Reklama

Z powrotem do łóżka

Kochasz swojego partnera. Chcesz z nim być do końca życia. To prawda, że namiętność w waszym związku gdzieś się ulotniła, ale cóż, zawsze jest coś kosztem czegoś. Wierzysz w to? Już nie musisz. Seks może być tak samo wspaniały niezależnie od tego, czy jesteście ze sobą rok, pięć lat czy nawet ćwierć wieku.

Miała 33 lata. I poczucie, że coś w jej życiu się skończyło. Betty Herbert, blogerka i autorka wydanej latem zeszłego roku w Wielkiej Brytanii książki "The 52 Seductions" („52 uwiedzenia”), po 10 latach małżeństwa z mężczyzną, który był jej najlepszym przyjacielem i powiernikiem, odkryła z przerażeniem, że... seks w ich związku w zasadzie nie istnieje.

„Rzadko się kochamy, a jeśli już – to raczej z poczucia obowiązku. Od jak dawna nie poszliśmy ze sobą do łóżka? Od miesiąca? Wypadałoby więc to powtórzyć... Zaczekaj, wydepiluję tylko nogi” – ironizuje Herbert we wstępie do swojej książki.

Reklama

Po wielu latach trwania związku seks się zmienia – jak i sami kochankowie. Dzieci, kredyt, plany wyjazdu na narty, no i na dodatek zwykłe, codzienne problemy... Wracacie oboje zmęczeni z pracy, nic dziwnego, że jedyne, na co macie w łóżku ochotę, to sen. Można jednak sprawić, by seks wrócił do związku, niezależnie od jego stażu. Trzeba tylko nad tym popracować.

Gdzie się podział nasz seks?

Zgodnie z najnowszymi wynikami badań, opublikowanymi przez Instytut Kinseya (placówka badawcza, założona przez legendarnego badacza zachowań seksualnych Alfreda Kinseya na Uniwersytecie Indiany) współczesne pary kochają się rzadziej od swoich prababć i pradziadków. Dlaczego?

Dagmar O’Connor, seksuolożka, w książce "Jak kochać się z tą samą osobą do końca życia i wciąż to lubić" stawia przewrotną tezę. Wszystkiemu winna jest... rewolucja seksualna. Wolność seksualna – dowodzi O’Connor – zamieniła się w przymus uprawiania niesamowitego, fantastycznego seksu. Wiemy o erotyce wszystko, z wyjątkiem jednego. Jak czerpać przyjemność z seksu z własnym partnerem. Nie jesteśmy go ciekawi. Nie pragniemy go.

– Namiętność stygnie, bo o nią nie dbamy. Przestajemy o siebie nawzajem zabiegać, kusić jedno drugie, nęcić. Seks staje się przewidywalny – mówi Tomasz Krasuski, seksuolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Z badań zwyczajów seksualnych Polaków wynika, że najczęściej kochamy się w piątki, zaraz po wieczornych Wiadomościach. Brzmi nudno, prawda? Trudno z drżeniem oczekiwać na taką cotygodniową porcję pieszczot, skoro wiesz dokładnie, co się wydarzy. On najpierw przewróci się na bok, sięgnie lewą dłonią do twojej prawej piersi, potem poczujesz na szyi jego usta, dłoń powędruje niżej, na brzuch, i... No, będzie dokładnie tak samo jak zawsze. Coś się w waszym związku skończyło. Konkretnie: seks. No trudno, widać tak bywa, trzeba to zaakceptować.

Z książki O’Connor: „Od tej chwili seks już nam się nie przydarza – bo całkowicie znika z naszego życia. Nie ponosimy odpowiedzialności za własne zniechęcenie. Po prostu chemia się rozwiała; nie ma już żadnej fali, która by nas uniosła; jesteśmy zajęci czymś innym. To nie nasza wina. Niestety, nasza!”.

Umowa na kuszenie

Blog Betty Herbert zyskał w Wielkiej Brytanii ogromną popularność właśnie dlatego, że jego autorka podjęła ważną decyzję: nie pozwoli, by w jej małżeństwie seks przestał istnieć. Betty wzięła na siebie odpowiedzialność – uznała, że to wina jej i męża, że namiętność wyparowała z ich sypialni. A doszła do takiego wniosku, gdy we dwoje wyjechali na weekend za miasto. Zatrzymali się w pięknym hotelu, w apartamencie dla nowożeńców. I czy to z powodu widoku z okien, jacuzzi w łazience, szampana w lodówce – dość, że przez dwa dni kochali się aż trzy razy (co było dla nich rekordem). I seks na dodatek był wspaniały.

„Jaką skończoną idiotką byłam. Co za strata! Tyle kobiet zalicza jedną przygodę seksualną za drugą, w poszukiwaniu tego Jedynego. Ja znalazłam go całe lata temu. I przez całe lata pozwoliłam, by to znalezisko się marnowało. To ja jestem odpowiedzialna za to, co dzieje się z moim życiem intymnym” – argumentuje autorka "The 52 Seductions". W rezultacie Betty Herbert przeprowadziła rozmowę ze swoim mężem. I zaproponowała mu układ. Oto przez rok – 52 tygodnie – będą uwodzili siebie nawzajem. Raz ona jego, raz on ją. Co tydzień jedno z nich miało wymyślić, w jaki sposób skusić partnera na tyle skutecznie, by wylądować w łóżku.

Czytaj dalej na następnej stronie.

– Taka umowa może być świetnym sposobem, jeśli brak seksu w związku wynika z nudy, rutyniarstwa – uważa Tomasz Krasuski. – Popieram pomysł przeprowadzenia takiej rozmowy z partnerem, zawsze warto to zrobić. Powiedzieć: „Nie kochamy się tak jak kiedyś. Brakuje mi tego. Tęsknię za tobą”. To nie jest aż takie trudne. Spróbuj zapytać partnera, jak to wygląda z jego strony. Czy i on wspomina te lata, kiedy na najlżejszy, nawet przypadkowy kontakt twojego i jego ciała – np. w drzwiach – czuliście dreszcz? Dlaczego, jego zdaniem, teraz jest inaczej? Ważne, by ustalić, że w tej rozmowie każde mówi od siebie: „tęsknię”, „pragnę”, „chciałabym”, a nie: „ty nie możesz”, „ty nie chcesz”, „ty się zmieniłeś”. Bez oskarżeń. Po prostu szukacie razem rozwiązania.

Myśli niezbyt grzeczne

Skoro seks zaczyna się w głowie – dobrze jest eksperyment „powrót do seksu” zacząć właśnie od budzenia pożądania. Od myślenia o seksie. Dagmar O’Connor opisuje w swojej książce kilka sposobów na obudzenie „niegrzecznych myśli”. Na imprezie urodzinowej koleżanki obserwuj swojego partnera tańczącego czy rozmawiającego z inną kobietą. W wyobraźni wejdź w jej skórę, spójrz na niego jej oczami: co może jej się podobać w mężczyźnie, którego widzi? Być może poczujesz ukłucie zazdrości. Kolejny sposób: wracając wieczorem z pracy, przyglądaj się kierowcom mijanych samochodów. Jak myślisz: jakimi są kochankami? Inna propozycja: opanuj sztukę „rozbierania” ludzi w myślach. Baw się takimi fantazjami.

Może ci się zdawać, że takie myślenie oddala cię od partnera. Ale niekoniecznie musi tak być: sam fakt snucia fantazji, a nawet to, że jakiś inny mężczyzna jest dla ciebie pociągający, nie jest przecież zdradą i wcale do niej nie musi prowadzić. No i najważniejsze: nie wycofuj się przerażona, gdy te fantazje cię podniecą. Nie ma nic złego w myśleniu o erotyce. To tak jak z myśleniem o jedzeniu: im więcej nad tym dumasz, tym bardziej rośnie twój apetyt. I tak ma być. Od myśli i pragnień już tylko krok do realizacji.

Z pewnością musicie coś zmienić w swoim życiu intymnym. Ale co? To zależy od wyniku rozmowy, którą przeprowadzicie. Od zdiagnozowania: dlaczego seks zanikł? Odpowiedź może być prosta: nuda, rutyna. Albo: różnice poglądów na seks (dla niej to doznanie metafizyczne, dla niego – sposób na rozładowanie napięcia), odmienne zapotrzebowania na fizyczną bliskość... Bywa jednak, że partnerzy przestają uprawiać seks, bo czują do siebie żal, złość, są sobą nawzajem rozgoryczeni. Wtedy dobrze jest najpierw zlikwidować przyczynę kryzysu w związku – a dopiero potem zabrać się do reanimowania życia seksualnego.

Parom, które przestały się kochać – bo np. ona uważa, że on traktuje ją przedmiotowo („Nie masz czasu ze mną porozmawiać, a potem oczekujesz, że mnie będzie się chciało z tobą kochać!), a on z kolei, że ona „odcina” go od seksu, żeby nim manipulować – O’Connor doradza ciekawe ćwiczenie. Przez miesiąc on może prosić ją o seks (raz dziennie), natomiast obowiązek zainicjowania go spoczywa na niej – to ona wybiera dogodną porę, miejsce... Choć brzmi to trochę jak inżynieria – działa, bo pozwala odwrócić role, przywrócić obu stronom kontrolę nad tym, co się dzieje w łóżku.

Tym parom, które uważają, że nie mają czasu na seks, zaleca „randkę” raz w tygodniu (na podobny sposób wpadła Betty Herbert): trzeba wypożyczyć film na DVD, kupić wino, jedzenie na wynos, no i ustalić, że jednym z punktów wieczoru jest seks. To także świetne rozwiązanie dla tych, którzy mają dzieci. Można zawczasu wszystko zaaranżować: np. zawieźć je na ten jeden wieczór (i noc!) do dziadków, siostry czy przyjaciółki... Kobietom i mężczyznom na „erotycznej huśtawce” (gdy on rano ma ochotę na seks, ona go odpycha; gdy ona chce się kochać wieczorem, jego boli głowa) proponuje ćwiczenie o nazwie „Przewodnik po leniwym seksie dla mężczyzny w średnim wieku”. Przez miesiąc ona może prosić o seks tak często, jak tylko ma na to ochotę – on musi się zgodzić, ale nie wolno mu się angażować w pieszczoty. Ma wkładać w nie minimum wysiłku, co w praktyce ogranicza się do leżenia i przyjmowania jej dotyku i pocałunków.

Monogamia jest seksy

Dla wszystkich autorka "Jak kochać się z tą samą osobą do końca życia" ma kilka uniwersalnych rad i ćwiczeń. Po pierwsze: wyrzućcie z sypialni wszystko, co nie jest związane ze snem, seksem i relaksem – dotyczy to zarówno przedmiotów (żadnych stacjonarnych rowerków, desek do prasowania), jak i tematów rozmów. Sypialnia, łóżko – to świątynia, strefa sacrum. Po drugie: dotykajcie się, przytulajcie, nawet jeśli nie zamieni się to w grę wstępną. Niech wasze ciała na nowo się ze sobą zaznajomią. Po trzecie: zacznijcie się całować. Francuskie pocałunki w miejscach publicznych: na ulicy, w samochodzie, gdy on podrzuca cię do biura – nie są zarezerwowane dla dwudziestolatków. Po czwarte: praktykujcie seks nieoczywisty. Na przykład któregoś wieczoru zafundujcie sobie seans rozkoszy bez zdejmowania bielizny.

Róbcie „ćwiczenia dotyku”: jednego wieczoru ty zawiąż oczy jemu i pieść go, a on niech opowiada ci o swoich odczuciach. Następnego zamieńcie się rolami, żeby było sprawiedliwie. Starajcie się być pomysłowi. Monogamia – to najkrótsza droga do unikania seksu. Tak łatwo powiedzieć: coś się wypaliło, skończyło, tak bywa. „A jednocześnie tylko w monogamicznym związku można przeżyć najprzyjemniejszy, najbardziej ekscytujący seks. Monogamia daje więcej okazji do różnorodnych przeżyć i eksperymentów, bardziej sprzyja rozwojowi życia seksualnego” – twierdzi Dagmar O’Connor. Warto spróbować.

Jagna Kaczanowska

Twój Styl 1/2012

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: seks | monogamia | życie erotyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama