Reklama

Ryzykowny pocałunek

Objawy zakażenia wirusem mononukleozy są na tyle niepokojące, że można podejrzewać m.in. białaczkę lub chłoniaka.

Wirus Epsteina-Barr (EBV) wywołujący mononukleozę zakaźną przenosi się przez ślinę. Dlatego nazywany jest wirusem pocałunków. Atakuje przede wszystkim dzieci w wieku przedszkolnym, które często bawią się wspólnymi zabawkami, dzielą jedzeniem i napojami, oraz studentów prowadzących intensywne życie towarzyskie. Ci ostatni padają jego ofiarą zwłaszcza po sesjach egzaminacyjnych, gdy są zestresowani, wyczerpani, niedospani, gorzej odżywieni, więc mniej odporni. Dorosłych dopada rzadko.

Większość trzydziestolatków zetknęła się z nim wcześniej, zwykle nieświadomie. Prawdopodobnie infekcja przebiegała lekko i została uznana za zwykłe przeziębienie. We krwi zostały jednak przeciwciała chroniące przed powtórnym zakażeniem. - Początek choroby zazwyczaj wygląda jak klasyczna angina: temperatura powyżej 38 st. C, dojmujący ból gardła, powiększone węzły chłonne i migdałki. Gardło jest czerwone z białymi nalotami - tłumaczy specjalista chorób zakaźnych, dr n. med. Joanna Jabłońska z Kliniki Hepatologii i Nabytych Niedoborów Immunologicznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Reklama

- Dlatego mononukleoza przez lekarzy pierwszego kontaktu często bywa mylona z tą chorobą. Dopiero gdy terapia antybiotykiem nie przynosi efektów, zaczynają podejrzewać zakażenie wirusem EBV. Wątpliwości rozwiewa badanie morfologii krwi z rozmazem. Gdy doszło do zakażenia EBV, we krwi widać atypowe limfocyty - mononukleary.

Krążący w niej wirus potrafi zmienić jej obraz tak bardzo (liczba białych krwinek gwałtownie wzrasta, spada zaś czerwonych oraz płytek krwi), że zaniepokojony lekarz pierwszego kontaktu nieraz kieruje pacjenta na pilną konsultację do hematologa z podejrzeniem białaczki.

To nie angina!

Na zakażenie wirusem EBV wskazywać mogą: Obecność atypowych limfocytów we krwi, duża liczba białych ciałek krwi, powiększone węzły chłonne powiększona wątroba i/lub śledziona, zły wynik prób wątrobowych, czerwona wysypka po podaniu antybiotyku, dodatni wynik testu lateksowego na mononukleozę, przeciwciała anty-EBV IgM w surowicy krwi.

Potwierdzeniem podejrzenia mononukleozy jest obecność we krwi przeciwciał przeciwko wirusowi EBV w klasie IgM. Mniej pewną metodą diagnostyczną są przesiewowe testy lateksowe, które wprawdzie dają natychmiastowy wynik, ale na początku choroby dość często jest on ujemny. Dlatego lepszym sposobem jest sprawdzenie obecności przeciwciał w surowicy krwi. Jest ich kilka rodzajów, więc wynik musi zinterpretować lekarz.

Samo wykrycie przeciwciał nie oznacza choroby, a jedynie świadczy o tym, że zetknęliśmy się z wirusem EBV. Obecność przeciwciał klasy IgM potwierdza świeże zakażenie, które może usprawiedliwiać niepokojące objawy. Gdy ich nie ma, przyczyny złego samopoczucia trzeba szukać dalej. Prawdopodobnie chodzi o inne wirusy. Pod uwagę należy brać m.in. zakażenie wirusem cytomegalii, wirusowe zapalenie wątroby, HIV, toksoplazmozę).

Jak leczyć mononukleozę?

Nie pomagają antybiotyki, nie działają też leki przeciwwirusowe. Na szczęście organizm pokonuje wirusa własnymi siłami. - Zalecamy jedynie przyjmowanie leków obniżających temperaturę i łagodzących ból gardła - tłumaczy dr Jabłońska. Dopóki jest gorączka, trzeba leżeć w łóżku. Objawy zwykle ustępują po kilku-kilkunastu dniach, bywa jednak, że utrzymują się nawet parę tygodni. Towarzyszyć im może powiększenie węzłów chłonnych oraz wątroby i śledziony.

- Zdarza się, że obrzęk węzłów jest tak duży, że chory ma problemy z przełykaniem, a nawet oddychaniem. Wówczas wymaga hospitalizacji na oddziale chorób zakaźnych - tłumaczy dr Jabłońska. Ponieważ wirus uszkadza komórki wątroby, jeszcze kilka tygodni po ustaniu objawów zakażenia trzeba ją oszczędzać.

Konieczna jest wtedy dieta lekkostrawna - bez smażonych, tłustych potraw i alkoholu. Zanim wątroba i śledziona nie wrócą do formy, musimy je chronić, bo nawet drobny uraz może doprowadzić do ich pęknięcia. Z tego powodu przez dwa-trzy miesiące lepiej zrezygnować z wysiłku fizycznego i uprawiania sportów.

Wirus jest jeszcze obecny w ślinie nawet przez pół roku od wyleczenia, dlatego w trosce o zdrowie bliskich w tym czasie powinniśmy używać własnego kompletu sztućców. I jeszcze jedno: lepiej się wtedy nie całować.


Katarzyna Koper

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy