Reklama

Krajobraz po rozwodzie

Trach! Ciach! I po małżeństwie. Po rozwodzie możesz wyciąć nożyczkami twarz byłego męża ze wszystkich zdjęć. Ale z życia go przecież nie wymażesz. Tak jak nie wymażesz jego rodziców, którzy zaprzyjaźnili się z twoimi. Nie każesz też dziecku zapomnieć o wujku i cioci. Wszystkich powiązań nie da się przeciąć. I nie warto. O zerwanych więziach rozmawiamy z Anną Tanalską-Dulębą, psychoterapeutką.

Rozstajemy się z partnerem. A potem okazuje się, że tracimy nie tylko jego, ale teściów, znajomych... Znika połowa naszego świata.

Anna Tanalska-Dulęba: - Nie tylko naszego. Składając pozew o rozwód, możemy się tego przynajmniej spodziewać. No a dziecko? Mówimy mu: "Tata się wyprowadzi, ale będziesz go widywać w każdy weekend". Najczęściej zapominamy, że rozluźnieniu ulega nie tylko więź z ojcem, ale także z jego najbliższymi - rodzicami, bratem, przyjacielem, który ma dzieci dokładnie w wieku naszego. Dziecko co roku jeździło na wakacje do Karwicy do wujka Tomka. Przeżywa wstrząs: w tym roku nie pojedzie. Bo wujek to kolega mojego byłego męża, zeznawał na jego korzyść w sprawie rozwodowej i postanowiłam się z nim nie spotykać.

Reklama

Ale jak to powiedzieć dziecku? "Nie jestem w stanie jechać, Jasiu, to dla mnie zbyt bolesne"?

- Można powtarzać na zasadzie zaciętej płyty: "Jasiu, w tym roku nie pojedziemy do wujka Tomka. Tak postanowiłam". Lepiej nie wyjaśniać powodów tej decyzji niż mówić źle o ojcu i wujku. Ani się nie zwierzać: "Jestem smutna, rozwód był dla mnie bolesny i widok wujka Tomka przysporzyłby mi dodatkowego cierpienia". Dziecko poczuje się winne, że pragnie czegoś, co wzbudza złość albo smutek matki.

Trudno mi sobie wyobrazić, żeby dziecko przyjęło spokojnie taką lakoniczną informację: nie jedziemy i już.

- Oczywiście, że nie przyjmie jej spokojnie! Będzie płacz, być może gniew: "Ty się chciałaś rozejść z ojcem, a teraz jeszcze psujesz mi wakacje!". Warto się zastanowić, czy nie da się sprawy rozwiązać inaczej. Ja przecież nie muszę jechać do tej Karwicy. Mogę się umówić, że przywiozę Jasia wujkowi Tomkowi, a on zajmie się nim przez dwa tygodnie. Albo że ojciec go tam zawiezie, skoro Tomek to jego przyjaciel. To wymaga wysiłku: trzeba się przełamać i wspólnie z byłym mężem czy wujkiem wypracować rozwiązanie najlepsze dla Jasia. Tak robią ludzie dorośli: biorą na siebie konsekwencje rozstania.

Wujka Tomka mogę nie widywać i dziecko też sobie z tą rozłąką poradzi. Ale są bliższe mu osoby, których też nie mam ochoty widzieć. Na przykład byli teściowie.

- Znów: rodzic powinien wziąć na siebie konsekwencje rozstania i tego, co się wydarzyło w trakcie rozwodu. Zdarzają się nieprzyjemne sprawy: mogło być tak, że teściowie działali na moją niekorzyść, oczerniali mnie. Ale to nie dotyczy ich relacji z dzieckiem. Niezależnie od tego, co myślę o byłych teściach, zostawiam to dla siebie i ewentualnie dla nich.

Moi znajomi rozwiedli się jakiś czas temu. Mają syna, studenta. Chłopak obraził się na ojca. Nie chce spotykać się ani z nim, ani... z jego matką, swoją babcią. A ona cierpi. Dlaczego musi wziąć odpowiedzialność za rozwód syna?

- Nie musi. Po prostu, chcąc nie chcąc, ponosi konsekwencje. Niesprawiedliwe? Być może. Załóżmy, że chłopak nie odwiedza babci i nie dzwoni do niej, bo chce być lojalny wobec mamy. Problem polega na tym, że często w takich sytuacjach dzieci - zwłaszcza młodsze - wyrażają uczucia tego rodzica, z którym po rozstaniu zamieszkały i spędzają więcej czasu. Być może mama Maćka ma żal do byłej teściowej. Nie ujawnia tego żalu wprost, ale dziecko to mały sejsmograf. Ono po prostu wie, co w rzeczywistości myśli i czuje matka, po jej minie, tonie głosu, niewerbalnych sygnałach. Musi stanąć po jej stronie, bo teraz ma już tylko ją, tak przynajmniej myśli. Co ona może zrobić? Starać się oddzielić swoje emocje jako "byłej synowej" od uczuć "matki". Szczerze powiedzieć: "Synu, jestem zła na twojego tatę. Ale ty nie musisz być na niego zły. A tym bardziej nie musisz być zły na babcię. Wiem, że ona cię kocha i tęskni za tobą".

A babcia? Może powinna zagryźć zęby i przychodzić do wnuka, dzwonić?

- Jej reakcja zależy od tego, co jest dla niej najważniejsze. Czy "moje ma być na wierzchu"? Czy chce, żeby syn to załatwił, że to jego "wina"? A może chciałaby, żeby wnuk pierwszy wyciągnął do niej rękę? Czy też na pierwszym miejscu stawia jego dobro? Jeśli odpowie: "Najważniejsze dla mnie jest dobro wnuka. Najlepiej, gdy ciągle będę dawała mu znać, że go kocham i cokolwiek by zrobił, nie przekreśli tej miłości" - to nie będzie trzeba zagryzać zębów.

Czasem zależy nam na podtrzymywaniu więzi z byłymi teściami nie tylko ze względu na dziecko. Moja znajoma zaprzyjaźniła się z matką męża. Czy po rozwodzie taka przyjaźń ma rację bytu?

- Zaprzyjaźniłam się z teściową, lecz czy ona zaprzyjaźniła się ze mną? Jeśli tak, będzie widziała we mnie odrębną istotę, a nie dodatek do swojego syna. Dostrzeże moje wady i zalety, na tej podstawie podejmie decyzję, czy chce się ze mną widywać. Ze mną, a nie "z synową". Oczywiście, wpływ na to ma atmosfera, w jakiej odbywał się rozwód. Jeśli był trudny, zamienił się w spektakl wzajemnego obwiniania, teściowa może czuć się w obowiązku stanąć po stronie syna, chociaż jego żona była przez ileś lat jej bliską przyjaciółką. "Nie sądziłam, że stać ją na coś takiego!", powie teściowa, i przyjaźń się skończy.

A jeśli synowa dzwoni wciąż do byłej teściowej, przychodzi, a ta ma poczucie, że nie chodzi o nią? Że kobieta po rozwodzie próbuje być blisko byłego męża, bo... nadal go kocha?

- Zdarza się, że kobieta spotyka się z teściową, bo to daje jej poczucie kontroli nad życiem pierwszego męża. Jest na bieżąco z jego sytuacją w nowym związku w pracy. On się z nią rozstał, ale ona z nim nie. Tak samo mogą zachowywać się mężczyźni - byli mężowie. Żeby układ stał się jasny, wystarczy zapytać: "Czemu chcesz się spotykać, odwiedzać mnie?". Była synowa próbuje umówić się na kawę. Jeśli ja też chcę, bo ją lubię i chętnie z nią rozmawiam, to przyjmuję zaproszenie.

Ja nie chcę! Ale zawsze była dla mnie jak córka. A ja byłam jej "zastępczą matką", bo rodzoną wcześnie straciła.

- A! To już trochę inna sytuacja. Bo jeśli matkowałam synowej, teraz mogę mieć kłopot. Jesteś odpowiedzialny za tego, kogo oswoiłeś. Teściowa, o której rozmawiamy, podjęła się wypełniania dwóch ról wobec synowej: matki jej męża i jednocześnie zastępczego rodzica. A rozwód rozwiązał kontrakt tylko na jedną z tych ról. Młodsza kobieta nadal widzi w byłej teściowej "drugą mamę" i chce to utrzymać. Pytanie, czy teściowa ma na to ochotę. Jeśli nie, powinna się wycofać. Na przykład mówiąc: "Słuchaj, jest mi nieswojo spotykać się z tobą, bo dla mnie byłaś zawsze tylko żoną Kacpra, a teraz już nie jesteś. Wolałabym zerwać kontakt". I powtarzać to do skutku. Być może będzie to bolesne dla obu stron. Przynajmniej jednak uczciwe.

Odmienna sytuacja: matka nie może przeboleć faktu, że jej syn się rozwiódł. W związku z tym ciągle "przypadkiem" zaprasza razem jego i byłą synową na niedzielny obiad, stara się ich pogodzić. Oni nie chcą. Co teraz?

- Tu potrzeba konsekwencji. Jeśli mężczyzna nie akceptuje zachowania mamy, stanowczo, ale spokojnie mówi: "Rozwiodłem się z Beatą i nigdy już z nią nie będę. Nie chcę jej u ciebie spotykać. Nie zapraszaj jej, jeśli zapraszasz mnie. Nie będę przychodził. Albo wyjdę, jeżeli okaże się, że Beata przyszła". To podziała, lecz tylko wtedy, gdy syn będzie robił dokładnie to, co zapowiedział: nie odwiedzi matki, kiedy będzie u niej była żona, i wyjdzie, jeżeli ją "przypadkiem" zastanie. Jeśli jego kontakty z byłą są przyjacielskie, a przynajmniej neutralne, może zaplanować wszystko w porozumieniu z nią. Być może jej też nie odpowiadają te "swaty". 

Czy tak samo zareagować, jeśli rodzice, zaprzyjaźnieni z moimi byłymi teściami, nadal się z nimi spotykają, a mnie to denerwuje? Mogę w ten sposób skłonić ich do zerwania kontaktu?

- Ale po co? Rodzice są dorosłymi ludźmi i sami wybierają sobie znajomych. Nie mam na to wpływu, podobnie jak oni nie dobierają przyjaciół mnie. Poza tym co to znaczy, że mnie "denerwują byli teściowie"? Sam fakt ich istnienia, obecność czy może to, że są dla mnie nieuprzejmi? Przecież nie muszę z nimi rozmawiać, przywitam się i najwyżej szybko wyjdę. Mogę oczywiście powiedzieć: "Słuchajcie, wolałabym, żebyście nie zapraszali moich byłych teściów, czuję się nieswojo w ich towarzystwie". A rodzice mogą, ale nie muszą, wziąć to pod uwagę.

Znajomi są małżeństwem od 10 lat. Oboje po rozwodach. Problem w tym, że matka Majki nie akceptuje faktu rozpadu pierwszego małżeństwa córki. Jest opryskliwa wobec nowego zięcia. W końcu on powiedział: "Słuchaj, mam dosyć takiego traktowania. Nie będę więcej chodził do twojej mamy i wolałbym, żebyś ty też nie chodziła". W porządku?

- Tak. To uczciwe postawienie sprawy. Czasami lepiej jest odciąć się od kogoś, przestać chodzić z wizytą niż narażać się na stres, a potem mieć pretensję i wszczynać kłótnie. Jarek powiedział, że wolałby, żeby Majka nie odwiedzała matki, jednak powinien zaakceptować fakt, że ona będzie się z nią spotykała. Bo to jej wybór. Byłoby źle, gdyby zamiast tego padły słowa: "Ja tam już chodzić nie będę i ty też nie. Wybieraj: ja albo ona". To emocjonalny szantaż. Nie warto stawiać partnera przed takim wyborem: ja albo twoja matka. Ja albo twoi koledzy.

A... ja albo twoja była żona? Znam parę: on rozwiódł się kilka lat temu w przyjacielskiej atmosferze. I nadal są z jego eks kumplami. A druga żona jest o to zła.

- Tu nie ma mowy o zerwanej więzi. Ba, tu nawet nie ma mowy o rozstaniu! Ten mężczyzna się rozwiódł, ale nie rozstał. Żyje z dwiema kobietami jednocześnie. Jeśli drugiej żonie to przeszkadza, powinna o tym spokojnie porozmawiać z partnerem: "Wolałabym, żeby twoja była nie bywała u nas tak często. Chciałabym, żebyś nie poświęcał jej tyle czasu". Ale on ma prawo odmówić. Czy jego małżeństwo to przetrwa? Zależy od priorytetów aktualnej żony. Jeśli najważniejsze jest dla niej, by mieć mężczyznę na wyłączność, to pewnie nie będzie szczęśliwa z mężem i jego byłą żoną w pakiecie. Wybierze rozstanie.

Mężczyzna wyjechał do pracy do Anglii. I już tam został. Przestał kontaktować się z synem, rozwód został przeprowadzony "na odległość". Ale jego rodzice byli stale obecni w życiu byłej synowej i wnuka, nie zerwali kontaktu. Wszystko układało się świetnie, dopóki rozwiedziona kobieta nie zaczęła spotykać się z nowym partnerem...

- Nowy mężczyzna wchodzi do domu i zaczyna swoje porządki? Mówi synowi partnerki, że ma wynieść śmieci i odrobić lekcje, a dziadkowie na to: "Co?!? Obcy człowiek nie będzie naszemu wnuczkowi rozkazywał!". Kilka lat temu ustaliła się hierarchia rodzinna, zasady funkcjonowania i to wszystko się teraz chwieje. Pojawienie się "obcego" burzy nadzieje dziadków. W końcu mówimy o ich wnuku, być może jedynym. To, z czym oni się w tej chwili rozstają - lub być może, z czym zrywają nie na własne życzenie zresztą - jest wizja zespolenia rodziny syna. On odszedł, ale zostało po nim puste miejsce. Tego miejsca właśnie strzegli dziadkowie. Trochę tak jak na filmach: nie ma osoby, ale pojawia się świetlisty zarys postaci na ekranie. Dziadkowie, często razem z wnukami zresztą, pielęgnują "pomniczek".

Dzieci z dziadkami tworzą sojusz ?

- Nawet w pełnych rodzinach dzieci często wchodzą w sojusz z dziadkami, bo mają "wspólnego wroga": średnie pokolenie z jego wyborami życiowymi. O miejscu zamieszkania, wakacjach, szkole decydują rodzice. A konsekwencje tych wyborów ponoszą także ci, którzy głosu nie mają: dzieci i dziadkowie. Pojawia się nowy mężczyzna w życiu kobiety i wszystko się zmienia. Może na gorsze? Teraz chłopak nie będzie już jedynym, którego matka obdziela czasem czułością. To może być dla syna tak naprawdę kwestia ważniejsza niż pielęgnowanie "pomniczka" po tacie. Z kolei dziadkowie się boją. Do tej pory wszystko było ustalone: przychodzili w weekendy na obiad, mieli zawsze wstęp do domu byłej synowej i wnuka. A teraz przez drzwi zaczyna wpychać się do środka więcej osób: nowy partner, jego rodzice, przyjaciele. I czasu, i przestrzeni do podziału jest mniej. A co, jeśli pojawi się małe dziecko?

I syn, i dziadkowie walczą więc o swoje?

- I niekoniecznie musi im chodzić przede wszystkim o rozstanie i nowy związek matki czy byłej synowej. To trzeba dostrzec w tym konflikcie. Zastanowić się: które z tych ukrytych czasem potrzeb chcę i mogę zaspokoić? Nie zamierzam dopuścić do tego, by mój świat zaczynał się i kończył na synu. Ale zależy mi na dziadkach chłopaka, więc daję im do zrozumienia, że w moim domu nadal jest dla nich miejsce. Jeśli ich syn ułożył sobie życie - ma nową rodzinę, partnerkę, mieszkanie, może nawet kolejne dziecko - to ten czas "walki o swoje" dziadków nie będzie długi. Gorzej, jeśli jemu się nie wiedzie. Albo jeśli nie widuje się z dzieckiem, nie jest zainteresowany jego wychowaniem.

A czy w takiej sytuacji - ojciec jest nieobecny - dziecku nie będzie łatwiej nawiązać relacji z nowym partnerem matki?

- To zależy. Niekiedy może być nawet trudniej. Ojciec we wspomnieniach i wyobrażeniach może stać się ideałem - żywym pomnikiem. I jak tu zaakceptować prawdziwego mężczyznę? Dziecku w takiej sytuacji łatwiej jest pielęgnować nadzieję, że tata do niego wróci. Nie pozwoli nikomu nowemu wejść do rodziny. Nieprzeżyta do końca żałoba po odejściu ojca przeradza się w kult. I dziecko, i matka muszą przeboleć, przecierpieć, przepłakać tę stratę. Zerwaną więź. By nawiązać nową.

Dlaczego, kiedy się z kimś rozstajemy, oczekujemy, że nasi znajomi też z nim zerwą?

- Tak się dzieje, bo rozstanie, niezależnie od tego, przez kogo inicjowane, zawsze oznacza ból, stratę. Oczekuję, że przyznasz mi rację: tak, to był drań. Staniesz po mojej stronie. Jeśli nie mówisz, że on był draniem, a na dodatek nadal się z nim przyjaźnisz, to znaczy, że nie potwierdzasz moich uczuć. Przyłączyłaś się do jego obozu.

Dawni przyjaciele, sześć lat po moim rozwodzie, dzwonią i zapraszają na imieniny. Iść? A jeśli tak, to samej, z drugim mężem?

- Być może niezłym pomysłem jest zapytać: "Wiesz, że dwa lata temu wyszłam ponownie za mąż? Zapraszasz więc nas czy mnie samą?". Ale zapominamy o jednej jeszcze kwestii: o nowym mężu. On niekoniecznie musi chcieć zaprzyjaźniać się z pani "zgraną paczką" sprzed lat. Może ma własnych znajomych. A może nie chce być porównywany do pierwszego męża.

A jeśli to rodzice nie akceptują mojego nowego partnera? Mogę ich jakoś przekonać?

- I znajomym, i najbliższej rodzinie można powiedzieć to samo: "Wiem, że kochaliście mojego pierwszego męża. Ale teraz mam drugiego partnera. Bardzo mi zależy, byście i jego polubili". Nic więcej.

Mój przyjaciel miał pretensje do kolegi, który "zalajkował" na Facebooku ślubne zdjęcie jego byłej dziewczyny.

- Tu powstał trójkąt: pani przyjaciel - jego była dziewczyna - wspólny kolega. W trójkącie wszystkie uczucia i reakcje uczestników - trzech wierzchołków - są współzależne. Była dziewczyna jest szczęśliwa - kolega podzielił jej radość - ja się wściekam. To wskazuje, że rozstanie jest jeszcze niekompletne. W życiu pani przyjaciela nadal jest ta znacząca nieobecność, puste miejsce po dziewczynie. Niedopełnione zerwanie możemy rozpoznać właśnie po tym, że były partner nadal reguluje moje życie emocjonalne i wynikające z tego zachowania, decyzje. Zranił mnie wpis na Facebooku. Nie pojadę do wujka Tomka i cioci Eli, bo były mąż tam przyjedzie. Jestem zła na ojca, że zaprasza na imieniny mojego byłego męża. W pierwszym okresie po rozstaniu takie reakcje są uzasadnione. Ale gdy to trwa i trwa, a ja nadal uzależniam swoje wybory, decyzje od więzi, której nie ma, trzeba się zastanowić, co robić dalej. Może poszukać dobrego terapeuty i dokończyć ten proces, żeby móc żyć swoim życiem. Szkoda tracić czas.

Rozmawiała Jagna Kaczanowska

Anna Tanalska-Dulęba jest psychoterapeutką, kieruje Pracownią Terapii i Rozwoju w Warszawie. Prowadzi terapię indywidualną, rodzinną i grupową, szkoli zespoły terapeutyczne w Polsce i za granicą.

TWÓJ STYL 8/2014

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: rozwód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama