Reklama

Testosteron

Twój partner stracił napęd do życia, ma nastroje depresyjne i nie interesuje go nawet seks? Być może winowajcą jest niski poziom testosteronu. O tym, jak niedobór tego hormonu zmienia życie mężczyzny i czy można temu zaradzić, z dr n. Med. Ewą Kempisty-Jeznach rozmawia Katarzyna Koper.

PANI: Właśnie wydała Pani książkę o tym, że mężczyźni są gatunkiem zagrożonym. Dlaczego mieliby wyginąć?

Dr Ewa Kempisty-Jeznach: - Przyczyną jest niedobór testosteronu, czyli męskiego hormonu. Jego najwyższe stężenie występuje u mężczyzn około 20. roku życia, a już po 30. zaczyna się obniżać. Ten proces nazywa się andropauzą. Kiedyś uważano, że zaczyna się po czterdziestce, ale teraz wyraźnie widać, że dużo wcześniej. Z każdym rokiem obserwujemy coraz większy odsetek młodych mężczyzn, którzy mają stężenie testosteronu na poziomie staruszków. To znacząco obniża komfort ich życia, bo testosteron nie tylko wpływa na libido i potencję, ale też daje napęd do życia i usprawnia metabolizm. Jego deficyt wiąże się z obniżeniem nastroju, zwiększonym ryzykiem otyłości oraz nadciśnienia i cukrzycy typu 2. Przyspiesza też procesy starzenia, między innymi kości i stawów.

Reklama

Co takiego wydarzyło się na przestrzeni wieków, że silniejsza płeć słabnie?

- To głównie wpływ stresu, z którym codziennie boryka się mnóstwo mężczyzn. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców dużych aglomeracji miejskich, pracujących w korporacjach lub prowadzących własne firmy. Doświadczają oni zarówno stresu związanego z pracą, jak i stresu domowego, wynikającego z przejmowania przez mężczyzn ról kiedyś przeznaczonych wyłącznie dla kobiet. Każda niepokojąca sytuacja pociąga za sobą podwyższenie stężenia kortyzolu, który jest "zabójcą" testosteronu. Sprzyja on odkładaniu tkanki tłuszczowej w jamie brzusznej. Ten tłuszcz, zwany trzewnym, to wielka fabryka cytokin, substancji o działaniu prozapalnym, oraz hormonów i enzymów, które powodują konwersję testosteronu do estrogenów, czyli kobiecych hormonów płciowych.

Drugim ważnym czynnikiem jest powszechna obecność estrogenów w środowisku. Ich źródłem jest na przykład mięso wołowe i wieprzowe, bo hodowcy dzięki dodawaniu do pasz estronu, czyli prekursora estrogenów, uzyskują szybszy przyrost masy mięśniowej u zwierząt hodowlanych. Estrogeny są także w wodach gruntowych, gdzie trafiają z moczem kobiet zażywających leki hormonalne. Niestety, oczyszczalnie ścieków nie są w stanie ich wyeliminować. Ponadto w plastikowych butelkach na napoje znajdują się substancje, które wnikają do organizmu i są przez niego rozpoznawane jako estrogeny.

Ile lat miał najmłodszy pacjent, u którego stwierdziła Pani niedobór testosteronu?

- Norma jest bardzo szeroka i wynosi od 9,9 do 29,9 nmol/l. Rekordzista to 19-letni mężczyzna ze stężeniem 3,3. Właściwie codziennie mam młodych pacjentów ze stężeniem testosteronu na poziomie 6-7.

Rozpozna Pani gołym okiem mężczyznę, który ma jego niedobór?

- Oczywiście! Świadczy o tym odkładanie się tkanki tłuszczowej wokół talii, także na udach i biodrach. Przy tym kończyny zwykle pozostają szczupłe. Ważnym objawem jest także ginekomastia, czyli powiększenie gruczołów piersiowych. Mężczyźni z niedoborem testosteronu mają słaby tembr głosu i mało rozwiniętą muskulaturę. Widać, że unikają aktywności fizycznej. Również ich twarz zaokrągla się i nabiera kobiecych rysów.

Testosteron kojarzy się z libido, potencją i płodnością - czy ma jeszcze jakieś funkcje w organizmie?

- Ten wyjątkowy hormon u dorosłego mężczyzny działa na każdy organ, każdą komórkę. Ma też ogromny wpływ na nastrój. Dzięki testosteronowi mężczyźni są zmotywowani, aktywni, chętnie podejmują wysiłek fizyczny, który skutkuje szybkim przyrostem masy mięśniowej. Oddziałuje on na funkcje poznawcze, koncentrację i pamięć. Ponadto powoduje wzrost produkcji czerwonych ciałek krwi i hemoglobiny. Zależność pomiędzy testosteronem a libido jest liniowa - nie ma testosteronu, nie ma libido.

Czy to prawda, że wysokie stężenie testosteronu sprzyja agresywnym zachowaniom?

- Kiedyś tak uważano, jednak badania opublikowane w ciągu ostatnich lat dowodzą, że nie sam wysoki poziom testosteronu, tylko jego korelacja z obniżonym poziomem kortyzolu prowokują wzmożoną agresję u mężczyzn.

A jak jest z łysieniem? Czy utrata włosów oznacza niski poziom testosteronu?

- Tutaj związek jest pośredni, bo za łysienie odpowiada jedna z form, w jakie przechodzi testosteron w trakcie przemian metabolicznych, konkretnie dihydrotestosteron. To kwestia indywidualna, zależna od genów. Jeśli mężczyzna traci włosy w młodym wieku, to nie oznacza to, że ma niski albo wysoki poziom testosteronu. Ale silny zarost i owłosienie na klatce piersiowej i plecach pozwalają przypuszczać, że u tej osoby jego stężenie jest wysokie. Gdy zauważymy zmianę, choćby rzadszą potrzebę golenia się, to może oznaczać, że stężenie testosteronu gwałtownie się obniża.

Kiedy mężczyzna powinien oznaczyć sobie jego poziom?

- Właściwie powinien zrobić to każdy młody człowiek pomiędzy 17. a 20. rokiem życia. Należałoby wykonać takie badanie po to, by znać swój wyjściowy poziom testosteronu. U każdego jest on inny. Znając wyniki tego pomiaru, w późniejszych latach życia możemy zorientować się, czy stężenie obniża się powoli, stosownie do wieku, czy też gwałtownie. Warto sprawdzić ten wskaźnik, gdy mężczyzna jest otyły i nie może zredukować wagi pomimo stosowania diety. Także wtedy, kiedy odczuwa nagłe pogorszenie kondycji psychicznej, przestaje mu na czymkolwiek zależeć, traci napęd do życia. Zdarza się, że trafiają do mnie pacjenci leczeni na depresję, których nastrój pod wpływem leków przeciwdepresyjnych się nie poprawia. Okazuje się, że mają niski poziom testosteronu i zauważają poprawę, gdy stosują testosteronową terapię zastępczą.

Jak reagują Pani pacjenci, kiedy dowiadują się, że stężenie testosteronu w ich krwi jest niskie?

- W Polsce jest ciągle bardzo niska świadomość tego problemu. Pacjenci trafiają do mnie najczęściej za namową żon, przyjaciółek lub matek zaniepokojonych ich stanem. Kiedy dowiadują się, że mają niskie stężenie testosteronu, są przerażeni, zdruzgotani, zażenowani. Niektórzy nie są w stanie udźwignąć tej informacji, wychodzą z gabinetu i nigdy nie wracają. Jednak większość chce ten stan zmienić. Kiedy słyszą, że jest terapia, która może im pomóc, oddychają z ulgą.

Powiedziała Pani, że pacjenci z niedoborem testosteronu to osoby stroniące od aktywności fizycznej. Czy aby nie tutaj tkwi pierwotna przyczyna ich problemu?

- Nie ruszają się, tyją, ich testosteron zamienia się w estrogen. Niski poziom testosteronu sprzyja otyłości, a otyłość zwiększa konwersję testosteronu do estrogenów. Tak powstaje błędne koło, które dodatkowo silnie napędza stres, a ten obniża stężenie testosteronu. Problem pogłębia zła dieta, zbyt bogata w łatwo przyswajalne węglowodany pochodzące m.in. ze słodyczy, fast foodów.

Jak zmienia się życie mężczyzny, kiedy w jego organizmie zaczyna brakować testosteronu?

- Objawy, które można zauważyć w pierwszej kolejności, to: odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzusznej oraz drażliwość, zmienność nastrojów, brak energii, przewlekłe zmęczenie. Kiedyś uważano, że testosteron jest hormonem agresji, teraz wiadomo, że tak nie jest. Odpowiada on głównie za aktywność, chęć rywalizacji, siłę fizyczną, ale także opiekuńczość wobec płci żeńskiej i chęć adorowania oraz zdobywania kobiety.

Co ma Pani do zaoferowania mężczyznom z niedoborem testosteronu?

- Najważniejsza kwestia, od której zawsze zaczynamy pracę z pacjentem w mojej klinice, to zmiana stylu życia, a więc nowa dieta, zwiększenie aktywności fizycznej i nauka efektywnego radzenia sobie ze stresem. Nasi pacjenci mogą liczyć na wsparcie coacha mentalnego. Dietetycy ustawiają dietę i wspierają w trudnym procesie zmiany nawyków żywieniowych. Trenerzy i rehabilitanci służą fachową pomocą i motywują do aktywności fizycznej. Będąc otyłym mężczyzną, nie wystarczy kupić sobie karnet do siłowni. Aktywność trzeba zwiększać stopniowo, zaczynając od takich form ruchu, które nie spowodują przeciążenia stawów i układu krążenia.

A jeśli to nie pomaga?

- Dość często pomaga, bo aktywność fizyczna podnosi stężenie testosteronu, a normalizacja masy ciała zmniejsza jego konwersję do estrogenów. Jeśli jednak wyniki nie są zadowalające, rozważamy substytucję testosteronem. Pacjentom, którzy mają bardzo niskie jego stężenie, terapię substytucyjną proponujemy od razu, równolegle ze zmianą stylu życia. Polega ona na podawaniu preparatów testosteronu o przedłużonym działaniu w postaci zastrzyków domięśniowych co dwa miesiące. W krajach Europy Zachodniej stosuje się także testosteron w postaci żelu, którym raz na dobę smaruje się skórę brzucha, barków i ramion, oraz implanty podskórne, które stopniowo uwalniają substancję czynną. W Stanach Zjednoczonych dostępny jest też preparat w sprayu, którego używa się jak dezodorantu, spryskując skórę pod pachami.

Kto nie może korzystać z tej terapii?

- Przeciwwskazaniem są: poważne zaburzenia ze strony układu oddechowego, bezsenność, zaburzenia rytmu serca, zwiększona gęstość krwi, nieuregulowane nadciśnienie. Warunkiem przepisania testosteronu jest też badanie krwi w kierunku antygenu PSA, którego podwyższony poziom często oznacza nowotwór prostaty. To badanie musimy powtarzać w trakcie terapii, a jeśli PSA zaczyna rosnąć, leczenie trzeba przerwać.

Przeciwnicy terapii testosteronem podnoszą argument, że może ona zwiększyć ryzyko nowotworu prostaty. Czy to prawda?

- Według badań naukowych testosteron nie zwiększa ryzyka wystąpienia raka prostaty. Natomiast w sytuacji, kiedy nowotwór już się rozwija, testosteron może przyspieszyć namnażanie jego komórek. Dlatego zanim wypiszę receptę, muszę mieć pewność, że pacjent nie choruje na raka prostaty.

Ile kosztuje leczenie i kiedy jego efekty zaczynają być widoczne?

- Na polskim rynku jest dostępny testosteron w postaci zastrzyków domięśniowych, które trzeba przyjmować co dwa-trzy tygodnie. Jednak większość wybiera wygodniejszą formę terapii w postaci zastrzyku o przedłużonym działaniu, który powtarza się co dwa-trzy miesiące. Kosztuje on 600-800 zł. Im wyższe stężenie kortyzolu, tym częściej trzeba powtarzać iniekcje. Połowa pacjentów zauważa poprawę samopoczucia już po pierwszej dawce. Gdy deficyt tego hormonu jest bardzo duży, organy chłoną pierwszą dawkę preparatu i we krwi pozostaje niewiele wolnego testosteronu, który pozwala odczuć poprawę. Ci panowie dostrzegają efekty terapii zwykle dopiero po drugiej dawce. W pierwszej kolejności poprawia się nastrój i wraca energia. Warto wykorzystać tę sytuację i zwiększyć aktywność fizyczną. Pamiętajmy, że testosteron jest naszym sprzymierzeńcem w walce z tłuszczem trzewnym.

A kiedy wraca libido?

- Z tym jest różnie. Wielu pacjentów twierdzi, że odzyskują ochotę na seks natychmiast po podaniu pierwszego zastrzyku. Być może to efekt psychologiczny. Z mojego doświadczenia wynika, że najpóźniej po drugim zastrzyku.

Jak długo można kontynuować terapię?

- U starszych mężczyzn, których organizm nie jest w stanie wznowić produkcji testosteronu - właściwie do końca życia. U młodych przerywamy terapię, gdy udaje się nam pozbyć tłuszczu brzusznego. Jest nadzieja, że przy równoczesnych spotkaniach z couchem, które pomagają pacjentom zmienić podejście do stresu, uda się zahamować konwersję testosteronu do estrogenów. Wtedy to stężenie własnego testosteronu wróci do normy. Jeśli tak się nie stanie, trzeba podawać dawki podtrzymujące.

U nas testosteronowa terapia zastępcza budzi kontrowersje, podczas gdy w Europie Zachodniej jest uznaną metodą leczniczą. Dlaczego tak jest?

- Być może dlatego, że polscy lekarze są nastawieni głównie na leczenie konkretnych chorób i rzadko myślą o jakości życia swoich pacjentów. Ponadto w Polsce testosteron ciągle kojarzy się głównie z ryzykownym dla zdrowia dopingiem. Tymczasem w Europie Zachodniej lekarze stosują z powodzeniem terapię substytucyjną testosteronem od 15 lat i wiedzą, że nie tylko poprawia ona nastrój, ale też pomaga pozbyć się otyłości brzusznej, co obniża ryzyko wielu poważnych chorób, takich jak miażdżyca, cukrzyca typu 2 czy nadciśnienie.

Czym różni się testosteron zażywany pokątnie przez bywalców siłowni od tego, który aplikuje Pani swoim pacjentom?

- Ja przepisuję zarejestrowane i dopuszczone do obrotu preparaty farmaceutyczne o udokumentowanym działaniu. Podaję je wyłącznie pacjentom, którzy mają potwierdzony badaniem krwi niedobór testosteronu i nie mają przeciwwskazań do suplementacji. Natomiast bywalcy siłowni najczęściej stosują testosteron niewiadomego pochodzenia. To zazwyczaj młodzi ludzie, którzy mają go we krwi wystarczająco dużo. W takiej sytuacji suplementacja zwiększa ryzyko poważnych chorób układu krążenia oraz zakrzepicy.

Słyszałam, że jest Pani wrogiem statyn, czyli leków przepisywanych rutynowo pacjentom ze zbyt wysokim cholesterolem. To prawda?

- Nie tylko ja, takie jest stanowisko lekarzy zajmujących się medycyną męską. Cholesterol, w szczególności ten nazywany przez kardiologów złym (LDL, czyli lipoproteiny o niskiej gęstości - red.) jest ojcem testosteronu, czyli substratem do jego syntezy w organizmie. Badania potwierdzają, że niskiemu poziomowi LDL towarzyszy obniżenie poziomu testosteronu we krwi. Statyny, które przeciwdziałają wzrostowi stężenia cholesterolu, "zabijają" go. Rozumiem kardiologów, którzy walczą z wysokim LDL, bo zwiększa on ryzyko miażdżycy naczyń odpowiedzialnej za zawały serca i udary mózgu. Z drugiej strony wiem, że niedobór testosteronu sprzyja otyłości brzusznej. A ta jest poważnym czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Informuję o tym uczciwie swoich pacjentów. Sami muszą podjąć decyzję, czy chcą dalej zażywać statyny, czy wolą ograniczyć się do zmiany diety i zwiększenia aktywności fizycznej. Są jednak stany chorobowe, jak rodzinna hipercholesterolemia, gdzie leczenie statynami jest nieodzowne. Również stany pozawałowe wymagają intensywnej terapii, w której skład wchodzą niskie dawki statyn. Ale włączanie tych leków przy niewielkim wzroście poziomu cholesterolu, i to jeszcze w wysokich dawkach, uważam za niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Zalecam zawsze pacjentom zbadanie dodatkowo poziomu homocysteiny oraz fibrynogenu i w razie uzyskania wyników przekraczających normy - leczenie tych czynników ryzyka miażdżycy i chorób układu krążenia.

Kobiety mają zwykle problem z nadmiarem testosteronu - konsekwencją bywa zespół policystycznych jajników. Są jednak sytuacje, gdy ten hormon aplikowany w niewielkich dawkach świetnie im robi. Czy to prawda?

- W Stanach Zjednoczonych i Anglii próbuje się podawać niskie dawki testosteronu kobietom, które mają wyraźnie zaburzony stosunek testosteronu do estrogenów. To dość częste, szczególnie w okresie klimakterium. Tracą one zainteresowanie seksem, mają uciążliwe wahania nastrojów, a nawet stany depresyjne. Pod wpływem niskich dawek testosteronu ich stan się wyraźnie poprawia. U kobiet stosuje się preparaty o wielokrotnie niższym stężeniu testosteronu niż u mężczyzn, najczęściej w postaci żelu do smarowania skóry.

Dr n. med. Ewa Kempisty- Jeznach, internistka, specjalista medycyny męskiej z międzynarodowym certyfikatem, szefowa Kliniki Wellness w Szpitalu Medicover w Warszawie.

-------------

Aby wspomóc produkcję testosteronu w organizmie, zadbaj o odpowiednią dietę.

Jedz jak najczęściej warzywa, takie jak: kapusta, brokuły, kalafior, brukselka, rzodkiewka, które mają pozytywny wpływ na produkcję testosteronu.

Nie rezygnuj z mięsa, które jest źródłem pełnowartościowego białka i cynku. Postaw na drób i chude czerwone mięso.

Jak najczęściej spożywaj tłuste ryby morskie będące źródłem kwasów omega-3.

Wykorzystuj jako przekąski orzechy, nasiona, masło orzechowe, które są źródłem jednonienasyconych kwasów tłuszczowych.

Zadbaj, by w codziennej diecie były produkty bogate w cynk: chude mięso, mleko i jego przetwory, pieczywo pełnoziarniste, fasola, jajka, pestki dyni.

Dostarczaj organizmowi magnez, jedząc kasze, pełnoziarniste pieczywo, kakao, ciemną czekoladę, kiełki, orzechy.

Ogranicz alkohol, który jest źródłem pustych kalorii. Unikaj cukrów prostych, które znajdują się przede wszystkim w słodyczach i napojach słodzonych.

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy