Reklama

Nie pozwolę kłuć dziecka!

​Przybywa rodziców, którzy wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz rodzicielskiemu instynktowi nie szczepią swych dzieci na choroby zakaźne.

Robert, ojciec półrocznej Antosi: - W  dzisiejszych czasach szczepienia ochronne już nie są potrzebne, bo choroby zakaźne należą do przeszłości. Dlatego nie szczepię swego dziecka. Dlaczego miałbym dawać zarobić wielkim koncernom farmaceutycznym, w których interesie leży podtrzymywanie tej paniki?

Justyna, matka pięcioletniej Zosi, nieszczepionej prawie od urodzenia: - Prawie, bo zanim córka opuściła szpital po urodzeniu, jak inne noworodki zaszczepiono ją przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B oraz gruźlicy. Nie mogłam temu zapobiec. Ale później nie poszłam z Zosią na żadne szczepienie. Po co ją męczyć zastrzykami? Przecież tych chorób już nie ma, tylko nas nimi straszą. A nawet jeśli dziecko złapie odrę lub ospę wietrzną, to ją przechoruje i będzie uodpornione. 

Reklama

Lekarka postraszyła ją karą finansową, jeśli nie będzie szczepić córki. W porządku, może zapłacić jedną i następne, ale szczepić dziecka nie pozwoli i tyle. 

Koniec żartów, odra wróciła

Nawet popularna internetowa encyklopedia Wikipedia, łatwo dostępna dla każdego, informuje: "Odra (łac. morbilli) - wysoce zaraźliwa choroba zakaźna wieku dziecięcego wywoływana przez należący do rodziny paramyksowirusów wirus odry". 

Choroba ma ciężki przebieg i grozi powikłaniami, np. zapaleniem płuc, mięśnia sercowego lub mózgu. Czasem prowadzi do śmierci. W  przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy w  Europie zapadło na nią 560 tysięcy ludzi. W tym okresie na odrę w Niemczech zmarło 18-miesięczne dziecko, a w Rumunii aż 17 osób, dorosłych i dzieci (tam chorych na odrę było około 3400). 

Rumuński minister zdrowia odpowiedzialnością za zgony obarczył tamtejsze ruchy antyszczepionkowe. Według Światowej Organizacji Zdrowia odra jest obecnie ósmą przyczyną zgonów na świecie oraz odpowiada za dziesięć procent śmiertelnych zachorowań dzieci poniżej piątego roku życia. 

- Tymczasem coraz więcej rodziców, którzy przychodzą do mnie z niemowlęciem na pierwszą wizytę, z  góry zastrzega, że nie przyjdzie na szczepienia - mówi Bronisława Burzycka, pediatra z przychodni przy ul.Karmelickiej w Warszawie. 

- Ci młodzi ludzie, manifestujący w ten sposób swój sprzeciw, chyba nie zdają sobie sprawy z  tego, co robią. Żadne tłumaczenia nie pomagają. W przeszłości, gdy nie było szczepionek, choroby zakaźne dziesiątkowały ludzkość. Dzisiaj grozi nam powrót do tamtych czasów.

- Odra jest niebezpieczna - ostrzega Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. - Wystarczy, że jedna zarażona osoba zetknie się z kimś, kto nie był szczepiony, a wirus się przeniesie. 

Ten łańcuch zakażeń jest bardzo groźny dla niemowląt. Przez sześć miesięcy mają one odporność po matce, ale potem przez kolejne pół roku muszą czekać na szczepienie, bo można je szczepić dopiero od trzynastego miesiąca życia. Oznacza to, że każdego roku aż 350 tysięcy niemowląt w Polsce jest bezbronnych w zetknięciu z wirusem, którego nosicielami są inni. 

W  1969 r. na odrę zachorowało w  Polsce 190 tysięcy osób, trzysta zmarło. Od roku 1975, w  którym szczepienie przeciwko tej chorobie wpisano do kalendarza obowiązkowych szczepień ochronnych dzieci, odnotowywano kilkaset zachorowań rocznie.

Mity, które jest trudno obalić

Szczepienie przeciwko ospie wietrznej w Polsce nie znajduje się na liście szczepień obowiązkowych, lecz zalecanych (obowiązkowe jest np. w USA). Jak mówią pediatrzy, sama choroba nie należy do najgroźniejszych (chociaż może mieć ciężki przebieg, np. u dorosłych i niemowląt), ale ewentualne powikłania po niej - owszem. Mogą nawet skończyć się śmiercią. 

Trudno jednak przewidzieć, u  kogo może dojść do tych powikłań, a z kim ospa obejdzie się łagodnie, dlatego szczepienie jest dobrowolne. Mimo to ospa wietrzna jest traktowana z lekceważeniem przez wielu rodziców. Są nawet tacy, którzy decydują się celowo zarazić swoje małe dziecko, żeby przeszło chorobę i później "miało święty spokój". Specjalną okazją ku temu są tzw. ospa party, gdy do domu chorego dziecka przyprowadzane są dzieci zdrowe. 

O zakażenie bardzo łatwo, dochodzi do niego w 90 procentach przypadków. Beata, matka siedmioletniego Kuby, nie lekceważy ospy, bo widziała, jak ciężko przeszła ją córka jej siostry. - Dostała takiej wysokiej gorączki, że ratowano ją w szpitalu - opowiada. - A moja przyjaciółka, która zaraziła się ospą jako dorosła, otarła się o śmierć. Na jej twarzy choroba pozostawiła głębokie, szpecące ślady. 

Kobieta piętnuje ruchy antyszczepionkowe. - Kierują nimi ludzie bez wykształcenia medycznego, którzy wygadują kompletne bzdury i mieszają innym w głowach - mówi. - Narażanie swoich dzieci na ryzyko jest nieodpowiedzialne. Ale nie tylko swoich, bo one mogą zarażać innych. 

Pediatrzy nie są w stanie obalić antyszczepionkowych mitów, przekazywanych sobie bezmyślnie przez rodziców. A jest ich dużo: że szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce powoduje autyzm, że szczepionki zawierają toksyczną rtęć, nadwerężają układ odpornościowy, że lepiej przechorować chorobę zakaźną niż się na nią zaszczepić. 

Za to z mitem, że "nie trzeba szczepić dzieci, bo te choroby już nie występują" rozprawiają się statystyki - widać, że z roku na rok wzrasta liczba przypadków świnki, różyczki i odry. Kodeks wykroczeń przewiduje, że temu, kto mimo zastosowania środków egzekucji administracyjnej nie poddaje się obowiązkowemu szczepieniu ochronnemu, grozi grzywna do 1500 złotych. 

IRENA SZACZKUS
Zobacz także:

Twoje Imperium
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy