Hovs Hallar - szwedzki skarb natury i europejskiej kultury filmowej

"Partia szachów ze Śmiercią na plaży. Śmierć wygrywa" - tak Tim Robey, krytyk brytyjskiego "The Telegraph", w ośmiu słowach zrecenzował Siódmą pieczęć Ingmara Bergmana. "Przejmujące urwiste klify i skalista plaża. Zapierają dech". Tak w ośmiu słowach mogłabym podsumować, jakie wrażenie zrobiło na mnie wybrzeże Hovs Hallar, gdzie Bergman nakręcił jedną z najbardziej rozpoznawalnych i kultowych scen w historii kina.

Szwedzki banknot dwustukoronowy poświęcony jest właśnie Ingmarowi Bergmanowi. Rewers przedstawia Gotlandię, z którą związany był reżyser. Osiedlił się na Fårö, niewielkiej, odludnej wyspie, do której dziś pielgrzymują miłośnicy kina. To tam, wśród wapiennych ostańców o niezwykłych kształtach i w nadmorskim świetle, powstało wiele jego niezapomnianych filmów. Na awersie banknotu widnieje wizerunek Bergmana, a także rysunek na podstawie zdjęcia Louisa Hucha, przedstawiający reżysera w swojej skórzanej marynarce i charakterystycznym berecie rozmawiającego z zakapturzoną postacią w czarnym płaszczu, Bengtem Ekerotem wcielającym się w rolę Śmierci w Siódmej pieczęci. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że zapadające w pamięć sceny tego filmu kręcono nie na Gotlandii, tak kojarzonej i z samym Bergmanem, i niesamowitymi krajobrazami, ale w Skanii, w pobliżu nadmorskich miast Båstad i Torekov.

Wybrzeże Hovs Hallar znajduje się na północy półwyspu Bjäre i jest objęte ochroną jako część rezerwatu przyrody Bjärekusten. Jesienią 2017 zostało wpisane na listę "Skarbów europejskiej kultury filmowej - takim tytułem Europejska Akademia Filmowa (EFA) wyróżnia miejsca o historycznej i symbolicznej wartości dla europejskiego kina, które zasługują na to, by zachować je dla przyszłych pokoleń. Lista ta będzie się sukcesywnie wydłużać, w tej chwili wpisano na nią dziesięć miejsc, które ukształtowały tożsamość europejskiej kinematografii. Oprócz Hovs Hallar obejmuje także m.in. centrum twórczości Ingmara Bergmana na Fårö, dom braci Lumière w Lyonie, muzeum Siergieja Paradżanowa w Erywaniu, schody Potiomkina w Odessie czy świat Tonino Guerry w Pennabilli.

Hovs Hallar to miejsce, gdzie wzgórza Hallandsåsen spotykają się z morzem. Są tu klify, wyłaniające się z wody skalne formacje o tajemniczych kształtach, plaże pełne masywnych kamieni, otoczaków i żwiru oraz ukryte w skałach jaskinie - wszystko w czerwonawych odcieniach gnejsu. Wrażenie surowości potęguje tu jeszcze wiejący wiatr, łoskot rozbijających się o skały fal i ostry zapach od morza. To ten widok i te dźwięki pozwalają uruchomić wspomnienia o Siódmej pieczęci, czarno-białego filmu z 1957 roku.

Film rozpoczynają ujęcia wybrzeża, w tle rozbrzmiewają wersety Apokalipsy św. Jana mówiące o otwarciu siódmej pieczęci odczytywane do wtóru szumu fal. Na kamienistej plaży budzi się utrudzony rycerz Antonius Block (Max von Sydow) i jego giermek Jöns (Gunnar Björnstrand), którzy powrócili z wyprawy krzyżowej. Przed rycerzem pojawia się nagle postać w czarnej opończy o bardzo bladej twarzy. Antonius Block, licząc na to, że uzyska odpowiedzi na dręczące go pytania, proponuje Śmierci (Bengt Ekerot) partię szachów, w której stawką będzie jego życie:

Scena gry w szachy ze Śmiercią (reżyser wypatrzył ten motyw na średniowiecznym malowidle na sklepieniu kościoła w Täby) przeszła do historii kina i jest rozpoznawalna nawet dla tych, którzy filmu Bergmana nie widzieli. Hubert I. Cohen w swojej książce Ingmar Bergman: The Art of Confession wspomina, że jest tak sugestywna i tak głęboko zakorzeniona w naszej świadomości, że czasami można wręcz wyobrażać sobie, że pewnego dnia także i po nas przyjdzie ubrana na czarno postać z ciasnym kapturem wokół kredowobiałej twarzy, mówiąca po szwedzku, a tuż pod nią będą pojawiać się napisy, jak w kinie. Scena stała się też przedmiotem wielu odniesień i parodii w kulturze popularnej. Odwołania można znaleźć w jednoaktówce Woody’ego Allena Gdy śmierć zastuka, w filmie Sens życia według Monty Pythona, a nawet we fragmencie Ulicy Sezamkowej czy w odcinku specjalnym Muppetów - nie wspominając o tym, jaką skarbnicą amatorskich lub całkiem profesjonalnych reinterpretacji okazuje się YouTube (znalazłam tam nawet analizę kolejnych układów figur na szachownicy podczas gry rycerza i Śmierci, uwzględniającą zasady rozgrywki obowiązujące w średniowieczu).

Tymczasem we wspomnieniach Ingmara Bergmana i odpowiedzialnego za zdjęcia Gunnara Fischera kręcenie scen na Hovs Hallar przysparzało wiele trudności. Przede wszystkim ponad sześćdziesiąt lat temu sprzęt filmowców był dużo masywniejszy - sama kamera ważyła jakieś 100 kilogramów, już samo zniesienie jej z klifu było nie lada wyzwaniem. Fischer usłyszał kiedyś, że wykorzystane w początkowej scenie oświetlenie i padające na bohaterów cienie sprawiają wrażenie, jakby nad skalistą plażą musiały świecić dwa słońca, miał wtedy podobno odpowiedzieć: "Skoro można uwierzyć, że Śmierć gra w szachy, można też uwierzyć w dwa słońca". Szachy, których prawdopodobnie użyto do filmowej rozgrywki na śmierć i życie, sprzedano w 2009 roku na aukcji w Sztokholmie za okrągły milion szwedzkich koron. Wśród figur brakowało białego króla, wszystko wskazuje na to, że uległ zniszczeniu podczas zdjęć: pod koniec rozgrywki ze Śmiercią, chcąc zmienić wynik gry, Antonius Block udał, że przypadkiem przewraca figury.

Interesująca historia wiąże się też z kręceniem innej kultowej sceny filmowej - tanecznego korowodu, w którym Śmierć z kosą prowadzi tych, po których przyszła:

Tę scenę również kręcono na Hovs Hallar, tym razem nie na dole, przy brzegu, ale na górze klifu. Okazuje się, że była zaimprowizowana. Już po zakończeniu zdjęć, kiedy zbierało się na burzę, reżyser zauważył chmury o dziwnym kształcie. Fischer od razu chwycił za kamerę, ale wielu aktorów w tym czasie zdążyło już opuścić plan. W związku z tym o przyłączenie się do tańca ze Śmiercią poproszono przypadkowych przechodniów i turystów, nie rozumiejących do końca, o co tak naprawdę chodzi w tym przedsięwzięciu.

Ingmar Bergman powrócił na Hovs Hallar jeszcze jakąś dekadę później, pracując nad Godziną wilka. Co ciekawe, to także tutaj Jan Troell kręcił część scen swojego nominowanego do Oscara Lotu orła, opowiadającego o niezwykłej wyprawie trzech śmiałków, Salomona Augusta Andréego (w tej roli znów Max von Sydow), Knuta Frænkela (Sverre Anker Ousdal) i Nilsa Strindberga (Göran Stangertz), balonem na biegun północny. Tym razem skańskie klify posłużyły jako substytut archipelagu Svalbardu, skąd w 1897 roku wystartowała ekspedycja polarna Andréego - to tu powstały sceny filmu, które przedstawiają przygotowywanie balonu do startu w specjalnym hangarze:

Zainteresowanie filmem z 1982 roku pojawiło się ponownie po sukcesie książki Ekspedycja. Historia mojej miłości Bei Uusmy, wyróżnionej Nagrodą Augusta, prestiżową szwedzką nagrodą literacką. Uusma nie tylko relacjonuje przebieg ekspedycji, o której uczestnikach słuch zaginął na całe 33 lata, do czasu aż na Wyspie Białej w archipelagu Svalbard znaleziono ich ciała oraz pozostałości po ostatnim obozie. Po ponad 100 latach od wyprawy autorka próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci podróżników, opisując przy tym w dużej mierze własną fascynację czy wręcz obsesję na tym punkcie - to przez nią po wielu latach pracy w zawodzie ilustratora i autora Bea Uusma postanowiła rozpocząć studia lekarskie, by zyskać nową perspektywę dla swoich poszukiwań.

Podczas wędrowania wzdłuż brzegu Hovs Hallar co jakiś czas można natknąć się na intrygujące stosy z kamieni poukładanych jeden na drugim. Pnące się w górę wieżyczki budzą wiele emocji. Teren jest objęty ochroną jako rezerwat przyrody, więc łamanie skał, usuwanie czy przesuwanie kamieni jest po prostu zabronione. Beztroskie układanie kamiennych wież to nie tylko naruszenie naturalnego uformowania terenu, kształtowanego przez wodę i wiatr przez tysiące lat. To też często niszczenie unikalnych porostów czy stwarzanie zagrożenia dla zamieszkujących te tereny nadmorskich zwierząt. Dla wielu wieże są niczym wykrzykniki świadczące o wpływie obecności człowieka na dziką przyrodę. Irytują tak bardzo jak wyznania miłości czy deklaracje "tu byłem" wypisywane markerami w innych miejscach odwiedzanych przez turystów. Są też utrapieniem dla lokalnych władz odpowiadających za rezerwat - wieże są co jakiś czas sukcesywnie usuwane, po czym i tak wystarczy jeden dzień, by w górę zdążyły wystrzelić nowe pamiątki po wędrujących, którzy traktujących układanie kamieni jako symbol szczęścia czy nadziei na powrót w to miejsce.

Hovs Hallar przyciąga nie tylko filmowców, zafascynowanych niezwykłymi sceneriami, ale jest też miejscem wyjątkowo atrakcyjnym dla miłośników wędrowania. Przebiega tędy Skåneleden, szlak turystyczny południowej Szwecji, który łącznie liczy sobie ponad 1000 kilometrów tras wśród rozmaitych krajobrazów Skanii: ciemnych lasów, kolorowych łąk, pastwisk i pól, malowniczych jezior, nadmorskich plaż czy właśnie takich jak tutaj stromych klifów. Latem często można w okolicy spotkać rodziny urządzające sobie pikniki. Dla dzieci przeprawa po kamienistej plaży czy wspinanie się na większe głazy jest wyzwaniem i tym samym sporą atrakcją. Okolicę upodobali sobie też ptasiarze: wśród klifów żyją alki, burzyki, nawałniki, morusy, różne gatunki mew, kilkanaście lat temu podczas wietrznej pogody zaobserwowano tu nawet albatrosa. Także ci, którzy od wypatrywania skrzydlatych stworzeń wolą w masce z rurką przyglądać się podwodnemu życiu, bez trudu znajdą sobie w okolicy zajęcie.

Zejście na kamienistą plażę jest dość strome, a kamienie bywają śliskie, szczególnie kiedy spadnie deszcz, przed przyjazdem warto więc pamiętać o tym, by zabrać wygodne buty. Nie znaczy to jednak, że to miejsce nie nadaje się dla wszystkich. Nasza przewodniczka, Ingrid, opowiedziała, że nierzadko oprowadza grupy seniorów. Opowieści o Siódmej pieczęci Bergmana słuchają oni  jednak na szczytach klifów lub przy kawie w restauracji hotelu Hovs Hallar (można tu zresztą przy fantastycznym widoku na morze zjeść sycące lunche z daniami tradycyjnej szwedzkiej kuchni - w czwartki zgodnie ze szwedzkim starym zwyczajem -  grochówkę i naleśniki).

Hovs Hallar to miejsce, które zdecydowanie warto uwzględnić podczas planowania podróży po Skanii, zwłaszcza jeśli ma się ochotę na przeżycia innego rodzaju niż to, czego można doświadczyć zwiedzając skańskie miasta, zamki czy piaszczyste plaże. Szczególnie warto wybrać się tu w roku 2018, kiedy na całym świecie pod nazwą Bergman100 obchodzony jest jubileusz stulecia urodzin Ingmara Bergmana. W wielu miastach, także w Polsce, odbywają się w tym czasie wydarzenia związane z twórczością najsłynniejszego szwedzkiego reżysera, w tym projekcje jego filmów. To świetna okazja, by przypomnieć sobie Siódmą pieczęć i później z czarno-białymi obrazami w pamięci wyruszyć w podróż do Skanii i spojrzeć na klifowe wybrzeże z filmowej perspektywy.

Natalia Kołaczek: doktorantka w Katedrze Skandynawistyki UAM, tłumaczka i lektorka języka szwedzkiego, blogerka (Szwecjoblog.pl), autorka książki "I cóż, że o Szwecji".

Więcej informacji na temat regionu Skanii w południowej Szwecji: www.visitsweden.pl

.
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy