszło mi do głowy, że sprzeciwianie się temu może mieć jakikolwiek sens. Jako siostra kapitana głównej drużyny naszego miasta przyzwyczaiłam się, że w świecie piłki nożnej dla kobiet jest tylko jedno miejsce: na trybunach, wymachując szalikiem i spoglądając na zegarek, kiedy to się w końcu skończy. Dokładnie wypielęgnowałam w sobie myśl, że piłka nożna to 22 spoconych facetów biegających za kawałkiem uwalonej skóry. Nie interesowałam się nią, no bo po co? Mam paznokcie do pomalowania, czasopisma do przeczytania, obiad do ugotowania... 

Reklama

Aż w końcu któregoś dnia przyjaciółka namówiła mnie na obejrzenie meczu podczas Mundialu w 2006 roku. Po raz pierwszy oglądałam mecz międzynarodowy, i po raz pierwszy starałam się przywiązywać do niego uwagę. I wtedy do mnie dotarło, że naprawdę lubię oglądać ten sport. Lubię te emocje. Lubię ich emocje. Lubię wszystko, co się z tym sportem wiąże. I że nie jestem w tym osamotniona. Że wokół mnie siedzi tuzin dziewcząt, które - wymalowane w barwy swojej drużyny - wzdychają do piłkarzy, popijając chłodne piwo i narzekając na sędziego. Że każda z nich wie co to jest spalony, i nie ma problemu z jego zdefiniowaniem. 

Szybko zorientowałam się, jakiego narodu styl gry lubiłam najbardziej. Niemcy - mimo uprzedzeń - zachwycili mnie i wciągnęli w świat piłki nożnej, sprawiając, że zyskałam nową pasję. I że podczas każdej piłkarskiej imprezy mam na co czekać, i komu kibicować. 

Znalazłam kilka innych kobiet, które mają odwagę przyznać się, że wiedzą jaka jest różnica między pomocnikiem a napastnikiem i z nimi regularnie spotykam się na oglądaniu meczy. Kiedy trwał mundial, oczywiście to było numerem jeden. Teraz zatapiamy się w Bundeslidze, która rozpoczęła się 20 sierpnia. I daje nam to ogromną frajdę i satysfakcję. 

Ale tak jak kobiet - kibiców jest coraz więcej, tak zmniejsza się liczba mężczyzn czekających na to, aż piłka wpadnie do siatki. Zamiast meczu wolą iść na imprezę, zamiast sportu oglądają filmy, a zamiast gazet sportowych kupują Men's Health czy inne męskie czasopisma. Co więcej, wściekają sie, kiedy słyszą ze dziewczyny lubią piłkę nożną. 

Ostatnio przeprowadziłam gorącą dyskusję na ten temat ze swoim facetem, który dziwił się, dlaczego wolę oglądać jakiś głupi mecz, zamiast gdzieś z nim wyjść. I nie pomogły tłumaczenia, że Bayern Monachium to mój ulubiony klub, i to jest ich pierwszy mecz w tym sezonie. 

Jeszcze gorętszą dyskusję przeprowadziłam ze znajomym, który pewnie stwierdził, że, cytuję: "kobieta która zna się na piłce nożnej to już nie jest kobieta". 

W takim razie, panowie nie lubiący naszego sportu narodowego: zapraszam do garów!

A my z kobietami idziemy na mecz.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy