Reklama

Nivea Q10 nawilżający

Polubiłam krem nawilżający...

Muszę się do czegoś przyznać: nie lubiłam kremów nawilżających. Zawsze wydawały mi się mało skuteczne, zbyt lekkie, jakby "nieśmiałe w działaniu". Tym samym mam wrażenie, że nic dobrego tak naprawdę nie robią dla mojej skóry. A ponieważ bardzo nie lubię marnować czasu i pieniędzy - pomijałam dotąd ten kosmetyk w pielęgnacji.

Mam cerę normalną, z drobnymi niedoskonałościami wynikającymi z niezbyt zdrowego trybu życia. Mało snu, dużo ruchu, intensywne życie towarzyskie, nieregularne pory posiłków - nie powiem, żebym była łaskawa dla swojego organizmu, ale taka jest prawda. Tym bardziej więc wymagam od kosmetyków, aby były skuteczne, a efektów oczekuję niemalże od razu.

Reklama

Gdy otworzyłam słoiczek NIVEA Q10 plus kremu nawilżającego na dzień, zaskoczył mnie jego miły zapach, a to rzadkie w tego typu kremach. Albo nie pachną wcale, albo kumulują w sobie wszystkie zapachy świata, skutecznie mnie do siebie zniechęcając. NIVEA Q10 plus pachnie delikatnie, powiedziałabym - z klasą. Równie pozytywnie zaskoczyła mnie jego konsystencja - ani za lekka, ani za tłusta.

Zachęcona pierwszym zapachowo-dotykowym wrażeniem zaczęłam go używać regularnie. Krem szybko się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu, dzięki czemu spokojnie mogę go stosować rano pod makijaż. Pierwsze efekty czuje się już po chwili - skóra jest napięta, odżywiona, jakby świeższa. Co ważne, twarz nie świeci się, a tego bardzo się obawiałam.

Tydzień stosowania kremu NIVEA Q10 plus daje już pierwsze długotrwałe rezultaty - mniej niedoskonałości, bardziej równomierny koloryt, brak uczucia zmęczenia na skórze.

Czy rekomenduję? Powiem tak: dzięki NIVEA Q10 plus - ja, niedowiarek - przekonałam się do kremów nawilżających. Przełamałam się i teraz już wiem, że nie tylko ja muszę pić dużo wody, by czuć się świetnie.

 

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy