Reklama

Matczyna miłość

Czy uczy ktoś kobiet bycia matkami? Czy przestrzega ktoś ciężarne, że miłości do dziecka trzeba się nauczyć? Mąż/partner oczekuje, że to kobieta jest drogowskazem jak należy postępować z noworodkiem, ale czy jest to właściwe podejście?

Czy uczy ktoś kobiet bycia matkami? Czy przestrzega ktoś ciężarne, że miłości do dziecka trzeba się nauczyć? Mąż/partner oczekuje, że to kobieta jest drogowskazem jak należy postępować z noworodkiem, ale czy jest to właściwe podejście?

 

Przyznam szczerze, że nigdy nie należałam do wielbicielek dzieci, bez względu na ich wiek i poziom słodkości. Owszem, nie powiem, jak widziałam śliczniutkie, różowiutkie, uśmiechnięte maleństwo to jakoś na serduszku robiło się przyjemniej, ale jak tylko słyszałam jak zaczyna płakać, albo "nadzierać się", to jakoś przestawało mi się to podobać.

 

 

Dojrzałość mojego związku wymagała odważnego ruchu i zmiany stanu z zwariowanej dwójki w stateczną trójkę.

 

 

Był to przemyślany czyn, ale nikt mnie nie przestrzegał, że to nie jest tak, że mamy wiedzą wszystko :-( Ciąża nie była dla mnie czasem straconym, przygotowywałam się do roli matki jak tylko mogłam, rozmawiając z koleżankami, z innymi mamami na forach, czytając fachową literaturę. Czerpiąc z tylu źródeł chciałam wyrobić sobie pewien "styl" bycia mamą.

Reklama

 

 

Miłość matki do dziecka nie rodzi się z chwilą poczęcia. Ja np. poczułam tę więź dopiero, gdy poczułam pierwsze ruchy. Im bliżej rozwiązania tym więź wydawała się silniejsza. Porodu raczej się nie bałam - wiedziałam, że boli. Co zrobić, nie pierwsza i nie ostatnia ze mnie rodząca (tak sobie to tłumaczyłam). Jak dostałam maleństwo do ręki, wiedziałam, że jestem jedyną na świecie osobą, która w tej chwili jest mu bliska i którą rozpoznaje. Czułam się za nie odpowiedzialna, wiedziałam, że beze mnie sobie nie poradzi. Ale czy to była matczyna miłość??? Nie wiem.

 

 

Im więcej czasu byliśmy razem, tym więź się bardziej zaciskała, a miłość zaczęła się dopiero rodzić. Oczywiście nie zastanawiasz się nad tym, kiedy zakochałóaś się w swoim dzidziusiu po uszy, po czasie możesz sobie uświadomić, że tak właśnie jest. Mój maluch za chwilę kończy 5 miesięcy i świata poza nim nie widzę, jak płacze nie wkurzam się, że jest hałas, albo nie przychodzi mi do głowy, że już mi się macierzystwo przestaje podobać. Jak płacze - płaczę razem z nim, jak śmieje się, to śmiejemy się razem. Matczyna miłość wypełnia nie tylko moje serca - wypełnia mnie całą :-)

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy