Reklama
Gdy kłuje w boku

Profilaktyka chorób wątroby. Czy suplementy działają?

Nowa epidemia? Chyba tak, jeśli wierzyć reklamom. Wynika z nich, że większość Polaków po czterdziestce ma kłopoty z wątrobą. Dlatego namawia się nas do łykania preparatów na jej wzmocnienie i regenerację. Przestrzega przed uszkadzającymi ją toksynami, a zaraz potem pokazuje, co wziąć na odtrucie. Ile w tym prawdy? Pytamy prof. Małgorzatę Kozłowską-Wojciechowską, kierownik Zakładu Farmacji Klinicznej WUM.

Nie jestem pewna, czy moja wątroba działa, jak powinna. Ostatnio jem sporo sycących, ciężkostrawnych potraw. I faktycznie dość często czuję charakterystyczny ból w prawym boku. Biorę więc preparaty, które pomogą ją zregenerować.

Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska: - Dała się pani nabrać? I nic dziwnego, reklamy coraz częściej wmawiają nam nieistniejące dolegliwości. Skąd pomysł, że coś dolega wątrobie? To proste: każdemu z nas zdarza się czasem zjeść za dużo, zbyt tłusto. Efektem są tak zwane objawy dyspeptyczne: wzdęcia, zgaga, przelewanie w brzuchu, wreszcie bolesność i uczucie rozpierania w boku.

Reklama

I to wątroba tak boli?

- A skąd! Nie jest unerwiona, więc nie mamy prawa jej czuć. Przez ciężkostrawną dietę najbardziej cierpią drogi żółciowe - to kanaliki odprowadzające do dwunastnicy żółć, czyli wytwarzaną przez wątrobę substancję, która umożliwia trawienie i wchłanianie tłuszczów. Gdy się przejemy, nasz organizm nagle musi poradzić sobie ze zbyt dużą ilością tłuszczu. Dlatego drogi żółciowe pracują pełną parą, a my odczuwamy to m.in. jako ucisk i rozpieranie w prawym boku. Jeśli ktoś na co dzień odżywia się nieprawidłowo, takie objawy może odczuwać stale. Świadczą o tym, że nasza dieta zawiera zbyt dużo tłuszczów, i o tym, że organizm usiłuje sobie z nimi poradzić.

I właśnie po to, byśmy się tych symptomów szybko pozbyli, są preparaty na wątrobę. W jednej z reklam widzimy przyjaciółki w restauracji. Jedna narzeka, że nie może jeść, bo wątroba znów się na niej odgrywa, na to druga uspokaja: łykaj codziennie preparat bez recepty i wszystko wróci do normy. Na zakończenie kelner przynosi kobietom pucharki z deserem z komentarzem: dbaj o nią regularnie, a nie trzeba będzie rezygnować z codziennych przyjemności.

- Jak tu się nie cieszyć, prawda? Reklama przekonuje: nie poczujesz konsekwencji objadania się, wystarczy, że łykniesz tabletkę na wątrobę. Powtórzę raz jeszcze: zdrowy narząd nawet po obfitym posiłku nie potrzebuje ratunku w postaci preparatów żółciopędnych, a to właśnie sugerują reklamy. Na ogół sam sobie radzi z przerabianiem nadmiaru tłuszczu. A że są objawy? To dobrze! Bo to dla nas sygnał, że powinniśmy zmienić sposób odżywiania. Co radzę pacjentom, gdy pytają mnie o "wsparcie dla wątroby"? Jeżeli przesadzisz z jedzeniem, zamiast łykać tabletki, po prostu zrób sobie jednodniowy post.

Jednak zamiast jeść mniej, chętniej kupujemy preparaty, które niwelują nieprzyjemne skutki przejadania się. Czy ich regularne łykanie jest bezpieczne?

- Sporadycznie można poratować się środkiem, który zwiększy wydzielanie żółci do przewodu pokarmowego i ułatwi trawienie. Jeśli jednak lekarz tego nie zalecił, nie wolno takich preparatów zażywać regularnie. Łykając tabletkę żółciopędną, dajemy wątrobie dodatkowy impuls do zwiększenia objętości wydzielanej żółci. To zaś pobudza pracę jelita grubego, efektem jest m.in. działanie przeczyszczające. Gdy ktoś notorycznie ratuje się takimi preparatami, naraża się np. na odwodnienie. Przewlekłe stosowanie dawek maksymalnych wymienionych w ulotce (czyli 5-6 tabletek dziennie) grozi też działaniami niepożądanymi związanymi z nadmiernym wydzielaniem żółci, czyli dolegliwościami przewodu pokarmowego, jak refluks żółciowy, który może doprowadzić m.in. do zapalenia przełyku.

O tym jednak nie ma ani słowa w reklamie. Ba, rzadko kiedy zachęca się w niej do przeczytania ulotki!

- No właśnie. Kto zastanawia się, dlaczego akurat w przypadku reklam preparatów na wątrobę rzadko słychać formułkę "przed zastosowaniem poradź się lekarza lub farmaceuty, bo każdy lek niewłaściwie stosowany może zagrażać twojemu życiu i zdrowiu"? Chyba nikt. A brak jej dlatego, że większość tych środków to nie leki, lecz suplementy diety. Czyli preparaty, które z definicji mają uzupełnić niedobory witamin, mikroelementów. Jakie niedobory, jeśli chodzi o wątrobę, może mieć zdrowy człowiek? Żadne! Suplement diety jest środkiem spożywczym. Nie leczy. Nikt go nie przebadał pod kątem bezpieczeństwa stosowania, możliwych interakcji z innymi substancjami, wreszcie - skuteczności.

Aktorka znana z serialu opowiada w reklamie, że łyka preparat, który pomaga wątrobie usuwać toksyny, np. metale ciężkie obecne w żywności.

- Znów jest mowa o czymś, czego nie ma. Wątroba spełnia swoje funkcje i odtruwa organizm nawet wtedy, gdy jest poważnie zniszczona, np. w wyniku takiej choroby jak marskość. Wystarczy, że prawidłowo działa kilka procent jej komórek. Nie dajmy sobie wmówić, że algi morskie i witaminy radzą sobie z toksynami lepiej niż ten wyspecjalizowany narząd.

Kiedy naprawdę są potrzebne preparaty na wątrobę?

- Gdy mamy do czynienia z chorobami, np. wirusowym zapaleniem wątroby, w przypadku zatrucia alkoholem, grzybami, po przedawkowaniu leków. Tacy pacjenci mogą wspomagać jej funkcje, przyjmując np. sylimarynę, wyciąg z rośliny - ostropestu plamistego. O tym, że wątroba funkcjonuje inaczej, niż powinna, świadczy osłabienie, zaburzenie siły mięśniowej, gromadzenie wody w jamie brzucha, mniejszy poziom elektrolitów, cukrów. Nieprawidłowości wykrywa się m.in. dzięki badaniom krwi, a stosowną kurację zaleca lekarz. Nie bądźmy naiwni. Zamiast łapać się na słowa-klucze, jak "detoks", "regeneracja", zacznijmy po prostu lepiej się odżywiać. Tak będzie najkorzystniej dla naszego zdrowia, nie tylko dla wątroby.

Grażyna Morek

TWÓJ STYL 2/2015

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: wątroba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy