Reklama

Gra na czas

Ile właściwie powinien trwać akt seksualny? Oto opinia doktora Wiesława Czernikiewicza: nie długo, nie krótko, lecz w sam raz. Ha, łatwo powiedzieć! Ale czasem znacznie trudniej zrobić. Dlaczego i kiedy z problemem warto zgłosić się do lekarza?

W badaniach jakości życia intymnego często pada pytanie o czas trwania aktu seksualnego. Pewnie im dłużej, tym lepiej?

Wiesław Czernikiewicz, seksuolog: Niekoniecznie. Jedna para lubi uprawiać seks pół godziny, inną usatysfakcjonuje kilka minut. Oba przypadki są normalne. Mężczyźni często wyolbrzymiają swoje osiągnięcia. To naturalne, że wolą oceniać się lepiej w sferze seksualnej. Z drugiej strony niezadowolona partnerka może zaniżać czas.

- Zdarza się, że do poradni przychodzi para z problemem i on twierdzi, że ich stosunki trwają trzy do pięciu minut, a ona prostuje: najwyżej 30 sekund! Często rozbieżność opinii jest duża. Jeśli jednak seks zadowala oboje, to czas trwania nie ma znaczenia.

Reklama

A czy jest naukowa średnia?

- Mamy takie badania. Przeprowadzono je według prostej metody. Kobieta miała przy sobie stoper, który włączała z chwilą rozpoczęcia stosunku, a wyłączała, kiedy jej partner osiągał satysfakcję seksualną. Oczywiście nie liczyła się tzw. gra wstępna, która może zajmować godzinę, a może jej nie być wcale, jeśli ktoś nie potrzebuje.

- Okazało się, że sam akt seksualny trwał średnio osiem, dziewięć minut. Zbadano też, że dokładnie w takim czasie 90 procent kobiet orgastycznych (skłonnych do przeżycia orgazmu) również osiągało satysfakcję seksualną. Mamy tu więc zgodność.

Czy dobrze rozumiem, że są kobiety niezdolne do orgazmu niezależnie od tego, jak długi jest sam akt?

- Tak. Brakuje im do tego neurofizjologicznych predyspozycji: od urodzenia mają zbyt mało receptorów czuciowych w narządach płciowych albo doszło do uszkodzenia nerwów podczas cięcia cesarskiego lub innej operacji ginekologicznej. Stosunek może trwać godzinę czy dwie, nie ma znaczenia. Takich kobiet jest około czterech procent. Jednak to nie znaczy, że nie potrafią czerpać z seksu przyjemności. Co ciekawe, niektóre z nich mogą przeżywać orgazm podczas snu, ale nie są w stanie powtórzyć tego na jawie.

- Kiedyś sądzono, że kobiet niezdolnych do orgazmu jest znacznie więcej. W latach 60. zrobiono w Polsce badania, z których wynikało, że aż 60-70 procent nie może osiągnąć satysfakcji. Dzięki upowszechnieniu wiedzy na temat seksu w tej chwili proporcje są odwrócone, a problem częściej wiąże się z relacją partnerską niż ze zdrowiem.

Z jakich powodów mężczyźni miewają kłopot z orgazmem?

- U młodych osób jego brak zwykle wiąże się z zaburzeniami preferencji seksualnych. Kontakt z kobietą w tym przypadku jest po prostu mało atrakcyjny. Inną przyczyną mogą być zaburzenia lękowe, na przykład obawa przed kobiecymi narządami płciowymi. To taka sama fobia jak inne. Problem można wyleczyć za pomocą psychoterapii i leków.

- W przypadku mężczyzn po 60. roku życia podczas niektórych stosunków pojawiają się naturalne problemy z ejakulacją wynikające z zaburzeń krążenia związanych z wiekiem. Problem z orgazmem mogą mieć też cukrzycy z neuropatią (to jedno z powikłań choroby, które polega na zwyrodnieniu nerwów). Do takich kłopotów może prowadzić również uzależnienie od alkoholu.

- Nie należy się przejmować, gdy niemoc występuje u mężczyzny incydentalnie, na przykład w związku z przepracowaniem, stresem.

A jeśli partner to "krótkodystansowiec"?

- Z badań wynika, że przedwczesny wytrysk jest najczęstszą dysfunkcją seksualną. Większość mężczyzn nie zgłasza się jednak do lekarza, bo to zaburzenie, w przeciwieństwie do braku erekcji, nie uniemożliwia życia seksualnego. Przy czym w obowiązującej międzynarodowej klasyfikacji chorób i zaburzeń przedwczesny wytrysk to ten, który następuje po 15 sekundach lub szybciej. Zapewne kryterium było ustalone przy biurku, a w gremium zasiadała większość mężczyzn...

- Zgodnie z tą wytyczną, gdy przychodzi do mnie pacjent i mówi o dwóch czy trzech minutach, powinienem odesłać go do domu. Tymczasem to stanowi dla niego problem. Ale zdarzają się mężczyźni, dla których i pół godziny nie jest czasem zadowalającym - bo wydaje się im, że oczekiwania partnerki są większe. Oczywiście w tym przypadku nie podejmujemy leczenia.

Bo kiedy dochodzi do ośmiu minut, to już jest norma?

- Nie, dlatego, że znacznie istotniejsza jest kontrola. Ważne, aby panować nad poziomem swojego podniecenia na każdym etapie stosunku. Badania pokazały, że dla satysfakcji kobiety znaczenie ma nie tyle czas trwania, ile poczucie, że partner kontroluje moment ejakulacji. Oczywiście między kobietą i mężczyzną musi być też więź erotyczna. I nie ma znaczenia, czy poznali się pięć minut wcześniej, czy dwa lata temu.

Dlaczego on nie potrafi wstrzymać się choć kilka chwil?

- Każdy ma charakterystyczny układ nerwowy: szybko lub wolno reagujący. U mężczyzn wrażliwych na bodźce do dużego podniecenia dochodzi w bardzo krótkim czasie. Dodatkowo, jeżeli partnerka jest niezadowolona, pojawia się element reakcji nerwicowej. On zaczyna się bać, że znowu będzie za szybko, co oczywiście jeszcze bardziej wszystko przyspiesza.

- Drugi czynnik to relacja z partnerką, czyli jaką pozycję mężczyzna zajmuje w swoim związku. To nie spodoba się feministkom, ale jeśli w relacji dominuje kobieta, a mężczyzna został zepchnięty do narożnika, to partner traci pewność siebie i może pojawić się przedwczesny wytrysk.

Czy kobieta może mieć za szybki orgazm?

- Ostatnio zdarzają się takie pacjentki. Łączy je jedno: męska osobowość. Posiadają cechy charakteru, które kulturowo przypisujemy mężczyznom: wyższy poziom agresji, większe zdecydowanie, mniejsza emocjonalność. Ale "męska" kobieta nie ma na przykład więcej testosteronu niż inne.

- Przypuszcza się, że mózg nabywa takich cech znacznie wcześniej, już w okresie prenatalnym. Zapewne na płód zwiększony wpływ mają wtedy hormony męskie. Bardzo często taka kobieta szybko osiąga satysfakcję seksualną. A potem odwraca się i zasypia, nie zważając na partnera...

Przecież teoretycznie mogą kochać się dalej?

- Owszem, z reguły kobiety nie mają okresu tzw. refrakcji, typowej dla mężczyzn, kiedy po orgazmie przez pewien czas występuje niewrażliwość na bodźce. U kobiet podniecenie nadal utrzymuje się na wysokim poziomie. Jednak te o męskiej osobowości mogą nie mieć potem ochoty na seks.

Czy da się to zmienić?

- Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet terapia polega na wyhamowaniu zbyt szybko rosnącego podniecenia. W tym celu stosuje się głównie leki (z grupy hamującej wchłanianie serotoniny, tzw. SSRI), które działają na poziomie ośrodkowego układu nerwowego, blokując odpowiednie receptory. Zaniechano natomiast dawnych technik treningowych typu "start-stop" (stosunku wielokrotnie przerywanego, który często prowadził do braku erekcji) albo zalecania mężczyźnie, by wyobrażał sobie podczas seksu coś odstręczającego, że np. uprawia go z żabą. Można się domyślić, że nie przynosiły dobrych efektów.

Ideał to jednoczesny finał?

- Nie ma dwojga ludzi o takiej samej szybkości reakcji. Przy dobrej więzi erotycznej i emocjonalnej orgazm u mężczyzny czasem prowokuje orgazm u kobiety i odwrotnie. Ale nie musimy do tego dążyć, żeby seks był udany.

Rozmawiała Małgorzata Nawrocka-Wudarczyk

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: seks | partnerstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy