Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Marcin Gortat: Wstydziłem się wzrostu

Nie chciał grać w koszykówkę – marzył, by zostać bramkarzem. W końcu posłuchał rodziców i dziś jest jednym z najlepiej zarabiających polskich sportowców.

Kiedy Alicja Sołtysiak-Gortat urodziła najmłodszego syna, od razu czuła, że Marcin zostanie kimś niezwykłym. Tak dużego noworodka, mierzącego 62 cm i ważącego 5,3 kg, personel szpitala przy ulicy Przyrodniczej w Łodzi nigdy nie widział.

"Byłem ponoć dwa razy większy od pozostałych dzieci", mówił w wywiadach gwiazdor NBA.

Rodzice, sami czynnie uprawiający sport, widzieli w nim potencjał. Nie byli zamożni, mieszkali w bloku na łódzkich Bałutach. Ojciec bywał w domu tylko w weekendy, bo pracował w stolicy.

Reklama

Marcin początkowo - i to z sukcesami - uprawiał skok wzwyż, ale tak naprawdę kochał piłkę nożną i jej chciał się poświęcić. Marzył, by zostać bramkarzem i do 18. roku życia faktycznie miał warunki: wysoki, z pasją i ambicjami. Był idealnym materiałem na zawodowego sportowca. Okazało się jednak, że futbolisty z niego nie będzie. Trener powiedział mu wprost, że świetnie da sobie radę z piłkami wlatującymi do bramki z góry i z boków, ale nie zdąży obronić tych bliżej ziemi.

Wzrost był dla nastoletniego Marcina także źródłem kompleksów. Co tu dużo mówić: koledzy naśmiewali się z niego i nazywali go "pająkiem". "Dziś to coś fantastycznego. W tłumie wszystko widzę i na koncertach też. Ale kiedyś wstydziłem się być tak wysokim. Rosłem jak na drożdżach i byłem bardzo chudy", opowiadał.

Ten inteligentny chłopak czasem zrywał się z lekcji, bo nie znosił chemii, ale miał smykałkę do majsterkowania, więc wybrał technikum samochodowe. Marzył o tym, by stworzyć własny model auta. "Miałem zostać mechanikiem samochodowym, ale nie było takich wysokich kanałów. Za każdym razem, gdy musiałem wymienić oponę czy olej, bolał mnie kręgosłup. Potem chciałem być komandosem, w GROM albo w czerwonych beretach z Lublińca. Do dziś to moja pasja, siedzi we mnie dzieciak", mówił w telewizyjnym wywiadzie.

Jako dziecko miał bujną czuprynę, ale dziś jego znakiem rozpoznawczym jest ogolona na zero głowa. Gortat twierdzi, że włosy wypadły mu z powodu stresu. "Na takim poziomie, na jakim gram, wszystko jest z nim związane".

Marcin jest jedną z gwiazd amerykańskiej drużyny Washington Wizards, z którą dwa lata temu podpisał pięcioletni kontrakt o wartości 60 milionów dolarów (to więcej, niż zarabia rocznie na swoim kontrakcie Robert Lewandowski, przyp. red.).

Gortat prowadzi regularny tryb życia i stosuje dietę, żeby być w formie. Gdy jednak do Orlando, gdzie mieszka, przyjeżdża Alicja Gortat, robi wyjątek - mama przyrządza wtedy ulubione kotlety mielone dla syna.

Katarzyna Jaraczewska

SHOW 26/2016

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy