Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Co to był za ślub!

Łzy w kościele, białe motyle zamiast konfetti, przyjęcie na zamku i prezenty... dla gości. Oto szczegóły najdroższego wesela sezonu!

Ośmiu rosłych ochroniarzy biegnie obok zabytkowego rolls-royce’a. Samochód odjeżdża sprzed luksusowego hotelu Le Regina na warszawskim Nowym Mieście i kieruje się w stronę pobliskiego kościoła Nawiedzenia NMP. Za nim rzucają się tłumy gapiów i fotoreporterów. Wszyscy chcą zobaczyć, jak w dniu swego ślubu wygląda Katarzyna Zielińska (33).

Gdy godzinę później aktorka, już jako żona Wojciecha Domańskiego (34), wychodzi z kościoła, wesoło macha do fotografów. I natychmiast znika w białym namiocie, by przyjmować życzenia. Półtorej godziny później orszak weselny udaje się na Podzamcze. Tam w zachwycających wnętrzach Arkad Kubickiego rozpoczyna się dwudniowe wesele na 150 osób! "Ślub był wspaniały. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie!", mówi SHOW świeżo upieczona mężatka. I dodaje ze śmiechem: "Gdy człowiek jest szczęśliwy w związku, to do przygotowań weselnych podchodzi z ogromną ochotą, nawet jeśli trochę to trwa, tak jak u mnie".

Reklama

Przygotowania ruszyły ponad rok temu. Początkowo narzeczeni planowali skromną uroczystość w rodzinnym Starym Sączu, ostatecznie jednak zdecydowali się na Warszawę, gdzie mieszkają i skąd pochodzi większość ich znajomych. Nad wszystkim osobiście czuwała aktorka. "Próbowała potraw, oglądała kwiaty, rozmawiała z dekoratorami, sama wybrała fotografa i kapelę", zdradza SHOW przyjaciółka gwiazdy, Ania Głogowska. W grudniu Kasia odwiedziła atelier Gosi Baczyńskiej i poprosiła projektantkę, by stworzyła dla niej suknię ślubną. Prace nad wymarzoną kreacją trwały pół roku.

"Kasia była bardzo dobrą klientką. Miała do mnie pełne zaufanie, nie panikowała ani niczego nie przyspieszała. Razem oglądałyśmy album Balenciagi z lat 50., który mnie zainspirował. Sukienkę uszyłam z mięsistego, bogatego jedwabiu o podwójnym splocie. Welon - z koronki sprowadzonej z manufaktury w północnej Francji", mówi SHOW projektantka.

Do całości Kasia dobrała opaskę z kryształków od Jennifer Behr. Specjalnie dla aktorki sprowadzono też z Londynu wysadzane kryształami buty Nicholasa Kirkwooda za 6450 złotych. Tuż przed uroczystością Kasia zatrudniła dekoratorkę i florystkę, które czuwały nad odpowiednią oprawą - ustroiły wejście do kościoła białymi kwiatami i gałązkami wetkniętymi w gigantyczne wazony, a przed Arkadami Kubickiego rozłożyły biały dywan, wzdłuż którego ustawiły lampiony. Obok wejścia stanął zaś gigantyczny napis "Love" inspirowany słynną rzeźbą Roberta Indiany z nowojorskiej Szóstej Alei.

W dniu ślubu wszystko było dopięte na ostatni guzik. "Goście przyjechali już w piątek", relacjonuje nam Kasia. Najbliższa rodzina państwa młodych zatrzymała się w pięciogwiazdkowym hotelu Le Regina (w którym cena za noc zaczyna się od 400 złotych). Przed kościołem młodych powitała góralska kapela. Goście obsypali nowożeńców monetami i płatkami róż. Tradycyjne "sto lat" odśpiewano młodej parze przed wejściem do Arkad. Tam też goście wypili szampana i wznieśli toast za małżonków. Przed wejściem na salę wszystkie panie zostały obdarowane przez młodą parę wyjątkowym upominkiem - bransoletkami Lilou, na których zawieszono maleńkie klucze w kolorze Tiffany Blue (to ulubiony odcień panny młodej).

Pierwszy taniec Kasi i Wojtka był wyjątkowy. Zaczęli od tradycyjnego walca, a po chwili przeszli do szalonej salsy, porywając na parkiet gości. Do tego występu przygotowywał ich znajomy Kasi z "Tańca z gwiazdami", Rafał Maserak. Potem przyszedł czas na uroczyste przemowy. Było bardzo podniośle i wzruszająco. Obie mamy nie potrafiły powstrzymać łez. W kulminacyjnym momencie zabawy na salę wwieziono imponujący tort, także w ulubionym kolorze panny młodej. "Był niesamowity! Wyglądał jak pudełeczko od Tiffany’ego. I był przepyszny. Nawet niebieska polewa wszystkim bardzo smakowała", śmieje się Głogowska.

Zdradziła też, że największym powodzeniem wśród drinków cieszyło się miodowe mojito, szczególnie polecane przez Kasię i Wojtka. Tuż przed północą goście wyszli na zewnątrz, by podziwiać pokaz sztucznych ogni. "Wyglądało to tak, jakby niebo otworzyło się dla młodej pary. Wzruszający moment", relacjonuje Głogowska. Wesele skończyło się bladym świtem. "Stolik numer dziesięć gasił światło", żartuje Ania. I dodaje, że wszyscy bawili się doskonale.

"Tańczyłam do białego rana. W końcu jestem góralką", mówi SHOW Katarzyna. Goście najbardziej zapamiętali jej szalony taniec z Wojtkiem Medyńskim, podczas którego fruwała niemal pod samym sufitem! "Na takim weselu jeszcze nie byłam!", mówi Ania Głogowska. A szczęśliwa Kasia dodaje, że teraz czas odpocząć. "Szykujemy się w podróż poślubną", zdradza SHOW. Bez wątpienia równie wyjątkową...

Justyna Kasprzak

SHOW 17/2013

Show
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Zielińska | ślub
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy