Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Dorota Gardias: Zdążyłam się wyszaleć

Uwielbiała szybkie samochody i ekstremalne sporty. Eksponowała ponętne ciało, przyciągała adoratorów... Teraz tylko to ostatnie się nie zmieniło. Dorota Gardias mówi SHOW o swojej wielkiej życiowej rewolucji.

Nie brakuje ci prawdziwych randek z Piotrem?

Dorota Gardias: Pierwszą romantyczną randkę po urodzeniu Hani mieliśmy tydzień temu. Czyli półtora roku od czasu, gdy córka jest z nami. Zorganizowałam wyjazd dla znajomych, wzięłam też ze sobą nianię. W pewnym momencie udało nam się z Piotrkiem urwać na kolację do restauracji. I oczywiście zamiast zająć się sobą, cały czas rozmawialiśmy o dzieciach. W pewnym momencie Piotrek zapytał mnie, czy już możemy wracać do Hani.

Pamiętasz jeszcze siebie z czasów sprzed córki?

Reklama

- Szybko się zapomina. Wtedy miałam bardzo dużo czasu wyłącznie dla siebie. Kiedy ktoś mnie pytał, czy jestem szczęśliwa, oczywiście odpowiadałam, że tak. Dzisiaj rozumiem, że do prawdziwego szczęścia brakowało mi fundamentu.

Kiedy ostatnio byłaś z koleżankami np. w dyskotece?

- Nie pamiętam! Nie ma czasu na takie rzeczy. Mój dzień jest teraz łatwy do przewidzenia. Zaraz po pracy szybko biegnę do domu, do Hanki. Naprawdę każda godzina jest bardzo dobrze zaplanowana i wykorzystana. Niektórzy pocieszają mnie, że to przejdzie, że wpadnie się później w inny rytm, kiedy dziecko będzie już w przedszkolu. Ale ja mimo wszystko myślę, że to jest bardzo fajny okres w życiu.

Uważasz, że za późno zaszłaś w ciążę?

- Zostałam matką w wieku 33 lat i to jest wiek, kiedy kobieta po prostu jest dojrzała. Wiesz, jakby na to nie patrzeć - to jest późne macierzyństwo. Wiem, że w dzisiejszych czasach ta granica się trochę przesunęła, ale i tak uważam, że zaszłam w ciążę dość późno. To ma jednak dużo plusów. Zdążyłam zrobić w życiu dużo fajnych rzeczy: trochę poszalałam, podróżowałam, jeździłam szybkimi samochodami, pływałam na kitesurfingu... Mam co wspominać.

Mówisz o tym wszystkim w czasie przeszłym.

- Bez specjalnego żalu zrezygnowałam z pewnych rzeczy. Kiedyś spędzałam mnóstwo czasu w siłowni i na zajęciach z fitnessu. Teraz odpuściłam to sobie zupełnie. Dawniej lubiłam spa, zabiegi pielęgnacyjne, to całe szykowanie się na imprezy. Odkąd jestem mamą, wszystkie te czynności, jak na przykład malowanie paznokci nauczyłam się robić w nocy, kiedy Hanka idzie spać. Tak naprawdę to już dawno porządnie o siebie nie zadbałam.

Jak zmienia się ciało kobiety po pierwszym dziecku?

- Moje ciało jest dziś zupełnie inne. Zwłaszcza brzuch. Mięśnie po prostu już nie trzymają tak mocno jak kiedyś. To wszystko, co dawniej było wytrenowane, gdzieś się "porozchodziło". Czuję, że gdybym się wzięła ostro za treningi, szybko wróciłabym do dawnej formy. Ale dziś mam zupełnie inne priorytety.

Nie próbowałaś ćwiczyć np. z Ewą Chodakowską?

- Tuż przed urodzeniem Hani myślałam sobie: "Przecież dziecko to nie koniec świata, będę mogła sobie ćwiczyć przed telewizorem, przy córce. Wszystko da się zorganizować". Byłam pełna optymizmu i taka hop do przodu. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała te założenia. Hania jest dzieckiem, które absorbuje sto procent uwagi. A to ma ochotę poskakać z fotela, znowu za chwilę trzeba uważać, aby nie zakrztusiła się cukierkiem, a kiedy jest zaziębiona, to muszę pamiętać, że trzeba jej podać do nosa wodę morską. Przy tym wszystkim potrzebna jest absolutna podzielność uwagi. W takim świecie nie widzę miejsca na relaksujące ćwiczenia.

Nadal chodzisz niewyspana?

- Permanentnie. Noc poświęcam na przykład na robienie przelewów. Ostatnio pozwoliłam sobie na luksus dospania tylko dlatego, że byłam poważnie chora i musiałam się przenieść do innego pokoju, aby nie zarazić Piotra i Hanki.

Czyli twoje wyobrażania o macierzyństwie trochę się rozminęły z rzeczywistością.

- Jak mówiłam, moje życie kompletnie się zmieniło i praktycznie nie mam już czasu dla siebie. Ale szczerze powiedziawszy, myślałam, że będzie jeszcze trudniej. Nie miałam pojęcia, jak się zorganizować, jak to ogarnąć.

Czujesz, że będziesz nadopiekuńczą matką?

- Moja natura podpowiada mi, że będę trochę taką kwoką - taką opinię usłyszałam także od swojej mamy. Ale ja jestem z wykształcenia pedagogiem i miałam okazję obserwować różne sytuacje związane z wychowywaniem dziecka. Nie dopuszczę, aby Hania rosła w złotej klatce.

A jak w nowej sytuacji odnajduje się twój partner?

- Mężczyzna ma jednak trochę inaczej. Łatwiej. On ma o wiele mniej obowiązków. Oczywiście pomaga mi sprzątać, czasami coś ugotuje, ale prawda jest taka, że całość obowiązków spada zawsze na kobietę.

Czy to prawda, że twój mężczyzna był trochę przestraszony, kiedy się dowiedział, że jesteś w ciąży?

- Oboje byliśmy przestraszeni. To były bardzo sprzeczne uczucia, bo oczywiście byliśmy szczęśliwi, kiedy się okazało, że jestem w ciąży. Ale z drugiej strony zwyczajnie poczuliśmy strach przed odpowiedzialnością. Musiało minąć trochę czasu, zanim zaczęliśmy wszystko układać sobie w głowie.

Piotrek nie poczuł się zepchnięty na drugi plan?

- Trochę tak jest, że ostatnio poświęcam mu mniej czasu. Widzę, że chciałby obejrzeć ze mną film czy wypić wieczorem lampkę wina, a kończy się to tak, że jeśli mam chwilę dla siebie, to po prostu zasypiam ze zmęczenia.

Piotr to rozumie?

- Tak - wie, że dziś jestem totalnie oddana Hani. Oczywiście słyszę czasami od niego, że chciałby abym już trochę "znormalniała", ale na szczęście Piotrek wie, że kiedyś przestanę być tą kwoką.

Kiedy to nastąpi?

- Może kiedy Hania pójdzie do przedszkola, będzie miała koleżanki i wychowawczynię, która zostanie jej nowym autorytetem? Doceniam zresztą, że Piotrek jest w stanie mnie zrozumieć. Przecież wiele małżeństw rozpadało się z tego powodu, że facet nie potrafi się odnaleźć w nowych okolicznościach.

Czy to wszystko oznacza, że macierzyństwo i poświęcenie, niemal w stu procentach córce odebrało ci kobiecość?

- Straciłam trochę dawnego seksapilu, ognia w oczach i szaleństwa, które miałam. Nagle stałam się po prostu taką matką Polką. Przyznam, że do głowy mi dzisiaj nie przychodzi, abym się np. jakoś wyzywająco ubrała, poszła na imprezę, pokazała część swojego dawnego seksapilu. Dzisiaj mój świat to dresior i trampki (śmiech).

Myślisz, że w oczach facetów nie jesteś już tak atrakcyjna jak dawniej?

- Akurat tutaj cię zaskoczę, bo adoratorów przybyło. Czuję, że nadal się bardzo podobam. Wygląda na to, że bycie mamą jest pociągające dla mężczyzn.

Planujecie kolejne dzieci?

- Nie wykluczamy tego. Ale na razie nie robimy takich planów. Zresztą obecnie mamy całkiem dużą rodzinę, biorąc jeszcze pod uwagę dzieci Piotrka, z którym Hania przecież często się widuje. Przyznam jednak, że w mojej głowie coraz częściej pojawia się myśl o drugim dziecku.

A wasze plany związane ze ślubem?

- Mam za sobą małżeństwo i wiem, że ślub niczego nie zmienia. Małżeństwo nie gwarantuje szczęścia, a często powoduje, że w związku coś zaczyna się psuć. Ale oczywiście sama ceremonia jest cudowną imprezą. Dla mnie najpiękniejszym przykładem był ślub Angeliny Jolie i Brada Pitta, chociaż to może brzmi dosyć górnolotnie. Naprawdę zaimponowali mi tym, że potrafili zorganizować ślub bez rozgłosu. To było prawdziwe wyznanie miłości.

Masz jeszcze niezrealizowane marzenia?

- Ostatnio złapałam się na tym, że kompletnie nie mam marzeń. Przyznaję, że to mnie trochę przeraziło. Dzisiaj najważniejsze dla mnie jest to, żeby Hania była zdrowa.

Pomagasz też innym dzieciom.

- Razem z moim menedżerem Patrykiem Wolskim zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy dla chorej dziewczynki. Udało nam się zebrać bardzo imponującą sumę na operację w Rzymie. Nie zdawałam sobie sprawy, że dzięki mojej popularności mam taką siłę, którą mogę wykorzystać w dobrej sprawie. Myślę sobie często, że mam w życiu bardzo dużo szczęścia.

Oscar Maya

SHOW 26/2014

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy