Reklama

Albo o mnie zadbasz, albo odchodzę

O przyczynach rozwodów inicjowanych przez pięćdziesięciolatki mówi prof. Katarzyna Popiołek, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach.

Kobiety koło pięćdziesiątki częściej decydują się na rozwód?

Katarzyna Popiołek: - Częściej niż kiedyś. Po pierwsze, powoli upada tradycyjny model rodziny, który trzymał kobietę w domu. Ona miała sprzątać, gotować, mężczyzna zarabiał. I nawet jeśli kobieta też pracowała - to zwykle mniej. I tak najbardziej koncentrowała się na domu. W efekcie uzależniała się finansowo i psychicznie od partnera. Teraz ten model się zmienia, w związku z tym pojawia się pole do działania kobiet. Po drugie, jakość związku nabrała znaczenia i odgrywa w życiu ogromną rolę. Jeśli związek jest pusty, para nie zbudowała wzajemnej bliskości, mężczyzna hamuje kobietę, nie wspiera jej w rozwoju, to ona cierpi dużo bardziej niż on.

Reklama

Dlaczego?

- Przeciętnemu mężczyźnie wystarczy, że jest w związku. Porozumienie, bliskość to nie zawsze są rzeczy potrzebne mu do szczęścia. Jeśli dom funkcjonuje, on może w nim odpocząć, dostanie obiad - to wszystko służy jego dobru psychicznemu. Kobieta kładzie nacisk na emocje, uczucia, na dobre relacje. Tak była wychowywana, więc gdy nie dostaje tego, czego potrzebuje, czuje się wypalona. Zawiedzione oczekiwania niszczą.

Wcześniej tego nie widziała?

- Widziała, ale to nie było priorytetem. Priorytetem było sprawne funkcjonowanie rodziny, wychowanie dzieci. U kobiet w średnim wieku istnieją trzy zasadnicze perspektywy postrzegania związku. Spojrzenie pierwsze: "Mój związek był tylko po to, żeby odchować dzieci. Być może dziecko było nawet buforem, który pomagał być razem. Cicho, nie kłóćmy się, nie możemy. Nie generować konfliktu, rodzina najważniejsza". Czasem dzieci same pomagały utrzymać relację, na przykład godząc rodziców. Spojrzenie drugie: "Mój związek jest pusty, nie ma między nami bliskości. Instytucja wychowawcza straciła moc". Spojrzenie trzecie: "Moje małżeństwo jest dobre, jestem szczęśliwa".

A co to jest dobre, nie całkiem "puste" małżeństwo?

- Jest w nim wzajemna troska, czyli serdeczność. Ludzie mają wobec siebie ciepłe uczucia, doskonale się znają - wiedzą, co partner lubi, czego pragnie. Czują się też za siebie nawzajem odpowiedzialni. Chcą, żeby partner się rozwijał, czuł dobrze, wiedzą, że mają na to wpływ. Do tego dochodzi szacunek, czyli akceptowanie partnera takim, jaki jest. W dobrym związku nie tylko nie ma przemocy, ale też złości. Codziennych pretensji, obrażania się. Bardzo ważne jest zaufanie, które w długoletniej relacji powinno być już zbudowane. No i zaangażowanie. Czyli intencja pozostania w relacji na dobre i na złe, bez względu na to, co się stanie.

Chyba mało takich związków, szczególnie po tylu latach?

- Mało. I odejście dzieci jest sprawdzianem dla relacji. Często się okazuje, że my w gruncie rzeczy dryfujemy obok siebie, a nie jesteśmy razem. Naprawdę słyszałam takie historie, że ludzie jakby przebudzili się po latach. Patrzą i widzą obok siebie jakiegoś obcego człowieka: "O Boże, jak się zestarzał", "O Boże, jak on je" - nagle zaczynają znów przeszkadzać drobiazgi, których wcześniej nie dostrzegaliśmy, bo tak byliśmy zajęci chronieniem instytucji, jaką jest rodzina.

Do tej pory stereotyp był taki, że to mężczyźni w tym wieku zostawiają swoje kobiety dla młodszych.

- To nie jest stereotyp, jest i tak, i tak. W tym okresie między małżonkami nie ma już szaleństwa emocjonalnego. Mężczyźni często mówią wprost, że ciężko im uwielbiać tę starszą panią, która jest koło nich. Zaczynają rozglądać się za kobietą, która da im to,czego żona już nie daje - haj, młodość, emocje. Taki scenariusz ma miejsce najczęściej w małżeństwach, w których mężczyzna jest atrakcyjny, ma pieniądze, prestiż społeczny. To jest coś, czym kupuje młodszą kobietę. W przypadku mężczyzn niezarabiających, nieambitnych rzadko dochodzi do takich sytuacji. Wtedy to kobieta częściej zostawia.

Ale kobiety porzucające męża spotykają się i tak z większym ostracyzmem społecznym. "Nie bił cię, to o co ci chodzi?" - takie słowa słyszały moje bohaterki.

- Tak, ludzie się dziwią. Tyle że z dobrego związku kobieta nie wychodzi. Jeśli to robi, oznacza, że jest w desperacji. Że chce wyjść z roli, jaką pełniła dotychczas, poszukać inspiracji. Skończyło się jedno rozdanie - wychowanie dzieci, powinno być kolejne rozdanie. Jeśli będzie można je realizować z mężem - świetnie, ale jeśli jest tak, że on ją ciągle widzi w jednej roli, żąda opieki, troski, przysłowiowej zupy na stole, ona zaczyna szukać sama. Kobieta częściej niż mężczyzna patrzy wstecz. Analizuje, jakie są jej doświadczenia w tym małżeństwie, co czuje teraz. Czy ma poczucie, że mąż o nią dba? Czy interesuje się nią, czy ona czuje się ważna? Kobieta ocenia też swoje życie ogólnie, w kontekście własnych aspiracji, marzeń. Zadaje sobie pytania, czy wykorzystała swoje możliwości. Czy zrobiła coś dla siebie, czy pełniła rolę służebną, za którą nikt nawet nie okazał jej wdzięczności. Mężczyznom czasem trudno jest zrozumieć, że ich partnerka może wreszcie chcieć zrobić coś tylko dla siebie.

Moje bohaterki do zmiany życia zmotywowały inne kobiety. To częste?

- Tak. Kobiety są teraz coraz częściej samodzielne finansowo, większość z nich pracuje, a nawet jeśli nie pracują, ich wiek przestaje mieć aż tak wielkie znaczenie, otwierają się przed nimi drzwi. Są aktywne, wspierane przez programy społeczne i przede wszystkim - przez inne kobiety. Kobieta, która nie znajduje oparcia w partnerze, zaczyna szukać go wśród innych kobiet. To bardzo pomaga. Szczególnie że kobiety w tym wieku nie traktują się już jak rywalki.

Jedna z nich powiedziała: "Nigdy nie czułam się tak piękna, nie czułam takiej mocy".

- Dziś inaczej patrzymy na wiek, dawniej menopauza była granicą, po przekroczeniu której z pełni kobiecości przechodziło się w rolę matrony. Nie było żadnych stanów pośrednich. Dziś już tak nie jest. Kobiety mają więcej czasu, mogą zacząć dbać o siebie pod każdym względem. Często stają się nawet bardziej atrakcyjne niż wcześniej, poświęcają sobie czas. Poza tym nie przejmują się głupstwami, mają dystans, doświadczenie życiowe, które im służy. To dla nich dobry moment, by rozwinąć skrzydła.

Co można zrobić, żeby uratować dojrzałe związki? Aktywować mężczyzn? Im nie chce się aż tak bardzo starać.

- Tak, ta tendencja jest bardzo widoczna. Życie mężczyzn koncentruje się na pracy, inne sfery życia spychane są na dalszy plan. Niewielu z nich ma hobby, niewielu ma moc i energię, by eksplorować nowe światy z żoną. W pewnym momencie wchodzą więc w przysłowiowe kapcie, chcą świętego spokoju. Czyli zupełnie czego innego niż ich partnerka. Oczekiwania są inne, drogi się więc rozchodzą, bo ona mówi: "Zróbmy coś", a on odpowiada: "Co ty, zwariowałaś?!".

Można zrobić coś, żeby nie doprowadzić do takiej sytuacji? Poradzić coś młodszym kobietom?

- Oczywiście, że tak. Nie można wcześniej koncentrować się tylko na roli rodzicielskiej, mówić sobie: "O miłości pomyślę jutro, najważniejsze są dzieci". Trzeba wciąż pamiętać, że jest się w związku, że ten związek trzeba budować, dbać o niego. Ważne są wspólne działania, zainteresowania, wspólne tworzenie bliskości. Bardzo silną więź tworzy rozmowa, komunikacja. Jeśli poświęcimy wszystko dla dzieci, prędzej czy później zapłacimy za to cenę.

"Oszalałaś?!". Tak jedna z córek mojej bohaterki zareagowała, gdy mama powiedziała, że bierze rozwód z ojcem. Dzieci nigdy nie akceptują takich decyzji, nawet te dorosłe?

- Nie, to nieprawda. Znam córki, które wspierają i dopingują swoje mamy w decyzjach o rozstaniu. Uniezależniają się, idą własną drogą, jednocześnie czują smutek matki, widzą, jak wygląda jej małżeństwo. Dobre, troskliwe dziecko chce, by matka była przede wszystkim szczęśliwa, nawet jeśli nie będzie przez to idealną babcią, powiernicą, że nie będzie na każde zawołanie. Problem w tym, że pewnie na to potrzeba czasu, ale tak jest z każdą zmianą. Jeśli widzimy kogoś przez całe życie w jednej roli, to naprawdę bardzo trudno potem zrozumieć, że ten ktoś już nie chce w niej być. Że się zmienia, że ma inne dążenia. Ważne też, jak rozwodząca się dojrzała kobieta będzie rozmawiaćz dziećmi. Jeśli jest miejsce na szczerość, one prędzej czy później to zaakceptują.


Rozmawiała Katarzyna Troszczyńska

02/2016 Twój Styl

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy