Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Staszek Karpiel-Bułecka: Byłem nieśmiały

Wolał siedzieć cicho w kącie, niż uczestniczyć w rodzinnych imprezach. W dzieciństwie toczył małe wojny ze starszym bratem i już jako młody chłopak zafascynowany był nartami i muzyką.

"Najdalej sięgam pamięcią do czasu, kiedy mieszkaliśmy z dziadkami w tzw. starym domu. To była prawdziwa gazdówka, czyli gospodarstwo ze zwierzętami i maszynami rolniczymi. Ostatnia taka w centrum Zakopanego. Latem jeździliśmy razem z braćmi i kuzynem pomagać dziadkowi kosić siano. Pamiętam zapach wysuszonej i zebranej w kopy trawy, upał i załamane ręce mamy, kiedy nas widziała po powrocie - ledwo nas poznawała spod wielu warstw kurzu. Potem budowaliśmy w tym sianie dziury, tunele i fortece", wspomina z uśmiechem Staszek.

Reklama

"Zawsze mieliśmy psa, oczywiście owczarka podhalańskiego, każdemu dawaliśmy imię Bućko. Pamiętam też pierwsze jazdy na rowerze i jak bardzo się przy tym tłukliśmy z bratem i kuzynem. Jasiek jest starszy i z nim głównie toczyłem boje. Szczepan był wtedy za malutki", dodaje.

"Może teraz trudno w to uwierzyć, ale byłem bardzo nieśmiałym dzieckiem. W większym gronie potrafiłem nie odezwać się ani jednym słowem, a w gościnie u babci siedziałem cichutko w kącie i nawet nie zdejmowałem kurtki. Podobno też nie byłem mocno absorbujący. Mama opowiada, że wystarczyło mi dać dużą łyżkę i posadzić w ogrodzie. Kiedy przychodziła po godzinie, nadal byłem w tym samym miejscu, ale już przy ogromnej dziurze", śmieje się Karpiel-Bułecka.

Dzieciństwo to dla niego również dwie pasje: muzyka i narty. "Tata jest muzykiem i jeśli ktoś miał na mnie muzycznie wpływ, to właśnie on. Zdarzało mi się jeździć z nim na koncerty. Udawałem, że jestem już duży i pomimo późnej pory wcale nie zmęczony, jednak i tak zazwyczaj przysypiałem gdzieś przy głośniku. Bardzo chciałem być blisko taty i tego, co robi. Nie przypuszczałem, że kiedyś po prostu wejdę w jego kierpce i sam będę występował na scenie", opowiada.

"Duża część mojego dzieciństwa to również narty. Pierwsze wyjazdy do dużych, zagranicznych kurortów zawdzięczam babci Zosi, która kocha ten sport i co roku zabierała nas do Francji czy Austrii. Pamiętam, jak z bratem zawsze pomagaliśmy jej zakładać kombinezon narciarski i było przy tym sporo śmiechu", dodaje.

Staszek, tak jak jego tata, ukończył zakopiańską "budowlankę" i do dzisiaj pozostało mu zamiłowanie do pracy w drewnie. Może wkrótce sam wykona jakiś mebel do własnego pensjonatu, który buduje.

Magdalena Makuch

SHOW 18/2017

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama