Reklama

Dieta jak narkotyk

Tu sprężyste uda, tam jędrne pośladki. Tu krągłe biusty, tam zgrabne łydki. Mają je gwiazdy, Ty też chcesz je mieć. Więc zaczynasz dietę. I kolejną. Przestajesz jeść albo jesz za dużo. Wydaje ci się, że masz kontrolę. Nawet nie zauważasz, kiedy ją tracisz. O tym, skąd biorą się zaburzenia odżywiania, rozmawiamy z dr Anną Brytek-Materą, psychologiem.

Ewa Awdziejczyk: Jak wielu kobiet dotyczą zaburzenia odżywiania?

Anna Brytek-Matera: W sumie około 5 procent kobiet i dziewcząt w wieku od 15 do 25. roku życia. Na bulimię cierpi od 3 od 5 proc. z nich, na anoreksję 1 proc., a 1–2 proc. choruje na zespół kompulsywnego objadania się, zwany BED, od ang. binge eating disorder. Najbardziej niepokojące jest to, że zaczyna się obniżać wiek chorych. Kiedyś anoreksja dotyczyła głównie nastolatek, obecnie już niektóre pięcioletnie dziewczynki uważają się za zbyt grube.

Z pani badań wynika, że pokazywanie szczupłych kobiet w mediach najsilniej działa na osoby zdrowe. Dużo słabiej reagują chore na anoreksję czy bulimię. A wydawałoby się przecież, że to one, skupione na ciele, będą się przejmować, widząc osoby o idealnej sylwetce.

Reklama

Anna Brytek-Matera: Anorektyczka jest przekonana, że jak będzie chciała, schudnie nawet 30 kg. Atrakcyjny wygląd gwiazdy dowodzi, że musi mieć silną samokontrolę. Kobieta z anoreksją też ją ma, a poza tym często jest młodsza i ma szansę wyglądać nawet lepiej, jeśli tylko będzie chciała. Więc nie widzi zagrożenia ani problemu, w końcu ona może wszystko, jest panią swojego ciała.

Ta z bulimią reaguje słabiej na przekaz, bo ma świadomość, że sama nie jest w stanie osiągnąć takiej sylwetki. Nie potrafi tyle ćwiczyć, prawie nie jeść, nie ma takiej kontroli. Jeśli zje, musi zwymiotować, a to nie jest przyjemne. Więc szczupłe gwiazdy w kolorowych magazynach, w telewizji, słabiej na nią działają. Tymczasem kiedy zdrowa osoba widzi aktorki, prezenterki o nienagannych figurach, od razu chce być taka sama. Własne ciało przestaje się jej podobać. Natychmiast chce je zmienić. Wchodzi do internetu, przegląda strony z dietami, wybiera najbardziej popularną, podobno najbardziej skuteczną. I zaczyna liczyć kalorie. Cel – szczupłe ciało. Żadna z tych zdrowych dziewcząt dziewcząt nie planuje anoreksji ani bulimii. Chce tylko trochę schudnąć.

Co jeszcze decyduje o naszym stosunku do ciała?

Anna Brytek-Matera: Pierwszym i najsilniejszym czynnikiem, który wpływa na powstawanie zaburzeń odżywiania, nie są media, tylko rodzina i to, jak się w niej traktuje ciało. Jeśli naturalnie, czyli nie mówi się o nim obsesyjnie, a taką samą wartość co wyglądowi przypisuje się intelektowi, aktywności fizycznej – wtedy nie będzie problemu. Kiedy jednak mama złośliwie, ironicznie albo negatywnie komentuje wygląd dziecka, wtedy ono może mieć kłopot z prawidłowym odbiorem swojego ciała.

Matka nie powinna mówić do dziecka Pączusiu, Misiaczku? Przecież to takie czułe, serdeczne.

Anna Brytek-Matera: Rodzice, zwracając się w ten sposób do córki, wysyłają komunikat. Ona nie wie, co znaczy Pączusiu, ale skoro tak mówi mama, to musi być coś miłego. Dorastając, orientuje się, że w odbiorze społecznym takie przezwisko jest pejoratywne i kojarzy się z otyłością. Nie chce być już Pączkiem, nie chce być okrągła. Misiaczek też jest gruby. Nie chce być postrzegana tak jak on. Więc zaczyna się odchudzać. Jest jeszcze inny powód. Współczesne nastolatki i młode kobiety są pierwszym pokoleniem wychowanym przez matki, dla których ciało jest w centrum uwagi. Odchudzały się, dbały o dietę, chodziły na aerobik, ćwiczyły.

I taka dziewczyna od dziecka mogła słyszeć, żeby mniej jadła, bo będzie za gruba i żaden chłopak jej nie zechce. Ten przekaz nie zawsze musiał być tak bezpośredni. W okresie przedszkolnym i wczesnoszkolnym rodzice są dla dzieci wzorem, córka chce być taka jak matka, dlatego ją naśladuje. Dziewczynka widziała, że jej mama nie je, więc sama też nie chce. Na zasadzie odwzorowania.

Niektóre buntują się i robią coś przeciwnego.

Anna Brytek-Matera: Tak też często bywa. Nastolatka, która nie ma dobrych relacji z matką, postanawia nie być taka jak ona. Jeśli mama ma nadwagę, ona chce być szczupła.

Dlaczego jedne kobiety kończą odchudzanie po pierwszej diecie, a u innych ta dieta rozpoczyna proces zaburzeń?

Anna Brytek-Matera: Żeby doszło do powstania choroby, musi zaistnieć kilka czynników. Anoreksja albo bulimia dotyka najczęściej dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych.

To znaczy jakich? W jaki sposób je rozpoznać?

Anna Brytek-Matera: W rodzinie zdrowej matka pełni rolę matki, ojciec ojca, a dziecko realizuje się jako dziecko. W rodzinie dysfunkcjonalnej dochodzi do odwrócenia ról i na przykład matka wchodzi w rolę córki albo dziecko odgrywa rolę matki. Relacja zostaje zaburzona.

W rodzinie tzw. anorektycznej ojciec jest na ogół bierny, wycofany. Albo go nie ma, bo rodzice są po rozwodzie, albo pracuje dużo i też praktycznie jest nieobecny. Najczęściej o wszystkim decyduje matka. Z jednej strony troszczy się o swoje dziecko i bez przerwy je kontroluje, z drugiej wkłada dużo wysiłku, chcąc utrzymać niezmieniony status rodziny. Bo dla niej liczy się nieskazitelny wizerunek rodziny na zewnątrz. Członkowie „rodziny anorektycznej” tworzą zamknięty „klan”. Kiedy pojawi się problem, udają, że go nie widzą, a dzieci robią podobnie. U pacjentek z jadłowstrętem bardzo często się zdarza, że matki, ponieważ nie mają bliskich relacji z mężem ani przyjaciółek, o problemach opowiadają córce, robiąc z niej swoją powiernicę. Dziewczyna żyje sprawami matki, o własnych zapomina albo nie mówi.

A przecież nastolatka potrzebuje porozmawiać o swoich problemach, stresujących sytuacjach. Kiedy nie może tego robić, napięcie kumuluje się, a wtedy szuka innego sposobu jego rozładowania. Do tego może posłużyć jedzenie, a właściwie – niejedzenie.

Czy chora na bulimię też wychowuje się w podobnej sztywności?

Anna Brytek-Matera: Przeciwnie, rodzinę bulimiczną charakteryzuje chaos i bardzo duża chwiejność emocjonalna.

Co to znaczy?

Anna Brytek-Matera: Normalnie kiedy córka przychodzi do mamy z informacją, że dostała dzisiaj piątkę, mama się cieszy i jej gratuluje. Ale gdy następnego dnia córka dostaje trójkę, mama nie kryje niezadowolenia. Za jakiś czas dziewczyna zjawia się w domu z czwórką w dzienniczku. W rodzinie zdrowej usłyszy – dobrze.

W rodzinie bulimicznej jednego dnia matka powie – kapitalnie, ale na drugi dzień na wieść o kolejnej czwórce córka słyszy: a dlaczego tylko czwórka? Dziecko nie jest w stanie przewidzieć reakcji rodzica, ponieważ nie są one w tych samych sytuacjach jednakowe. To może zachwiać poczucie bezpieczeństwa.

Zobacz film:

Jaki to ma związek z jedzeniem?

Anna Brytek-Matera: Matka gotuje i karmi. Jedzenie staje się synonimem miłości. Jeśli córka chce przeciwstawić się swojej mamie, odrzuca miłość, czyli – przestaje jeść. Kobiety z bulimią też chciałyby umieć zbuntować się przeciwko matkom, ale nie mają aż tyle samokontroli, by zrezygnować z jedzenia. Co robią? Biorą tę „miłość”, a potem się jej pozbywają, wymiotując. Za każdym rodzajem zaburzenia kryje się bunt

Ale nie w każdej rodzinie funkcjonującej nieprawidłowo jej członkowie cierpią na zaburzenia odżywiania.

Anna Brytek-Matera: Bo oprócz rodziny ważna jest też osobowość. Osoby z zaburzeniami, zwłaszcza z anoreksją, są tzw. modelowymi dziećmi. Perfekcyjne we wszystkim, co robią, obowiązkowe, staranne, bardzo dobrze się uczą, jako dorosłe kobiety są pracoholiczkami. One rodzą się z pewnymi predyspozycjami, a rodzina je rozwija.

Dziś kobieta siłą rzeczy pełni w rodzinie większą rolę niż kiedyś. Czy to wynika z nieprawidłowych relacji z matką?

Anna Brytek-Matera: Niestety. Od narodzin do wieku nastoletniego dziecko identyfikuje się z rodzicem tej samej płci. To tłumaczyłoby, dlaczego zaburzenia odżywiania rzadko dotykają dziewczęta wychowywane przez ojców i jest ich mniej wśród chłopców. Choć synowie wychowywani przez matki też mogą mieć problemy z odżywianiem się, bo jest ona ich jedynym autorytetem.

Kiedy ojca nie ma w rodzinie, dziecko w świat wprowadza matka i w zależności, czy robi to umiejętnie, czy nie, może przyczynić się do powstania zaburzeń. Jeśli relacja z nią jest nieprawidłowa, a dojdą jeszcze inne czynniki, o których już mówiłyśmy: osobowościowe czy wpływ mass mediów, wtedy tworzy się sytuacja sprzyjająca powstaniu anoreksji czy bulimii.

W Polsce nastolatki mieszkają z rodzicami. Jak to możliwe, że matka nie zauważa, gdy córka chudnie w takim tempie?

Anna Brytek-Matera: Bo może nie chce widzieć. Poza tym osoby z anoreksją doskonale kłamią. Jadłam na mieście. U koleżanki. Nie jestem głodna. Jestem zmęczona. Są pierwsze do przygotowywania posiłku, bo potem mogą go nie jeść, utrzymując, że jadły podczas pracy. A chudość kamuflują luźnymi ubraniami.

Magda Gessler, znana restauratorka, powiedziała kiedyś na konferencji prasowej: Mam 12 restauracji i we wszystkich, w toaletach, pachnie bulimią.

Anna Brytek-Matera: Kobiety z bulimią mają ogromną potrzebę bycia z ludźmi, są towarzyskie, wylewne, ale też impulsywne. Wyjście do restauracji, na przyjęcie kusi, a jednocześnie jest źródłem stresu. Dla osoby cierpiącej na bulimię jedzenie ma w sobie coś intymnego. Dlatego najczęściej objada się w samotności. Na przyjęciu, kiedy widzi jedzenie, pierwszy impuls: chciałaby to zjeść. Ale nie może. Bo gdy zacznie, nie zwraca uwagi na kulturę jedzenia: nie korzysta ze sztućców, je rękami, wpycha sobie jedzenie do ust, nie kontroluje się, choć ma świadomość, że takie zachowanie nie jest akceptowane społecznie.

Więc czasem woli nie pójść na imprezę. Albo decyduje się iść, ale wtedy tylko pije. A jeśli zje, natychmiast szuka toalety. Napięcie przed atakiem bulimicznym jest tak wielkie, że taka osoba działa jak w amoku, może zjeść wszystko, co jej wpadnie w rękę: kilogram mąki rozrobionej z wodą, zamrożone kotlety, na końcu produkty płynne: jogurty, woda. Bo to, co zje jako ostatnie, podczas wymiotowania znajdzie się na początku, a łatwiej zwrócić jogurt niż mąkę. Osoby z bulimią często sięgają po substancje odurzające, szczególnie po narkotyki i alkohol, bo powodują spadek masy ciała. Chore mają też dużo kontaktów seksualnych, lubią demonstrować kobiecość, obcisłe, kuse spódniczki, duże dekolty, mocne kolory ubrań. Często są szczupłe, zgrabne, atrakcyjne.

W takim razie nie różnią się od zdrowych, szczupłych młodych kobiet. Jak rozpoznać osobę z bulimią? Co powinno zwrócić uwagę?

Anna Brytek-Matera: Łatwiej z grona znajomych wyłuskać osobę z anoreksją, zwłaszcza gdy choroba wejdzie w stan przewlekły. Ma wtedy „twarz wiewiórki”, wychudzoną, z zapadniętymi policzkami. Dużo trudniej rozpoznać osobę z bulimią, ale czasem wystarczy spojrzeć na dłonie. Taka dziewczyna, prowokując wymioty, wkłada całą dłoń do buzi, a nawet do przełyku czy gardła, i kwas solny z żołądka niszczy jej skórę. Widać to zwłaszcza na kostkach palców, które robią się czerwone i szorstkie. W związku z tym, że taki kryzys bulimiczny może się zdarzać nawet kilka razy dziennie (dziewczyna je, wymiotuje, znowu je i znowu wymiotuje), pod wpływem ciągłego działania kwasów żołądkowych skóra na dłoniach pęka.

Chore na bulimię mają też powiększone węzły chłonne, ale to już stwierdzi lekarz, nawet pierwszego kontaktu, który powinien natychmiast zareagować. Tak samo jak stomatolog na ubytki w zębach, które generalnie są w dobrym stanie, tymczasem podczas leczenia okazuje się, że pod niewielkim ubytkiem jest gigantyczna próchnica. Dużo łatwiej poznać osobę z tzw. kompulsywnym objadaniem się, w skrócie BED, bo ma nadwagę.

Skąd bierze się to zaburzenie?

Anna Brytek-Matera: Przede wszystkim z niskiego poczucia wartości, nieumiejętności radzenia sobie z problemami. Zamiast poszukać rozwiązania, chore skupiają się na swoich emocjach, np. obwiniają się, w związku z czym napięcie w nich rośnie i muszą je jakoś rozładować. Najskuteczniejszy sposób? Jedzenie, ale też zakupy, telewizja, internet, alkohol, narkotyki. Chore z BED dużo mówią o odchudzaniu i dietach, powtarzają, jak bardzo chciałyby być szczupłe. Ale nic z tym nie robią.

Dlaczego?

Anna Brytek-Matera: Bo wolą być grube.

Nie rozumiem. Przecież każda z nas woli być szczupła niż gruba. Kto świadomie wybiera nadwagę?!

Anna Brytek-Matera: To dlatego, że jak już wspomniałam, u osób z BED od ciała ważniejsze są emocje. Często u nich ciało pełni funkcję ochronną. Nadwaga chroni kobietę przed kontaktem z innymi osobami. Przede wszystkim przed wchodzeniem w relacje z mężczyznami. Dziewczyna tłumaczy sobie: „jeśli będę otyła to – w czasach kultywujących szczupłe ciało – mężczyzna nie będzie zainteresowany relacją seksualną ze mną. Więc nie muszę się ubierać, starać, denerwować się, że mnie odrzuci”.

Ale jednocześnie tęskni ona za bliskością, za uczuciem, a jego brak powoduje, że chodzi smutna, przygnębiona, myśli: nikt mnie nie kocha, jestem beznadziejna. W ten sposób powstaje mechanizm przyczynowo- -skutkowy. Unika kontaktów z innymi – nikt nie dzwoni. Wyalienowana popada w przygnębienie i tym bardziej nie ma ochoty się spotykać, rozmawiać z kimkolwiek. W czterech ścianach szuka sposobu poprawy samopoczucia. Lodówka jest w każdym domu, jedzenie na wyciągnięcie ręki. Więc jeszcze bardziej zajada smutek i samotność.

A inne przyczyny? Czy np. zmuszanie dziecka do jedzenia może spowodować zaburzenia odżywiania?

Anna Brytek-Matera: W pewnym sensie tak. U niemowląt i małych dzieci, od 6. miesiąca do 3. roku życia, zdarza się, że jeżeli matka forsuje, by jadły, wymiotują. Ale to nie jest jadłowstręt psychiczny, bo robią to nieświadomie i nie po to, żeby być szczupłe. Bardzo często się też zdarza, że matki nie wiedzą, jak prawidłowo karmić dziecko. I na przykład zbyt głęboko wkładają łyżeczkę, a wtedy ono też nie chce jeść, wymiotuje. Zdarza się, że matka każe dziecku jeść coś, czego ono nie lubi. Bo karmiąc dziecko, pokazuje też, kto tu rządzi. Ryzykuje jednak, że wychowa niejadka.

Czy zaburzenia odżywiania można odziedziczyć?

Anna Brytek-Matera: Tak, ale takie przypadki są w mniejszości.

Jak leczy się anoreksję, bulimię, BED?

Anna Brytek-Matera: W przypadku anoreksji podstawą jest terapia rodzinna. Indywidualna nie przyniesie żadnych efektów, chyba że jest prowadzona dodatkowo. Zwłaszcza matka musi być na terapii! Podczas spotkań z psychologiem dziewczyna np. przyznaje, że nie je, bo mama krzyczy, ona czuje się wtedy lekceważona, rośnie w niej napięcie, które próbuje rozładować.

Matka słyszy, co mówi córka, i terapeuta ma nad czym pracować. A gdy nastolatka jest sama, po terapii wraca do domu, w którym mama nie ma pojęcia, co się stało, i zachowuje się wobec niej tak jak zawsze. Czyli podnosi głos. Tylko w przypadku osób z bulimią, które nie mieszkają z rodzicami, można prowadzić terapię indywidualną. Ale jeśli chora mieszka z partnerem, proszę ją o przyjście z nim, bo to nie tylko jej problem. Natomiast dla osób z BED najlepsze efekty daje terapia grupowa. Wtedy zamiast skupiać się na sobie, jak to mają w zwyczaju, słuchają, co czują inni i przepracowują swoje emocje.

Podczas terapii rodzinnej szybko okazuje się, w czym naprawdę tkwi problem. Miałam kiedyś pacjentkę, która przychodziła do mnie wraz z rodzicami i trzema siostrami. Już na pierwszym spotkaniu wszyscy zgodnie zastrzegli, że są idealną rodziną. Mają tylko mały kłopot: jedna z córek nie chce jeść. Dostali zadanie domowe. Podczas najbliższego weekendu, kiedy wszyscy będą w domu (dwie córki studiowały w innym mieście), dziewczyny miały jeść to, co ich chora siostra. I dokładnie w tej samej ilości. Ta nastolatka była oburzona! Jak to?! Mają jeść tyle samo co ona?! Tak mało to one w życiu nie zjedzą! A poza tym to ja mam problem z jedzeniem, nie one. Jeśli przestaną jeść, rodzice też będą się nimi zajmować! To moja choroba!

Anoreksja, moja najlepsza przyjaciółka, nie chcę się nią z nikim dzielić.

Anna Brytek-Matera: Tak, dzięki niej rodzice zauważają mnie, poświęcają mi więcej czasu niż siostrom, ona mnie wyróżnia.

Skoro w rodzinie były cztery córki, to dlaczego tylko jedna zachorowała?

Anna Brytek-Matera: Była najmłodsza. Osoby z anoreksją są najczęściej pierwszym albo ostatnim dzieckiem. Matki nie traktują swoich dzieci tak samo, choć na pewno dzieci od nich to słyszą: kocham was wszystkich równo.

Co siedzi w głowie osoby cierpiącej na anoreksję? Co czuje? O czym myśli?

Anna Brytek-Matera: Na początku jest euforia. Stan pozytywnego pobudzenia. Potem apatia. W końcu rozgoryczenie i depresja. Irytacja, lęki, agresja. Chore złoszczą się, łatwo wybuchają, są złośliwe, przykre dla otoczenia, nawet dla bliskich. Zdrowy człowiek, kiedy jest głodny, bywa zirytowany, czuje napięcie, które minie, gdy coś zje, a przerwa nie jest zazwyczaj długa.

Tymczasem kobiety z anoreksją żyją w stanie permanentnego głodu. Ostatnio naukowcy zajmujący się zaburzeniami odżywiania zaproponowali, żeby termin jadłowstrętu psychicznego zastąpić głodzeniem się albo stałym lękiem przed otyłością. Bo to nieprawda, że osoba z anoreksją nie czuje głodu. Czuje, ale nie dopuszcza go do świadomości.

A czy zdarza się, że anoreksja zmienia się w bulimię? Albo odwrotnie?

Anna Brytek-Matera: Dużo rzadziej zdarza się, aby osoba z bulimią zachorowała na anoreksję. Ale osoba z jadłowstrętem może zachorować na bulimię i wbrew pozorom ma więcej szans na wyzdrowienie. Łatwiej wyleczyć człowieka, który je i wymiotuje, bo jednak zawsze coś w żołądku zostanie, niż kogoś, kto nie je i może umrzeć z głodu.

Panuje przekonanie, że anoreksja dotyczy głównie nastolatek. Na bulimię chorują młode kobiety, pomiędzy 20. a 30. rokiem życia, a BED dotyczy przede wszystkim tych dojrzałych, około 40. roku życia. Czy tak rzeczywiście jest?

Anna Brytek-Matera: Tak, choć ostatnio zdarzają się przypadki anoreksji u kobiet czterdziesto-, a nawet pięćdziesięcioletnich.

Co powoduje, że pięćdziesięciolatka przestaje jeść? To przecież kobieta, która niejedno w życiu przeszła, a etap buntu też ma chyba już za sobą.

Anna Brytek-Matera: Syndrom opuszczonego gniazda. Dzieci dorosły, poszły na studia, wyjechały albo założyły własne rodziny. Kobieta nie potrafi sobie poradzić, że w domu zrobiło się pusto.

Jak to, a mąż, partner?

Anna Brytek-Matera: Wiele par jest ze sobą tylko ze względu na dzieci. Syndrom opuszczonego gniazda doskonale pokazuje, jakie były wcześniej relacje małżonków. Wyobraźmy sobie kobietę, która przez ostatnie kilkanaście lat żyła dla swojego dziecka. Czuła się potrzebna, była kimś. Był i mąż, ale gdzieś na drugim planie. I nagle dziecko odchodzi z domu. Boli zwłaszcza, kiedy jest to córka. Taka kobieta zaczyna się zastanawiać: komu teraz będę potrzebna? Dla kogo mogę coś zrobić? Dla męża? Nie chce mi się. W takiej sytuacji może wybrać niejedzenie. Nie zawsze świadomie.

Nie je, bo jej smutno?

Anna Brytek-Matera: Ludzie różnie reagują, kiedy są przygnębieni: jedni jedzą więcej, inni mniej. Albo wcale. Zależy od osobowości. Poza tym taka kobieta może nie jeść z powodu ukrytej depresji. Tak też się zdarza. Zachowania anorektyczne po czterdziestym piątym roku życia mogą się też wiązać z brakiem poczucia kobiecości. W mediach panuje kult młodości.

Kobieta myśli: „A ja? Co ze mną? Nie jestem już taka młoda, nie czuję się z tym dobrze. Dzieci odeszły z domu, co będzie, jeśli i mąż mnie zostawi, np. dla młodszej? To przecież wcale dziś nie takie rzadkie zjawisko”. I postanawia mieć ciało młodej kobiety. Zaczyna się odchudzać, głodzić, by uzyskać szybkie rezultaty. Stąd już niedaleko do anoreksji czy bulimii.

Rozmawiała Ewa Awdziejczyk

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy