Reklama

Wygrał miliony na loterii i postanowił zostać śmieciarzem

Hajs, kasa, mamona, szmal - to tylko niektóre z potocznych określeń słowa pieniądze. A o nich, zwłaszcza tych „nieprzyzwoicie dużych”, śnią miliony ludzi na całym świecie. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy zawrotne sumy pieniędzy nieoczekiwanie pojawiają się w naszym życiu i przewracają je do góry nogami. Niestety dla wielu osób spełnienie marzenia o fortunie, to pierwszy krok w kierunku katastrofy.

Uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić

"Jak zarobić, żeby się nie narobić" - to popularne powiedzenie zazwyczaj przytaczane jest w formie żartu, ale nie da się ukryć, że wiele osób szuka rozwiązania na szybkie wzbogacenie się bez potrzeby nadmiernego wysiłku. Jednym z takich sposobów jest gra na loterii.

Wygranie głównej nagrody pieniężnej, to jednak tylko połowa sukcesu. Równie istotne jest mądre zarządzanie majątkiem, który z dnia na dzień spada nam z nieba. Można postawić tezę, że większość ludzi na świecie nie jest przygotowanych do wzięcia odpowiedzialności za swoje nowe, wydawałoby się lepsze życie z "milionami monet", w którym w zasadzie nic nie trzeba, a wszystko można.

Reklama

Zachłyśnięcie się fortuną i brak kontroli nad jej upłynnianiem doskonale widać na przykładzie osób, do których uśmiechnął się los na loterii, obdarowując ich ogromnymi kwotami pieniędzy. Przedstawiamy historie (nie)szczęśliwców, którzy błyskawicznie roztrwonili wygrane miliony.

Czytaj także: Te cechy charakteru łączą milionerów. Sprawdź, czy je masz

"Chciałbym, żeby to się nigdy nie wydarzyło"

Był rok 1988, kiedy na loterii w Pensylwanii padła główna wygrana w wysokości ponad 12 milionów dolarów, a beneficjentem tak zawrotnych pieniędzy został Wiliam "Bud" Post. Mężczyzna przez większość swojego życia zmagał się z problemami finansowymi, dlatego wydawało się, że wygrana tak ogromnych pieniędzy, to "zadośćuczynienie" za jego dotychczasowe trwanie w niebycie.

Piękny sen mężczyzny trwał zaledwie rok i po 12 miesiącach Post "obudził się" z długiem wynoszącym okrągły milion dolarów.

Zaraz po otrzymaniu pieniędzy z loterii Amerykanin toczył sądową batalię ze swoją byłą dziewczyną, która domagała się 1/3 wygranej. Na domiar złego rodzony brat Williama był podejrzewany o wynajęcie zabójcy, by po śmierci milionera zostać spadkobiercą jego fortuny.

Warto wiedzieć: Triki, które pozwolą zaoszczędzić pieniądze. To podreperuje domowy budżet

Na szczęście do egzekucji nigdy nie doszło, ale Post poprzez swoje nieudane inwestycje w różne rodzinne firmy stracił wszystkie pieniądze, by na koniec wylądować w areszcie za strzelanie z broni w stronę windykatora, chcącego ściągnąć z niego dług.

"Byłem o wiele szczęśliwszy, gdy byłem spłukany" - przyznał były milioner w rozmowie z "The Washington Post". Wiliam "Bud" Post po roztrwonieniu fortuny żył za 450 dolarów miesięcznie i korzystał z pomocy społecznej, od której otrzymywał kartki na jedzenie

W jednym z wywiadów dla amerykańskiej telewizji Post powiedział, że żałuje wygranej na loterii - "Chciałbym, żeby to się nigdy nie wydarzyło". Mężczyzna zmarł w 2006 r.

Prezenty dla znajomych i smutny koniec w garażu rodziców

W 1998 r. na koncie Geralda Muswagona widniała okrągła suma 10 milionów dolarów kanadyjskich, które mężczyzna wygrał w loterii Super 7. Z dnia na dzień dotychczas zupełnie anonimowy Gerald stał się gwiazdą w swoim mieście, a sława, jaka spłynęła na mężczyznę, bez wątpienia przyczyniła się do jego ostatecznego upadku.

Muswagon kupił ogromny dom, gdzie organizował pokaźne imprezy, podczas których nie stroniono od różnego rodzaju używek. Ponadto Gerald obdarowywał swoich znajomych drogimi prezentami, kupując im samochody i sprzęt RTV.

Część pieniędzy z wygranej zainwestował w firmę zajmującą się pozyskiwaniem drewna, ale szybko okazało się, że nie była to dobra decyzja, ponieważ przedsiębiorstwo zbankrutowało.

Gdy mężczyzna wydał wszystkie swoje pieniądze, gros znajomych odwróciło się od niego, a on, by przeżyć, musiał zatrudnić się do pracy fizycznej na farmie. Gerald nie mógł pogodzić się z faktem, że po jego cudownym, beztroskim i bogatym życiu pozostały tylko wspomnienia i niewykluczone, że taki stan rzeczy przyczynił się do dramatu, który rozegrał się w 2005. Gerald Muswagon w garażu rodziców skutecznie targnął się na swoje życie.

Powrót do zawodu śmieciarza

Na co i jak szybko można wydać 15 milionów funtów? Historia 19-letniego Michaela Carrolla pokazuje, że wystarczy kilka nierozsądnych ruchów, by w kilka lat stracić tak wielką fortunę. Gdy w 2002 r. wspomniany nastolatek z Wielkiej Brytanii dzięki wygranej na loterii został milionerem, nic nie wskazywało na to, że za jakiś czas znowu będzie prosił o zatrudnienie go na stanowisku śmieciarza.

Carroll wygraną w wysokości 15 milionów funtów przepuścił na kupno szybkich samochodów, używek i płacenie paniom do towarzystwa. Hulaszczy tryb życia Carrolla sprawił, że mężczyzna po 5 latach od wygranej na loterii postanowił wysłać CV do swojego byłego pracodawcy, prosząc o ponowne zatrudnienie go w roli śmieciarza.

Wygrana, zdrada i śmierć

Ibi Roncaioli wiodła spokojne życie u boku męża ginekologa w malowniczej prowincji Kanady - Ontario. Jednak wszystko zmieniło się w 1991 r., kiedy to kobieta wygrała na loterii 5 milionów dolarów kanadyjskich.

Kobieta niechętnie dzieliła się ze swoim mężem Josephem informacjami na temat tego, w jaki sposób wydaje wygrane pieniądze. Podejrzliwy mężczyzna postanowił wynająć detektywów, którzy ustalili, że Ibi przeznaczyła 2 miliony dolarów na swoje dziecko. Sęk w tym, że o istnieniu dziecka nie wiedział jej mąż, dla którego stało się jasne, że został zdradzony.

Joseph w zemście postanowił otruć żonę środkami przeciwbólowymi, a zaaplikowana dawka była tak duża, że Ibi nie udało się uratować. Mężczyzna został aresztowany pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci. W miasteczku zaczęto plotkować, że Jospeh zza krat poprosił rodzinę swojej byłej już żony o dołożenie się do kosztów pogrzebu Ibi

Od biedaka do milionera i z powrotem

Przypadki, w których zdobywca fortuny szybko trwoni wygrany na loterii majątek nie należą do rzadkości. Zdarzają się zarówno za granicą, jak i w Polsce i często dotykają tych, którzy nie mają ani doświadczenia ani wiedzy, pozwalającej efektywnie obracać dużymi sumami pieniędzy. Taki osoby często nie wiedzą,  w jaki sposób opracować długofalowy plan budżetowy, jak wygrane pieniądze zainwestować i jak mądrze je wydawać.

Szczegóły tego zjawiska na łamach Interii tłumaczyła dr hab. Agata Gąsiorowska z Uniwersytetu SWPS.

"Ekonomiści twierdzą zwykle, że wszystkie pieniądze są takie same. Niezależnie od tego, czy pochodzą z wygranej, czy je zarobiliśmy, czy mamy je w gotówce, czy może trzymamy na koncie - wszystkie powinniśmy traktować tak samo. Jednak badania w psychologii i ekonomii behawioralnej, pokazują, że tak nie jest" - tłumaczyła w wywiadzie. "Mniej więcej od lat 90. zeszłego wieku prowadzone są badania nad zjawiskiem księgowania umysłowego, które zostało opisane przez noblistę Richarda Thalera. Jego podstawowym założeniem jest to, że ludzie przypisują sobie pieniądze do różnych kont mentalnych w głowie - jak do kont w księgowości. I traktują je różnie, w zależności od tego, do jakiego konta zostały przypisane".

Zdaniem badaczki pieniądze z wygranej, przypisywane są zwykle do kategorii "łatwo przyszło-łatwo poszło", wydajemy je o wiele szybciej i z lżejszym sumieniem niż te, które zarobimy np. prowadząc własną firmę czy pracując na etacie.

"Badania wykazały coś jeszcze" - tłumaczyła.  "Pieniądze z wygranej o wiele częściej przeznaczamy na hedonistyczne wydatki, mające na celu dostarczenie nam przyjemności, niż na takie, które spełniają jakieś konkretne funkcje użytkowe. Dajemy sobie przyzwolenie, żeby je najzwyczajniej w świecie przepuścić. I jest to zjawisko w miarę uniwersalne".

Całą rozmowę z dr hab. Agatą Gąsiorowską możesz przeczytać TUTAJ  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: loteria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama