Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Katarzyna Figura: 10 kroków do szczęścia

jej życie to gotowy scenariusz na film. Była seksbombą, marzyła o karierze w Hollywood. dziś Katarzyna figura to 55-letnia, spełniona kobieta, która wie, co jest ważne i czego chce. Tylko w SHOW patenty gwiazdy na szczęście.

Studia w Paryżu, kariera w Hollywood, uwielbienie widzów, uznanie krytyków - zawodowo Katarzyna Figura osiągnęła wszystko. Grała w filmach nie tylko polskich, ale także czechosłowackich, niemieckich, węgierskich oraz tych, o których marzy każdy aktor - amerykańskich.

Mniej szczęścia miała w życiu prywatnym. Pierwsze małżeństwo z Janem Chmielewskim, z którym ma syna Aleksandra, rozpadło się po trzech latach. Mąż nie radził sobie z jej sławą. Miała już wtedy na koncie takie hity jak: "Pierścień i róża", "Kingsajz", "Pociąg do Hollywood" (za który dostała Złotą Kaczkę) i "Porno", do dziś wspominane jako jedna z najpikantniejszych polskich produkcji.

Reklama

"Aktorstwo nie było wtedy tak mile widzianą profesją", wspomina aktorka w programie "Demakijaż". "Zdarzały się bardzo okrutne plotki na mój temat, np. że karierę zawdzięczam właśnie urodzie i najbardziej prymitywnym metodom", dodaje.

Mąż był o nią zazdrosny. W 1989 roku rozwiedli się.

Figura postanowiła wyjechać do Hollywood, by tam robić karierę. Zagrała u Roberta Altmana w "Graczu" i "Prêt-à-porter", ale gdy zaproponowano jej sesję zdjęciową w "Playboyu" - Amerykanie byli wtedy pod wrażeniem jej "Pociągu do Hollywood" - nie zdecydowała się. Za zdjęcia miała dostać ogromną wówczas kwotę 34 tysięcy dolarów. "To była czysta abstrakcja, bo za ten film zarobiłam wtedy równowartość ok. 200 dolarów. Przestraszyłam się. Nie wiedziałam, jak zareagować. Powiedziałam »tak«, po czym... spakowałam manatki i wróciłam do kraju", wspomina. Tak zakończyła się jej przygoda z Fabryką Snów.

Później grała w rodzimych produkcjach, m.in. w "Kilerze" (1997), "Ajlawju" (1999) - za który została nagrodzona Złotym Lwem, czy "Żurku" (2004). Rolę w tej ostatniej produkcji doceniono, przyznając jej Orła.

W 2000 roku wyszła za Kaia Schoenhalsa (51), amerykańskiego producenta filmowego. Dla niej przeprowadził się do Polski. Na weselu pary w Dolinie Chochołowskiej bawiło się 250 gości. Aktorka twierdziła, że byli dla siebie stworzeni. Urodziła dwie córki, razem prowadzili także interesy - otworzyli dwie restauracje. Ich życie wydawało się być sielanką, aż do 2012 roku, kiedy Katarzyna wyznała przed całą Polską, że przez lata była ofiarą przemocy domowej, mąż ją bił i poniżał. Znalazła się na skraju załamania nerwowego. Od tamtej pory toczy się w sądzie ich sprawa, a raczej batalia, rozwodowa.

Niejedna kobieta z takim bagażem doświadczeń załamałaby się. Tymczasem Figura po chwili zwątpienia, zmobilizowała się i stanęła na nogi. W wieku ponad 50 lat całkowicie zmieniła swoje życie, pracę, miejsce zamieszkania. Odnalazła pasje i, na przekór wszystkiemu, tryska energią i zaraża optymizmem. Jak to robi?

Skupia się na córkach

Kai Schoenhals, poza masą stresu i cierpienia, dał jej też dwa wielkie skarby: Koko Claire (15) oraz Kaszmir Amber (12). Dziewczynki są jej oczkiem w głowie. "Ja przede wszystkim jestem matką. Dzieci są dla mnie najważniejsze, staram się poświęcić im jak najwięcej czasu i atencji", mówi w wywiadzie dla deluxe. trojmiasto.pl. O przeprowadzce z Warszawy do Trójmiasta myślała od kilkunastu lat, ale to dzięki Kaszmir podjęła ostateczną decyzję. "»Mamo, może byśmy zamieszkały nad morzem?«, zapytała mnie pewnego dnia. Wyraziła na głos moje ukryte pragnienie", zdradza aktorka SHOW. Zaczęła więc szukać szkoły dla dziewczynek właśnie na Wybrzeżu. Znalazła ją w Gdyni, więc tam zamieszkały.

Robi to, co najbardziej kocha

Wkrótce po przeprowadzce aktorka skierowała swoje kroki do Teatru Wybrzeże. "Teraz tu jestem, tu żyję i powinnam tu zacząć grać", powiedziała dyrektorowi i zdobyła pracę. "Jestem teraz gdynianką i jest mi z tym cudownie. Coraz bardziej chcę wiązać się - swoją osobę i swoje nazwisko z tym miastem, które z każdym dniem staje się coraz bardziej moje". Katarzyna Figura prowadzi też zajęcia ze studentami w Gdyńskiej Szkole Filmowej.

Odkrywa nowe pasje

Nigdy nie jest za późno na poszukiwanie swoich talentów i zdolności. Aktorka odkryła, że interesuje ją fotografia. Zanim zamieszkała nad morzem wschód słońca widziała może dwa razy w życiu. Teraz zdarza jej się wstać nawet o 4 rano i jechać na plażę, tylko po to, by robić zdjęcia. "To niezwykłe przeżycie, zapierające dech. Fascynuje kolorami i formami. To coś niewyobrażalnego, a przy tym jest to zjawisko niezwykle zmysłowe i erotyczne", twierdzi Figura. Ta fascynacja zaowocowała wystawą zdjęć, którą przygotowała razem z artystą fotografikiem, Marcinem Michną.

Dba o ciało i jest w formie

Gwiazda zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest zdrowie. Regularnie poddaje się testom kontrolnym, szczególnie pod kątem onkologicznym. Ma powody do obaw, gdyż jej tata, Wiesław Figura, przegrał walkę z rakiem szpiku kostnego. "Czuję się niejako obciążona", mówi aktorka w "Życiu na gorąco". "Robię badania, bo choć mam nadzieję, że choroba mnie nie dotknie, to gdyby los chciał inaczej, będę mogła wcześniej rozpocząć leczenie", wyjaśnia.

Ponieważ w stresujących sytuacjach ma zwyczaj sięgać po słodycze i "zajadać problemy", zdarzało jej się przybrać na wadze. Dlatego odpowiednia dieta jest dla niej bardzo ważna. Przez sześć dni w tygodniu uważa na to, co ma na talerzu - je kasze, ryby i warzywa. Ale siódmego dnia sobie folguje. Wtedy pozwala sobie nawet na hamburgera! Katarzyna dba też o kondycję fizyczną. Ćwiczy akrobatykę pod okiem osobistej trenerki, Agi Ryk. "Zrozumiałam dzięki niej, że mamy realny wpływ na to, jak się czujemy i czego w życiu doświadczamy", mówi gwiazda SHOW. "Czuję się dobrze, kiedy pracuję nad ciałem, a pracuję nad nim nieustannie. Oczywiście ostrożnie, bo mam już swoje lata. Chcę być jak sprężyna, Katarzyna - Sprężyna!", żartuje w programie "20m2".

Uczy się wybaczać

Kasia zdała sobie sprawę, że rozpamiętywanie przeszłości nie przynosi nic dobrego: "Szkoda na to czasu. Życie jest przecież tak wspaniałe. Nie po to tu jesteśmy, żeby krążyć w błędnym kole", mówi w programie Łukasza Jakóbiaka. Dziś potrafi już normalnie rozmawiać ze swoim pierwszym mężem: "Myślę, że możemy na siebie liczyć". Co do drugiego, sprawa jest bardziej skomplikowana... Mimo wszystko aktorka nie żałuje czasu spędzonego z Schoenhalsem.

"Gdyby nie te 14 lat, nie byłoby dziewczynek. Nie ma we mnie żalu ani poczucia klęski". Zamknęła ten etap życia, rozpoczęła następny i nie roztrząsa tego, co już było. Z optymizmem patrzy w przyszłość. "To, co się zdarzyło, po prostu musiało się wydarzyć. Bez tego nie byłabym tym, kim jestem, ani takim człowiekiem, ani taką aktorką", mówi. Skupia się na byciu "tu i teraz". A pomaga jej joga i ajurweda. "Czasem trzeba się zastanowić nad sobą, pomodlić się lub pomedytować. Albo pospacerować po plaży", mówi.

Nie walczy z czasem

Pogodziła się z przemijaniem. Kiedy nie musi, nie kreuje się na seksbombę, ani nawet na elegancką panią w średnim wieku. Gdy jest zimno, zakłada futrzaną czapę i nie przejmuje się, czy pasuje do reszty stroju. Na zakupy chodzi bez makijażu. To są drobiazgi bez znaczenia. Dla aktorki ważne jest to, co w środku - i o to dba. "I tak przecież każdy w końcu umrze", mówi. A jak czuje się jako 55-letnia kobieta? "Już nie jestem Kasią, jestem Katarzyną. Mam poczucie że jestem naprawdę dobrą aktorką, z ponad setką ról na koncie, i to się liczy", zapewnia w "Demakijażu".

Żegna stare, wita nowe

"Wszystko, co się wydarzyło w moim życiu, było cudowne, w tym sensie, że to mnie ukształtowało", mówi aktorka. Żeby dokonać zmiany o 180 stopni, tak jak zrobiła to ona, potrzeba odwagi, ale i pokory. Bo trzeba też liczyć się z tym, że niekoniecznie musi się powieść. "Uda się, czy nie, spróbować warto. Miewam chwile niepewności, strachu czy podołam, oczywiście. Ale wchodzę w różne projekty z odwagą i ciekawością", dodaje. Nie warto żyć bojąc się wszystkiego.

"Gdy jedziesz samochodem, a za oknem widzisz piękną krainę, zatrzymaj się, odepnij te pasy i wyjdź", mówi. "Zmian nie należy się bać, nawet jeśli na początku wydają nam się trudne, czy wręcz niemożliwe. One pozwalają nam się rozwijać. Jestem tego najlepszym przykładem", mówi aktorka SHOW. "Trzeba znaleźć w sobie tę odwagę. Zawsze, gdy coś zamkniemy, otwiera się przed nami coś nowego. Zostało nam dane jedno życie i trzeba je wykorzystywać".

Wciąż się uczy

Katarzyna cały czas jest ciekawa życia, nie zamierza spoczywać na laurach. "Kwintesencją istnienia jest dla mnie jest rozwój. Całe życie trzeba szukać nowych dróg, możliwości, a nie tylko wegetować i zdążać do kresu naszego życia. Po to jesteśmy na tym świecie, żeby się cieszyć życiem, a nie po to, żeby cierpieć. A cieszymy się wtedy, kiedy poszerzamy horyzonty", mówi w "20m2". Ostatnio zaczęła się uczyć języka hiszpańskiego. "Wymyśliłam sobie, że chciałabym teraz grać po hiszpańsku". Może wkrótce zobaczymy ją u Almodóvara?

Pielęgnuje przyjaźnie

Samotne życie jest trudne, dlatego tak ważni są dla aktorki bliscy jej ludzie. Przyjaciółką Katarzyny jest jej koleżanka po fachu, Katarzyna Zielińska (37), z którą połączyło ją zainteresowanie zdrowym odżywianiem oraz treningi. Zawsze też może liczyć na innego aktora, Borysa Szyca (38). Założyli nawet wspólnie biznes restauracyjny. Katarzyna miała też serdeczne relacje z Anią Przybylską (†35).

Figura poznała ją tuż po swojej przeprowadzce do Gdyni, w szkole, do której chodziły także i jej dzieci. Panie bardzo się zżyły, Ania wspierała Katarzynę w trakcie pierwszych rozpraw rozwodowych. "Ania była zjawiskiem, była jakimś cudownym, przepięknym, niesamowitym, niepowtarzalnym człowiekiem, który dawał tyle radości życia, tyle energii, tyle sił życiowych innym ludziom, jak rzadko kto", mówiła na pogrzebie Przybylskiej.

Dba o wewnętrznego dzikusa

Mimo upływającego czasu Figura wciąż zachwyca. Emanuje kobiecością, seksapilem i pozytywną energią. Co trzeba zrobić, żeby tak dobrze czuć się we własnym ciele? "Można na przykład włączyć sobie piosenkę Toma Jonesa »Sex Bomb« i zatańczyć!", podpowiada aktorka. Z wiekiem zaczęła bardziej doceniać wartość muzyki i jej, jak uważa, nieprawdopodobny, terapeutyczny walor.

Radzi wszystkim, by odkryli w sobie "szczęśliwego dzikusa", który czuje się dobrze we własnej skórze, z własnymi myślami, który dostrzega wokół kolory, dźwięki, a nie tylko pędzi w jakimś chomącie zobowiązań, konieczności, zdobywania, ambicji. Zdaniem aktorki, jeśli tylko człowiek żyje w zgodzie z własną naturą, na pewno osiągnie szczęście. Warto sobie wziąć do serca te rady, bo - jak widać - u Katarzyny zdziałały cuda.

Marta Uler

SHOW 6/2017

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama