Reklama

Kraina lodu

Z pozoru dobrana para. Mają dzieci, wspólne pasje, dobrze się dogadują. Ale nie w łóżku. Kochają się rzadziej, coraz mniej namiętnie, gdy jedno chce, drugie nie ma nastroju. Stają się sobie obcy, nieczuli na potrzeby drugiego. Seks zbliża dwoje ludzi. Jego brak oddala, niestety nie tylko w sypialni. Hanna i Maciej już się o tym przekonali. Co teraz?

Hanna 40 lat, architekt, Maciej 41 lat, finansista
Rodzice trzylatki i pięciolatka

Hanna: Wciąż lubię być obok niego.  Dwa razy w tygodniu razem biegamy. Kiedyś zdyszani wchodziliśmy pod prysznic, dziś mój mąż mówi: "ty pierwsza", i opada  na sofę z pilotem w ręku. Ponoć w związku najważniejsza jest szczera rozmowa, ale ja nie chciałabym usłyszeć szczerej odpowiedzi: "Już cię nie pożądam". Przez lata wolałam myśleć, że choć seks nam nie wychodził, była między nami bliskość i partnerstwo.  

Gdy miałam dużo pracy, on kładł dzieci spać i robił mi kolację. Na przyjęciach przysuwaliśmy bliżej siebie krzesła, żeby powiedzieć sobie coś na ucho albo porozumiewawczo dotknąć się kolanami. Kiedyś była to gra wstępna, ale po latach na tym się kończyło. On już nie ściskał pod stołem mojego uda i nie szeptał:  "Wyjdźmy wcześniej". "Nie narzekaj, ja z moim mężem nie mogę nawet rozmawiać!", mówiła przyjaciółka, ale mnie to nie wystarczało.

Reklama

Nie łudziłam się, że będzie jak na początku związku, gdy kochaliśmy się kilka razy dziennie. Wtedy nic nie było ważniejsze od seksu: ani stres w pracy, ani kolejny sezon "Gry o tron" czy mecz Bayernu Monachium. Oczywiście wiem, że z czasem namiętność mija, ale chciałabym zobaczyć w oczach Maćka pożądanie.

Czy jestem przezroczysta?

Kiedyś, gdy dzieci spały, a on golił się w łazience, weszłam jakby nigdy nic i zaczęłam się przebierać. Kiedy stanęłam obok nago, mąż na mnie zerknął, mruknął coś może nawet zalotnego i... wyszedł. Z kuchni krzyknął, czy mam ochotę na popcorn. Spędziliśmy wieczór, oglądając serial.

Maciej: Hanka jest miłością mojego życia. Poznaliśmy się osiem lat temu na festiwalu filmowym. Spojrzałem i pomyślałem: wow. Miała tenisówki i sukienkę przed kolana. Jej siła polegała na tym, że nie musiała się starać, by zwracać uwagę mężczyzn. Zawsze wyglądała jak bogini. Tamtego lipcowego wieczoru super nam się gadało. Rozstaliśmy się dopiero, gdy zaczynało świtać.

Pamiętam, że przed jej bramą całowaliśmy się jak szaleni, a kilka dni później uprawialiśmy seks. Była namiętna. W pierwszym roku związku zdarzało  jej się budzić mnie pocałunkami w środku nocy i mówić, że ma na mnie ochotę. Ślub wzięliśmy półtora roku po pierwszej randce, po jedenastu miesiącach Hanka była w ciąży. "Będę ojcem!", mówiłem dumny kolegom.

Seks? Do piątego miesiąca nie było z nim problemów, później żona budziła we mnie czułość, nie pożądanie. Była piękna inaczej. Kochałem ją, ale przestałem pragnąć. Nie dlatego, że przytyła. Zniechęcała mnie ciążowa fizjologia. Rozmowy  o hemoroidach, popękanych naczynkach, kłopotach  z trawieniem.

Sytuacja, w której  w ósmym miesiącu pomagałem wyjść Hance z wanny, nie nastrajała erotycznie. Starałem się być wspierającym partnerem, ale nie mogłem być kochankiem. Nie potrafiłem myśleć o jej ciele  i zapomnieć o dziecku, które było w środku. To mnie blokowało.  "Co ono czuje, widzi?", myślałem. Zapewniała, że nic i żebym zapomniał o jej brzuchu, ale jak? Przecież miałem go przed sobą.

Hanna: W drugim trymestrze zaczęłam mieć wielką ochotę  na seks, a mąż mi go odmawiał. Gdy pytałam Maćka, czy nadal mu się podobam, słyszałam: "Pewnie, jesteś jeszcze bardziej kobieca, będziesz matką". Potrzebowałam dowodów, ale kiedy inicjowałam zbliżenie, mąż odsuwał się  ode mnie. Mówił, że jest zmęczony, musi rano wstać albo żebyśmy przestali ze względu na dziecko.

Szukał wymówki, bo przestał widzieć we mnie atrakcyjną kobietę? Zrywałam się z łóżka obrażona i szłam spać do salonu. Po chwili przychodził, zaczynał głaskać po włosach, plecach, robił to tak nieśmiało i niepewnie.  Na siłę. Nie chciał mnie. Mówiłam: "dajmy sobie spokój". Wracaliśmy do sypialni,  on zasypiał od razu, ja długo nie mogłam. Gdy wkładałam luźną sukienkę i nie było widać brzucha, na ulicy oglądali się za mną faceci. A mąż? Przychodziły myśli, że może kogoś ma, że próbowałam je odganiać. Odpuściłam sobie seks i zajęłam się urządzaniem pokoju dla dziecka.

Maciej: Szalałem z radości, gdy urodził się Antek! Narodziny dziecka zbliżyły mnie do żony. Podziwiałem Hankę, że potrafiła wszystko ogarnąć. Miesiąc po porodzie zaczęła brać zlecenia. Była świetnie zorganizowana. Wracała do formy sprzed ciąży. Podobała mi się jak kiedyś, jej ciało wreszcie mogło być moje. Zacząłem jej pragnąć. Ale w łóżku wysyłała sygnał "nie podchodź". Mówiła, że jest zmęczona, nie czuje się dobrze. Teraz ona się odsuwała.

Hanna: Bywało, że nie miałam czasu umyć głowy ani zębów. Seks był ostatnią czynnością, na którą jako matka niemowlaka miałam ochotę. Wstydziłam się swojego ciała. Gdy Maciek niespodziewanie wchodził do łazienki, zakrywałam się ręcznikiem. Mówiłam: "do drzwi się puka!". Jak mogłam pokazywać mu coś, czego sama nie akceptowałam? Nie wyglądałam jak matki celebrytki: aktywne, szczupłe i uśmiechnięte. Byłam przejęta nową rolą i bezsilna, gdy nie rozumiałam, czemu mój synek płacze.  Maciek przyglądał się sytuacji z boku. Gotowy, żeby wypełnić moje polecenia: pomóc, podać chusteczki, ponosić Antka, ale nie przejmował inicjatywy. Irytowało mnie to.

Gdy mąż mnie dotykał, cieszyłam się, że syn zaczynał płakać. Nie potrzebowałam żadnych pieszczot, naprawdę. Czułam, że moje ciało służy dziecku - i tylko jemu. Kochałam się z Maćkiem sporadycznie w za dużym T-shircie.

Maciej: Znudziło mi się przekonywanie jej, że jest seksowna, a rozstępy czy co tam jeszcze w sobie widziała, nie mają znaczenia. "Jeśli jesteś zmęczona, sprawię, że się zrelaksujesz", mówiłem. Przewracała oczami. Wkurzało mnie, że gdy próbuję zdjąć jej bluzkę, ucieka. Nie patrzyłem na nią jak juror z Top Model! Kochaliśmy się bez zaangażowania i bez sensu. Czułem, że nie sprawia jej to przyjemności, że godzi się tylko ze względu na mnie, więc przestałem nalegać. Napięcie rozładowywałem w siłowni.

Kto zrozumie...

Hanna: Nie nalegał, ale był obrażony. Karał mnie. Później wracał do domu, gdy chciałam się do niego przytulić, odsuwał rękę. Czułam się winna, że choć karmię dziecko, sprzątam, gotuję i pracuję, nie witam męża w seksownej koszulce. Ale nie potrafiłam za dnia być robotem, a w nocy kocicą. Rozumiałam, że choć ta sfera na jakiś czas przestała być dla mnie ważna, dla niego jest. Starałam się. Czasem próbowałam go dotykać, ale zdarzało się,  że mówił: "Nie widać, by sprawiało ci to przyjemność. Zachowujesz się tak, jakbyś się poświęcała". Odwracał się i zasypiał obrażony.

Maciej: Ale pożądanie wróciło...

Hanna: Gdy mały skończył siedem miesięcy, zatrudniliśmy opiekunkę, a ja poszłam do pracy. Nie byłam już tylko dla dziecka. Zaczęłam dbać o siebie. Rano wkładałam sukienkę, malowałam usta i wychodziłam do biura. Wracałam do formy. Znów potrafiłam się rozebrać, otworzyć  i czerpać frajdę z seksu.

Maciej: Byliśmy rodzicami i kochankami. Czułem się przy niej jak stuprocentowy facet! Seks nie był spontaniczny jak kiedyś, ale bywały miesiące, że kochaliśmy się co trzeci dzień. Przy zapalonym świetle.

Hanna: Kolejny kryzys? Jakieś dwa i pół roku później. Chcieliśmy mieć drugie dziecko, więc zaczęliśmy się starać. Nie zachodziłam w ciążę. Już nie liczyło się, czy mamy na siebie ochotę, tyko czy mam owulację.  To był początek końca namiętności.

Maciej: Na początku mi się podobało, że Hanka wysyłała SMS: "To dziś", a ja w pracy myślałem o wieczorze. Jednak żona nie zachodziła w ciążę, zaczęła więc żyć z kalendarzem w ręku. Dzwoniła z awanturą: "Dlaczego się spóźniasz?! Mam owulację!". Pod presją nie działam.

Hanna: Pamiętam, jak w listopadzie zadzwonił, że o 19 ma spotkanie z klientami. "Akurat dziś, kiedy możemy zajść w ciążę? - zapytałam. - Może wyrwij się choć na chwilę" - zaproponowałam. Odpowiedział, że to niemożliwe. Wrócił po 23 wykończony. Starałam się go podniecić, nie reagował, czułam się upokorzona.

Maciej: Miałem stresy w pracy, kłopoty  z szefem. Nie mówiłem o tym Hance, żeby jej nie denerwować. Stwierdzałem tylko, że może to nie najlepszy czas na dziecko. Denerwowała się: "Mam 36 lat, jak nie teraz, to kiedy?!". Widziałem, że jest poirytowana, zmęczona  i czasem nie ma ochoty na seks, jednak dążyła do niego za wszelką cenę.

Hanna: Akurat, gdy staraliśmy się  o dziecko, mąż zaczął mieć problemy z erekcją. Nie mówiłam, że to kłopot, pocieszałam: "Każdemu się zdarza". Ale jemu zdarzało się często, a mnie było smutno, bo wmówiłam sobie, że to moja wina. Odsunęłam się od niego, nie inicjowałam seksu,  nie przytulałam się, nie wysyłam SMS-ów i chyba to wszystko sprawiło, że Maciek się ocknął. Wyczuł mój chłód i zaczął o mnie zabiegać. Przynosił kwiaty, kupował bilety do kina. Jakoś w ciążę zaszłam. Po narodzinach Alicji nie staliśmy się namiętną parą, a raczej sprawnie działającą rodzinną firmą.

Maciej: Na tablicy w kuchni pisaliśmy: "wezwać hydraulika", "wymienić klocki w samochodzie", "opłacić angielski Antka". Żadne z nas nie napisało: "wyjść we dwoje, pobyć razem". Ja martwiłem się o pieniądze. Żona nie wróciła do pracy. Stwierdziliśmy,  że sobie poradzimy, ale po roku obniżono  mi pensję. Po zapłaceniu rachunków, rat za mieszkanie, meble ledwo starczało na życie. Nie chciałem obarczać problemami Hanki. Bałem się, że ją zawiodę. Gdy nie miałem na raty, pożyczyłem od brata. Dusiłem w sobie gniew i żal.

Kiedy żona kładła się do łóżka w seksownej bieliźnie, myślałem: "Tylko nie dziś". Szedłem do kuchni wypić drinka, ale dopiero po dwóch przestawałem myśleć o pieniądzach. Po alkoholu seks nam wychodził, ale to już nie były porywy. Czasem czułem, że nie stanę na wysokości zadania, dlatego by się nie zbłaźnić, mówiłem: "Pójdę poczytać dzieciom". Zasypiałem w ich pokoju na dywanie.

Zimno, coraz zimniej

Hanna: Rozmawialiśmy o Antku i Alicji, rachunkach, zakupach i naszych rodzicach, którzy chorowali. Czułam, że coś niedobrego dzieje się w Maćka pracy, ale on nic nie mówił, a ja nie miałam siły dociekać. Dziś wiem,  że powinnam była go zmusić do rozmowy, wtedy myślałam, że pomogą koronkowe koszulki albo erotyczne gadżety.

Zabieganie o to, by mąż się z tobą kochał, jest upokarzające. Przebierałam się w stroje  z sex shopu, on patrzył na mnie rozbawiony lub zażenowany. Nie rozumiałam, co ze mną nie tak? Na drugi dzień się mściłam. Nie załatwiłam czegoś w banku, choć mnie o to prosił. Niesnaski się mnożyły, więc seks spadł na dalekie miejsce. W jakimś sensie zaczęliśmy się przyzwyczajać, że go nie ma.

Kładliśmy się wieczorem z tabletami i książkami. Ale jeszcze próbowaliśmy to zmienić. Zaczęliśmy randkować: chodziliśmy do kina, restauracji, ale w domu seksu nie było. Dlaczego? Bo włączyłam telewizor i leciał dobry film, bo on zaczął odpisywać na e-mail z pracy.  Maciek coraz częściej pił. Po kilku drinkach jego pieszczoty były chaotyczne i niezdarne. W ogóle mnie nie pobudzały. To dziwne, bo kiedyś nie miało znaczenia, jak dotykał, po prostu go pożądałam. Przyjaciółki mówiły: "Powiedz mu, jak ma cię pieścić". Miałabym dawać instrukcje? To jeszcze bardziej odbierało mi ochotę na seks.  Mąż przestawał być dla mnie atrakcyjny, ale sprawdzał się w życiu. Moja matka przeszła skomplikowaną operację, potem chemioterapię. Maciek mnie pocieszał, zawoził do szpitala. Czułam się przy nim bezpiecznie.

Maciej: Zmieniłem pracę, zacząłem lepiej zarabiać, częściej mieć ochotę na miłość, ale seks nadal był od wielkiego dzwonu.  I raczej słaby, mało urozmaicony. Może dlatego, że Hanka wróciła do pracy i była jeszcze bardziej zmęczona? Nawet nie wiem, czyja to była wina.

Hanna: Czy robiłam coś, żeby było lepiej? Wierzyłam, że samo się naprawi. Wciąż miałam nadzieję, że któregoś dnia Maciek wcześniej przyjdzie z pracy i zacznie mnie całować  w przedpokoju. Albo pojedziemy wieczorem na kolację, a po niej będziemy kochać się w samochodzie. Chciałam poczuć, że mnie pożąda! Ale tak się nie działo. Nie mówił komplementów, raczej krytykował. Gdy siedziałam w wannie, wchodził do łazienki i oznajmiał: "Muszę się załatwić". Przy mnie! Coraz częściej zamiast "kochanie" mówił  do mnie "ej", jak do kolegi. W domu nie byłam kobietą.

Maciej: Hanka do pracy szła wystrojona, w weekendy wkładała rozciągnięte ciuchy i wcierała śmierdzącą odżywkę we włosy. Wydawała komendy: "Dziś ty wyjmujesz naczynia ze zmywarki!". Nie była zainteresowana "tymi" sprawami. Wolała pójść do kina albo posłuchać w klubie bluesa. Gdy mówiłem: "Może teraz?", słyszałem: "Nieee... jutro". Tyle że następnego dnia się sprzeczaliśmy albo któreś z dzieci dostawało gorączki. Wolałem kochać się rano, ona wieczorem, kiedy zmęczony siedzeniem w biurze i staniem w korkach marzyłem, żeby nic nie robić.

Ale gdy zbliżałem się do niej w nocy, zdarzało się, że słyszałem: "Nie mam nastroju". Wkurzałem się. "To co mam zrobić?! Wynająć hotel, helikopter, cyrk?".  Nie wiedziałem, co robię źle. Gdy jej dotykałem, pytałem: "Mów, co czujesz?". Odpowiadała:  "To teleturniej?". Nie obwiniam Hanki, oboje zawaliliśmy sprawę. Uprawialiśmy seks raz w miesiącu, potem rzadziej.  Często dla świętego spokoju.

Hanna: Choć Maciek sam wiele razy nie mógł się kochać, uważał, że ja powinnam zawsze być gotowa. Raz zakpiłam: "Naprawdę mam się zmuszać? Chcesz tego?". Kłótnie, sprzeczki, kiedyś potrafiliśmy godzić się w łóżku, teraz urazy nam w tym przeszkadzały. Ja zarzucałam mu, że za mało angażuje się w dom, on miał pretensje, że ciągle rozkazuję: weź, zrób, daj. W końcu zdarzyła się noc, o której długo nie mogłam zapomnieć. Mieliśmy się kochać po dwóch miesiącach abstynencji, więc się postarałam, zaaranżowałam romantyczną kolację w domu. "Zaraz wracam", szepnęłam i poszłam do łazienki. Nie było mnie najwyżej pięć minut. Gdy wróciłam, spał na sofie. Czułam, jakby ze mnie zakpił.

Po tym incydencie zmalał w moich oczach. Pozwalałam sobie na złośliwości. Kpiłam z jego pracy, sugerowałam, że nie potrafi utrzymać rodziny. "Jak to możliwe, że tyle pracujesz, a wciąż jeździmy dziesięcioletnim autem i gnieździmy się w małym mieszkaniu?!". Mówiłam to przy znajomych. Spinałam się, kiedy mąż inicjował seks. Chciało mi się płakać! Bo nic nie czułam, bo staliśmy się beznadziejni.

Maciej: Hanka była bierna, nawet  nie udawała orgazmu. Gdy po wszystkim zaczynałem ją pieścić, mówiła: "Nie trzeba, mnie już starczy". Tak bardzo byłem do niczego? Którejś nocy się wściekłem, zrobiłem awanturę, aż obudziły się dzieci.  Nie potrafiłem się uspokoić, więc pojechałem do hotelu. W pracy młodsze koleżanki na mnie leciały, w domu czułem się jak zero. Miałem wiele okazji, żeby z kimś się przespać, ale nie zrobiłem tego, bo Hankę kochałem.

Czułem jednak, że doszedłem do ściany. Wróciłem rano i powiedziałem: "Zdradzę cię, ale to nie będzie moja wina!". Rozpłakała się. Przeprosiłem, bo zrobiło mi się jej szkoda. Kiedyś zacząłbym ją przytulać, całować, ale teraz nie mogłem. Któregoś sobotniego poranka, gdy dzieci były u babci, żona przyłapała mnie, jak pod prysznicem sam się zaspokajałem. Zrobiła aferę: "Przecież jestem w pokoju obok!". Rzeczywiście nie wpadłem na to, żeby uprawiać z nią seks. Dlaczego? Bo sądziłem, że Hanka się wykręci, bo zbyt długo uważaliśmy, że ta sfera nie jest ważna, bo po prostu się odzwyczaiłem.

Hanna: Myślałam, że wyjazd nam pomoże. Zaplanowałam weekend w Pradze, wybrałam drogi hotel. Dzieci "sprzedaliśmy" mojej siostrze. Pojechaliśmy. Wieczorem zjedliśmy steki, które popiliśmy sporą ilością czerwonego wina. Ale nawet w hotelu z romantycznym widokiem na Hradczany nie zaczęliśmy się kochać. Nikt nie przejął inicjatywy. Baliśmy się odrzucenia, porażki, nie mieliśmy na siebie ochoty? Wszystko razem. Siedzieliśmy po obu stronach łóżkach, Maciek milczał, ja płakałam. Zaproponowałam, żebyśmy w Warszawie odwiedzili seksuologa, ale on westchnął: "Myślisz, że nie wiem, jak kochać się z własną żoną? Wiem, ale ona musi tego chcieć!".

Program naprawczy

Maciej: Zastanawiałem się, co nas łączy. Czy tylko kredyt i dzieci? Nie! Mogliśmy na sobie polegać, gdy zdarzało nam się rozmawiać bez pretensji, wciąż śmialiśmy się z tych samych żartów. Kochałem Hankę, ale nie mogłem dalej żyć jak więzień. W internecie przeczytałem, że pary z długim stażem na seks powinny się umawiać, na przykład w każdy piątek o 21. I nie ma, że ktoś jest zmęczony. Zaproponowałem to żonie. "Cóż za romantyzm. Może trzeba też z góry ustalić czas stosunku  i pozycje? - szydziła. - To co mam zrobić?! Kogoś sobie znaleźć?!" - wrzasnąłem. Znów był płacz, aż w końcu powiedziała: "Spróbujmy".

Hanna: W niedzielę umówiliśmy się  na kolejny piątek. Kupiłam piling do ciała, którego używałam przed ślubem, ale po tym, gdy zostałam matką, zaczęłam żałować  na siebie pieniędzy. Kiedyś wcierałam go przed randką z Maćkiem, więc kojarzył mi się  z czymś przyjemnym. Ustaliłam z siostrą,  że zabierze na weekend dzieci, kupiłam nową pościel i świeczki. Przy kasie poczułam się jak żałosna żona, która na siłę próbuje wskrzesić ogień w sypialni, ale pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie. Odganiałam te myśli. We wtorek stało się coś...

Odezwał się Paweł, z którym miałam romans na studiach. Rozstaliśmy się, bo wyjechał do Stanów, przez rok za nim tęskniłam. Teraz pisał, że się rozwiódł, jest w Polsce i chciałby się spotkać. Serce zaczęło mi walić. Kupiłam nowy płaszcz, sukienkę i następnego dnia umówiłam się z nim w kawiarni. Wyglądał lepiej niż kilkanaście lat temu, miał ten sam błysk w oku, ale był bardziej męski. Patrzył na mnie tak, jak od dawna nie patrzył mąż.

Przypomniałam sobie siebie z tamtych czasów: wolną, namiętną i pożądaną. Boże, gdyby nie obrączka na palcu, znalazłabym się w jego mieszkaniu  i uprawiała szaloną miłość. Ale miałam za dużo do stracenia: małżeństwo, stabilizację, dzieci. Gdy wracałam do domu, wyobrażałam sobie, jak by to było z Pawłem, i niemal czułam jego dłonie na moim ciele. Piekły mnie policzki. Jednak miałam w sobie iskrę, o której przez ostatnie lata myślałam, że zgasła. Gdy mąż wrócił z pracy, zaproponowałam, żebyśmy  dziś "zrobili" piątek. "Ale jak to? - pytał.  - Bez ceregieli. Dzieci pójdą spać, a my spotkamy się w sypialni".

Maciej: Hanka miała ochotę na seks! Może naprawdę przestraszyła się, że odejdę?

Hanna: Kochałam się z nim, myśląc o Pawle. Znajomość sprzed lat była jak erotyczny gadżet, który urozmaica związek. Nie miałam wyrzutów sumienia, bo dzięki temu w ogóle "to" zrobiliśmy, a ja w końcu coś czułam.  Nie łudzę się, że od teraz będzie nam z Maćkiem w łóżku dobrze. Długo rozmawialiśmy w nocy. Chyba pierwszy raz od lat o nas. O tym, że dzieci są najważniejsze, a my na ostatnim planie. To się musi zmienić. Mąż pytał, co mógłby robić lepiej.  "Nie krytykuj, czasem wyręcz mnie w czymś, żebym miała chwilę dla siebie", powiedziałam.

Maciej: Na tablicy w kuchni dodaliśmy nowe zadania: "Czas na rozmowę, czas dla każdego z osobna, czas dla nas". Kwadrans w ciągu dnia, a w weekendy godzina, dwie. Może zadziała? Kiedy urodziły nam się dzieci, założyliśmy, że w rodzicielstwo będzie wpisana praca, odpowiedzialność i trud. A w związek? Mieliśmy nadzieję, że miłość nas poniesie i nad niczym nie trzeba będzie pracować. To był błąd. Może uda się go naprawić? Oboje chcemy.

Natalia Kuc

Twój Styl 10/2017

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy