Reklama

Kiedy libido słabnie

Badania dowodzą, że ludzie regularnie uprawiający seks wyglądają o 5-10 lat młodziej, są zdrowsi i bardziej zadowoleni z życia. Rzadziej popadają w depresję i rzadziej popełniają samobójstwa. Niestety, coraz więcej osób kocha się sporadycznie albo wcale. Dlaczego?

Tylko 63 proc. Polaków i 50 proc. Polek w wieku 15-49 lat uważa, że seks odgrywa dla nich istotną rolę, a 75 proc. badanych przyznaje, że jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego. Polacy średnio kochają się 2-3 razy w tygodniu. Niektórzy jednak znacznie rzadziej albo wcale. Dlaczego rezygnujemy z seksu? 

Czy jeśli człowiek nie ma ochoty na seks, to znaczy, że jest chory? 

Alicja Długołęcka: - W klasyfikacjach medycznych pojawia się kategoria hipolibidemii, czyli osłabienia lub braku popędu seksualnego, ale dotyczy to osób, które nie akceptują tego stanu. Jeśli komuś to nie przeszkadza i nie wyrządza krzywdy innym, to nie można twierdzić, że trzeba ją leczyć. 

Reklama

Zanik lub osłabienie libido mogą być sygnałem choroby. Trudno się dziwić, że poważnie chory człowiek nie myśli o seksie.

- Zaskoczę panią, z obserwacji chorych terminalnie wynika, że osoby z pogłębioną świadomością własnej śmierci dość często próbują nawiązywać relacje seksualne. 

Jest coś w tym, że w sytuacji zagrożenia życia dochodzą do głosu pierwotne instynkty, także pożądanie. Jak pani sądzi, dlaczego?

- Ludzie mają poczucie ulotności życia i nie chcą, żeby coś ich ominęło. Silna potrzeba seksualnej relacji może być wyrazem desperackiego dążenia do poczucia bliskości z drugim człowiekiem. Eros i Tanatos - dwie podstawowe energie życiowe - funkcjonują blisko siebie. Kiedy słyszymy głos śmierci, Eros budzi się i napędza do życia.

- Z drugiej strony nasze libido może przejawiać się w dążeniu ku śmierci. Są przecież sytuacje, kiedy doprowadza ono człowieka do poczucia całkowitego poniżenia i upadku. Pożądanie balansuje pomiędzy cudownym poczuciem wolności i rozkoszy a samotnością i pustką. 

Czy pożądaniem można kierować?

- Tak, ale do tego niezbędna jest samoświadomość. Człowiek, który coś w życiu przeżył i doświadczył mocy pożądania, wie, jaką siłę może mieć tęsknota za nim. Dojrzały człowiek potrafi tę energię świadomie włączyć i wyłączyć - sprawić, żeby była siłą napędową i kreatywną, a nie niszczycielską i złowieszczą. Rozumie, że nie da się na niej zbudować stałego związku. Przecież stan euforii wywołany poddaniem się fali pożądania to kwestia co najwyżej kilku miesięcy.

Jakie czynniki wpływają na libido w związku?

- Podstawą obustronnego pożądania jest dobra, szczera komunikacja i uczucie wzajemnej... wdzięczności. Nieustające zadziwienie sobą i szacunek to baza głębokiej więzi seksualnej. Ale stan hormonalnego upojenia i tak mija. Funkcję "psychicznej kokainy" - dopaminy, pełni oksytocyna (hormon czułości i przywiązania).

- Libido zmienia się w ciągu całego życia. U kobiet faluje w cyklu miesięcznym, osiąga pik w okolicach owulacji, potem słabnie. Najpełniej rozkwita w wieku dojrzałym. Ważnymi czynnikami wpływającym na poziom pożądania są ogólne zadowolenie z życia i poczucie własnej kobiecości. 

Nie wydaje się pani, że dla współczesnych 30-, 40-latków seks jest znacznie mniej atrakcyjny niż dla ich rodziców czy dziadków? Może zastępują go inne możliwości nawiązywania kontaktów, np. internet?

- Kiedyś energię seksualną tłumiono. Seksualność stanowiła tabu. Teraz znacznie łatwiej o niej rozmawiać. Wiele osób ma świadomość, że powinno się dbać o bliskość, pielęgnować ją.

- Internet wpływa na zachowania społeczne - z jednej strony ułatwia kontakty, ale z drugiej może prowadzić do trudności w nawiązywaniu rzeczywistych relacji. Nasi rodzice i dziadkowie mieli więcej okazji do "trenowania" flirtu na żywo. W sferze biologicznej na obniżenie libido wpływają choroby cywilizacyjne wynikające ze złej diety i braku ruchu. 

Mówi się, że kobiety wraz z wiekiem mają większe potrzeby seksualne, a u mężczyzn libido z wiekiem słabnie. Dlaczego zatem tak wielu panów - powiedzmy, w średnim wieku - porzuca dotychczasowe związki i poszukuje szczęścia u boku nowych, często młodszych partnerek?

- Biologia podpowiada, że młodsza partnerka to większa szansa na zdrowe potomstwo. Wynika to także z tzw. kryzysu wieku średniego, kiedy samoocena spada. Mężczyźni wtedy często twierdzą, że nie mają nic do zarzucenia swoim żonom i nie chodzi im wcale o to, że z wiekiem tracą one atrakcyjność fizyczną. Ale życie z nimi staje się do znudzenia przewidywalne. Brakuje elementu zaskoczenia.

- Młodsza partnerka jest ponadto mniej wymagająca i łatwiej nią manipulować. Nie trzeba tak bardzo się starać, by otrzymać to, co tak świetnie robi męskiemu ego: podziw, uznanie.


Z moich obserwacji wynika, że 30-, 40-letnie kobiety wcale nie mają większych potrzeb. Wręcz przeciwnie, wiele traci zainteresowanie seksem.

- Bo zamykają się na tę sferę życia, uznają, że najlepsze lata mają już za sobą, albo dlatego, że nigdy się na nią nie otworzyły. Kiedy wchodzi się zbyt gorliwie w rolę żony i matki, nie pozostawiając przestrzeni dla dzikiej, niegrzecznej kochanki, to można tę energię w sobie zdusić, ale nie zabić. Prędzej czy później ona się odezwie, tyle że w niekontrolowanej formie.

- Na warsztatach spotykam kobiety w wieku średnim, które nagle odkrywają swoją seksualność w relacji z przypadkowym kochankiem i są przerażone nie tylko siłą namiętności, ale też treścią swoich seksualnych fantazji. 

Kobiety poszukują poza stałym związkiem tego samego co mężczyźni?

- Nie różnimy się tak bardzo, ale kobiety częściej szukają głębi i duchowości w seksie. Czasem w kobiecie, która odchowała już dzieci, osiągnęła sukces zawodowy, samodzielność finansową, rodzi się silna potrzeba bliskości, którą zatraciła gdzieś po drodze. Jeśli nie znajduje jej w związku, szuka poza nim. A kiedy odnajdzie, czerpie ją łapczywie, ku ogromnemu zaskoczeniu swojemu i otoczenia. 

Z takiego odkrycia może wynikać coś dobrego dla związku?

- Może, ale nie musi. Po pierwsze, może to być odkrycie osobiste, zmieniające obraz samej siebie, które sprawi, że kobieta będzie bardziej świadoma swoich potrzeb emocjonalnych i seksualnych. Jeśli jej partner jest zainteresowany rozwojem związku, to takie doświadczenie może wpłynąć pozytywnie.

- Po drugie, może ono uzmysłowić kobiecie, jak wiele zależy od jej postawy i sposobu traktowania partnera - zacznie go po prostu doceniać! Tak się często dzieje. Ale jeśli zdrada się wyda, skutki mogą być fatalne.

Jak pielęgnować bliskość?

- Mieć czas dla siebie nawzajem. Być uważnym na drugą osobę, doceniać ją i wspierać, okazywać czułość. Nie chodzi o narzucanie kontaktu, ale o wyczuwanie potrzeb partnera. Liczą się drobiazgi - celebrowanie niedzielnego poranka, masaż po ciężkim dniu, niespodziewany komplement. Chodzi o to, by ufać drugiej stronie i nie obawiać się oceny, również w sferze erotycznej.

- Niestety, rzadko myślimy w ten sposób o sobie w tym samym czasie, często mijamy się i jedno z nas czuje się zaniedbane i oszukane. Zwykle doceniamy innych, gdy ich tracimy. Wielu ludzi, którzy długo są ze sobą i zachowują bliskość seksualną, używa ważnego słowa "czułość". 

A jak uczyć bliskości dzieci?

- Bardzo ważny jest bliski kontakt niemowlęcia z matką w pierwszym roku życia. Czuły dotyk, łagodny głos w czasie przewijania, karmienia, kąpieli. Spanie w jednym łóżku. To bzdura, że obecność niemowlęcia niweczy intymność. Jak chcemy poszaleć, to przecież możemy śpiącego malucha przenieść na ten czas do łóżeczka.

- Ze starszymi dziećmi trzeba spędzać jak najwięcej czasu. Szukać wspólnych sposobów relaksu, bo bycie blisko w sytuacji odprężenia i poczucia bezpieczeństwa uczy, jak ważna jest więź z drugim człowiekiem. Można spędzić leniwy dzień, leżąc z rodzicami w łóżku, czytając książki albo oglądając filmy. Przy okazji głaskać się albo łaskotać, masować kark. W ten sposób pokazujemy, że bliskość jest fantastycznym doznaniem.

- Takich kontaktów uczą także gry sportowe, ale prawdziwe, a nie wirtualne. Oczywiście liczy się także przykład, jaki dają swoim zachowaniem w stosunku do siebie matka i ojciec. Widok rodziców zwracających się do siebie z uwagą i czułością, spieszących z pomocą w kryzysowych sytuacjach i niestroniących od okazywania sobie miłości uczy dzieci takich zachowań. 

Wracając do libido. Powiedzmy, iż dwoje ludzi odkrywa, że ich potrzeby seksualne kompletnie się rozminęły: on ma ochotę na zbliżenie, a ona wcale. Obydwoje zarzucają sobie, że przed ślubem było inaczej. Co robić?

- Partner, któremu odmawiamy bliskości, ma prawo czuć się odrzucony. Powinien powiedzieć szczerze, ale delikatnie o tym, jakie to dla niego ważne i dać jej czas. Być może zanik libido jest problemem także dla niej. Wtedy warto skorzystać z terapii. Ale wcześniej radzę się zastanowić, czy przyczyną utraty zainteresowania seksem nie są leki, które przyjmujemy.

- Zanik libido może też być kwestią zwyczajnego przemęczenia. Kobieta wraca z pracy, po drodze robi zakupy, obmyśla, co by tu podać na obiad, pomaga dzieciom odrobić lekcje, ogrania dom i zamiast wskoczyć w seksowny negliż i prowokować partnera... zasypia na kanapie. To jest fizjologia. Seks nie jest czymś, o czym myśli zmęczona kobieta. Ona marzy o tym, żeby się wyspać.

To prawda, że niektóre pigułki antykoncepcyjne osłabiają libido?

- Pożądanie nie powinno zaniknąć, chociaż w czasie przyjmowania pigułek może się zmienić, być bardziej jednostajne. Nie ma tych pików związanych z owulacją. Ale warto o tym porozmawiać z ginekologiem. 

Znam małżeństwa, które przekształciły się w białe. Mają wspólne sprawy, nawet śpią w jednym łóżku, ale z seksu zrezygnowały. Istnieje szansa, że w takim związku wróci pożądanie?

- Oczywiście, ale bez terapii się nie obejdzie. Podstawową kwestią jest nazwanie problemu i chęć zmiany. 

Nie pomogą specyfiki reklamowane jako wzmagające pożądanie?

- O ile środki poprawiające ukrwienie narządów płciowych mogą pomóc wzbudzić erekcję u mężczyzn, o tyle u kobiet nie na wiele się zdadzą. Erekcja łechtaczki ma marginalne znaczenie, ponieważ nie wpływa na poczucie kobiecości i sprawności seksualnej. Niechęć do seksu tkwi w głowie, a na to żaden specyfik nie działa.
Czy mężczyźni na wysokich stanowiskach mają słabsze libido?

- U mężczyzn seks jest związany z potrzebą zdobywania. Tymczasem permanentny stres, jakiego doświadczają w pracy, wiąże się z ciągłym pobudzeniem i zwiększoną aktywnością hormonów walki. Jeśli mężczyzna walczy i zdobywa przez kilka czy kilkanaście godzin w firmie, to w domu chce odpocząć. Ponadto jest wyczerpany energetycznie, a seks wymaga energii.

- Jedyną receptą jest relaks. Może wracając z biura, niech wstąpi do siłowni, na basen lub jogę. W każdym razie, jeśli kobieta będzie czekać na niego w progu i wyrzucać mu, że za późno wraca i nie angażuje się w życie rodzinne, tylko pogorszy sytuację. 

Wiele związków rozpada się w pierwszych latach małżeństwa, kiedy na świat przychodzą dzieci. To obniżenie libido jest wówczas u kobiet fizjologiczne?

- Moim zdaniem bardziej niż o fizjologię chodzi o kryzys małżeński związany z utratą złudzeń. Ludzie uważają, że dziecko będzie wisienką na torcie ich fantastycznego małżeństwa. Mają już domek, ogródek, kota, psa i obiecują sobie, że jak pojawi się dzidziuś, to będzie pełnia szczęścia. A okazuje się, że niemowlę jest bardzo absorbujące, wymaga nieustannej opieki, nie daje spać po nocach i w dodatku choruje.

- Zamiera ich życie towarzyskie, znikają przyjemności. Wydaje się, że z wielkiej miłości zostały tylko obowiązki, praca i wspólny kredyt. Pretensje do świata i do siebie nie pomogą. Pomaga natomiast świadomość, że w życie wpisane są kłopoty i problemy. Wprawdzie dużo się dzieje, ale jesteśmy razem i się wspieramy. To pozwala przezwyciężyć trudności i zacząć znowu cieszyć się życiem. I seksem.

Rozmawiała: Katarzyna Koper

PANI 3/2012

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy